"Gdy to mówił do nich, pewien zwierzchnik /synagogi/ przyszedł do Niego i, oddając pokłon, prosił" (Mt 9, 18).
W naszych czasach powstał nowy bóg, któremu świat współczesny składa swój hołd - nierzadko kosztem Boga prawdziwego - jest nim sport. Sport w miarę uprawiany miej w poszanowaniu! On pomaga do zrealizowania hasła: "W zdrowym ciele zdrowy duch!" Sport tego rodzaju zaleca także Kościół św., a przed innymi sam papież. Lecz sport dzisiejszy coraz więcej i coraz gwałtowniej stacza się po stromej pochyłości. Jeśli ma wydać zdrowe owoce, to musi kierować się następującymi wytycznymi:
1. Sport nie powinien służyć jednostronnie kulturze ciała, ze szkodą i kosztem kultury ducha i duszy. Nie wolno sądzić, iż sport jest wszystkim, choćby przez to dusza miała zmarnieć. Nie sprawozdania i pisma sportowe są źródłem kultury duchowej i umysłowej, ale dobre i duchowo wysoko stojące książki i czasopisma. Inaczej sport będzie coraz więcej i więcej przyczyniał się do otumanienia większości społeczeństwa. "Wszystko ma swój czas!" (Koh 3, 1).
2. Sport powinien wraz z ciałem wyrabiać charakter. Patrz na lilię wodną pływającą po jeziorze. Wiatr i fale ponoszą ją tam i sam. A jednak z miejsca nigdy się nie rusza. Bo gdzieś w głębi jest mocno zakotwiczona korzeniami o dno. A za dni dzisiejszych? Wszystko kręci się około sportu. "I zaroją się place miasta od bawiących się tam chłopców i dziewcząt" (Za 8, 5). I wszyscy odnoszą wrażenie, że sport jest czymś najwyższym i jedynie prawdziwym. Pozowanie, urojenia, namiętność rekordów i listy rekordzistów wypełniają całkowicie umysły aż nazbyt wielu. Aż nazbyt wielu, którzy zapominają, że na świecie są jeszcze ważniejsze rzeczy od sportu. Którzy zapominają całkowicie, że charakter jest oparty tylko na religii i kształceniu woli, że tylko wola, jak stal silna, zdobędzie człowiekowi należne w życiu stanowisko, a nie i jeszcze raz nie sportomania. "Wszystko ma swój czas!"
Sport nie może być powodem zaniedbania obowiązków stanu. Iluż to młodzieńców, ile dziewcząt powinno raczej siedzieć w domu nad książką, niż biec na boiska sportowe? Najpierw obowiązek, a potem sport. "Wszystko ma swój czas!" - Sport nie powinien zabijać poczucia delikatności i wystawiać na niebezpieczeństwo moralności. Wspólne imprezy sportowe obydwu płci byłyby najniewinniejsze w świecie, gdyby nie grzech pierworodny! Iluż to ma nieporządne upodobanie w nagości stroju sportowego! Na pewno też brutalny i prawie zawsze kończący się krwawo sport bokserski nie przyczynia się do wyrobienia delikatności. Najszersze koła pragnęły zakazu tego rodzaju sportu, podobnie jak studenckich mensur i pojedynków. - Sport nie powinien mącić spokoju w spełnianiu obowiązków religijnych. Ale tu właśnie mnożą się skargi. Nie ma się już czasu ani ochoty na spokojne przystąpienie do świętych Sakramentów, na spokojne wysłuchanie Mszy św. i kazania, na spokojny udział w wieczornym nabożeństwie.
Sport pod koniec tygodnia i w niedzielę rozrasta się do takich rozmiarów, że zagraża podkopaniem obowiązku święcenia dnia Pańskiego. Coraz częściej trafia się także dziś to, co z ubolewaniem stwierdza już księga Machabeuszów: "Kapłani nie okazywali już żadnej gorliwości w służbie ołtarza, ale gardząc świątynią i zaniedbując ofiary, zaraz na sygnał [do rzucania] dyskiem spieszyli się, aby wziąć udział w niezgodnych z Prawem ćwiczeniach palestry" (2 Mch 4, 14). W całej tej sprawie trzeba się koniecznie trzymać złotej drogi środkowej. "Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki" (1 J 2, 17).
Rozmyślania pochodzą z książki "Z Bogiem" o. Atanazego Bierbauma OFM, wydanej w Krakowie w 1934 r. za aprobatą tamtejszej Kurii Książęco-Metropolitalnej.