"Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?" (Mt 13, 28).
Wiesz, że Pan na to pytanie odpowiedział: "Nie". Tkwi w tym rozwiązanie problemu: "Dlaczego Bóg dopuszcza zło i ludzi złych na ziemi?"
Przypomnij sobie słowa Boże u Proroka: "Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami" (Iz 55, 8). To znaczy, że Bóg ma swoje zamiary i nie jest zobowiązany przed nami się tłumaczyć. My zaś mamy się tym pokornie zadowolić, ażeby ani zbyt ciekawie nie dociekać, ani zbyt pospiesznie nie wyrokować, gdy nam się coś niepojętym wydaje. Wystarczy ci wiedzieć, co pisze św. Augustyn: "Zły żyje po to, by się nawrócił lub by dobry miał okazję do ćwiczenia się w cnocie". Gdy więc Bóg toleruje zło, to zawsze ma w tym jakieś dobro na względzie. Jakże inaczej mogłyby być praktykowane takie cnoty jak miłość nieprzyjaciół, cierpliwość, wspaniałomyślność w przebaczaniu i stałość? Dlatego też, gdy uczniowie chcieli, by Jezus na miasta, które go nie przyjęły, spuścił ogień, zgromił ich mówiąc: "Nie wiecie, jakiego ducha jesteście! Wszak Syn człowieczy nie przyszedł zatracać dusz ludzkich, ale zbawiać" (por. Łk 9, 55). Tak jest rzeczywiście. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i żył. Dlatego też zostawia mu czas.
W ten sposób więc chwasty muszą służyć pszenicy. Tak, złe ma stać na usługach dobrego, a dobre zwyciężać zło. Dlatego nie należy w sposób niewłaściwy i nieusprawiedliwiony, z jakąś pożałowania godną jednostronnością i krótkowzrocznością unosić się nad złem i narzekać na Boga. I tu pozostaje zawsze prawdą, że Bóg "wszystko dobrze czyni". Poznamy to oczywiście w całej głębi, szerokości i pełni dopiero w wieczności.
Rozmyślania pochodzą z książki "Z Bogiem" o. Atanazego Bierbauma OFM, wydanej w Krakowie w 1934 r. za aprobatą tamtejszej Kurii Książęco-Metropolitalnej.