"Z szczytów nieznanej góry,
Przyleć ptaku białopióry!
Zstąp, na tęczy siedmiu darów,
O mądrości, Paraklecie!"
Czci Ducha św. żądają od nas: 1. Wola Boża; 2. Przykład Kościoła św.; 3. Nasza wdzięczność. Jest rzeczą niezaprzeczalną, że trzecia osoba Boska odbiera mało czci mimo prawa do naszej miłości, że Duch św. jest dla niejednego chrześcijanina "Bogiem nieznanym". Zrozumiała to Zamoyska, kiedy pisała: "Nauczanie młodych o Duchu św. i Jego działaniu jest o tyle potrzebniejsze, że nabożeństwo do Ducha świętego zdaje się u nas być na ostatnim miejscu" ("O wychowaniu", Zakład Kórnicki. Ks. Makłowicz 2, 394). Wynika to zapewne z tego, że Syn Boży ukazał się nam na świecie w widzialnej postaci dziecka, zaś Duch św. mieszka w niezbadanych głębiach Bożych, a działalność Jego ukryta jest w cichych zakątkach naszego serca (Meschler, Dar Zielonych Świątek, str. 2). A jednak Bóg nie pozostawił nam Jego czci do uznania. Kościół święty naucza nas o czci świętych, że jest nam pożyteczna i zbawienna. Cześć Ducha świętego zaś jest nakazana obowiązkowo pierwszym przykazaniem, a to dlatego, że jest Bogiem. Temu ścisłemu obowiązkowi zapewne czynimy zadość, kiedy wypełniamy powinności nałożone nam przez życie kościelne i religijne. Wszystkie nasze uczynki i modlitwy ku czci Boga lub też Boga Ojca i Syna Bożego uwielbiają także Ducha św., który z Ojcem i Synem jest jednym Bogiem, sercem Bóstwa. Lecz nie możemy się ograniczać tylko do tego, co jest naszym ścisłym obowiązkiem. Duch św. jest przecież uosobioną, istotną miłością między Ojcem i Synem. Czyż więc nie jest słuszną rzeczą, abyśmy wielkie przykazanie miłości Boga stosowali także do "Boga miłości"?
Również ewangelie ostatnich niedziel przed Zielonymi Świątkami, jako też ewangelia świąteczna, wyjęta z mowy pożegnalnej Chrystusa Pana, nakładają na nas obowiązki czci Ducha świętego. Nieustannie wskazuje Boski Mistrz apostołom, a przez to i nam, na Ducha świętego, jako nauczyciela prawdy, dawcę łask, prawdziwego pocieszyciela.
Dalszą pobudką do oddawania czci Duchowi św. jest wspaniały przykład Kościoła katolickiego. Podążmy za nim bez obawy zboczenia na bezdroża. Im więcej Go czcimy, tym ściślej postępujemy w duchu Kościoła św. Zawsze zwalczał on wszystkich przeciwników i nieprzyjaciół Ducha św., takiego Pawła z Samozaty, Sabelliusza, Macedoniusza i wielu innych. Niejednokrotnie w sprawach Ducha św. poruszał Kościół św. cały świat, gromadził wszystkich biskupów na soborach, np. w Konstantynopolu, Lyonie, Florencji i w kościele laterańskim w Rzymie. Na nich ustalono naukę o Duchu świętym, broniąc Go przed napaściami heretyków, a strzegąc Jego czci. A za przykładem Kościoła św. jego posłuszne i dobre dzieci pałały wdzięczną miłością do Ducha św., wystarczy wymienić św. Teresę.
Duch święty jest poniekąd sercem Kościoła św., duszą ożywiającą i utrzymującą go. Nie dziw więc, że ten Kościół oddaje Mu osobliwą cześć. Jemu zawdzięcza Kościół św. obronę przed napaściami nieprzyjaciół oraz to, że przez dwadzieścia wieków trwa do dnia dzisiejszego, a bujne życie rozkwita w nim na oczach naszych. Za pośrednictwem Ducha św. otrzymujemy prawdy objawione przez Chrystusa Pana. On chroni od błędów Kościół święty,
ożywia, go i przenika. Bez Niego nie mielibyśmy kapłanów, biskupów, nieomylności papieskiej, sakramentów świętych, których działanie zawdzięczamy Duchowi św. Bez Niego nie miałby Kościół ani świętych, ani łaski, ani modlitwy. Według słów św. Pawła: "Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus" (1 Kor 12, 3).
Dlatego też Kościół św. rozpoczyna wszystkie ważniejsze czynności swoje modlitwą do Ducha św. Każdą konsekrację kościoła, wszelkie święcenia kapłańskie i biskupie, wybór papieża oraz ważniejsze narady poprzedza wezwanie Ducha św. On winien pobłogosławić wszystko w Kościele Bożym, dać wszystko, pośredniczyć we wszystkim.
Duch św. przenika wszystko w Kościele św. On przyozdabia oblubienicę Chrystusową tj. Kościół św., by Oblubieniec w niej znalazł upodobanie. Jako budowniczy łączy poszczególne kamienie we wspaniałą budowlę, a jako ciepły i łagodny wietrzyk południowy swoim ożywczym tchnieniem powołuje do życia te kwiaty, które zapachem swoim radują Boskie Serce.
Czcząc nabożnie Ducha św., nie tylko spełniamy wolę Bożą i cenimy przykład Kościoła, który oddaje należny szacunek swemu budowniczemu, mistrzowi i nauczycielowi, ale idziemy także za głosem serca, które w uniesieniu miłosnym bije przyśpieszonym tętnem dla Ducha świętego.
Pokłońmy się więc w głębokiej podzięce Duchowi św., bo to nasz najświętszy obowiązek. W naszym sercu przebywa, modli się i pracuje tak usilnie, poważnie i miłościwie nad rozwojem naszej duszy, przyozdabia ją łaskami i cnotami. Nie masz malarza lub rzeźbiarza, który by poświęcił swemu dziełu więcej czasu, mozołu i trudu, ani nie znajdziesz matki, która by więcej lgnęła do swego dziecka, lepiej je pielęgnowała i karmiła, uczyła pracy i modlitwy.
Niechaj radość przepełnia nasze serca, kiedy stwierdzimy, że mieszka w nas Duch św. Bądźmy Mu wdzięczni za miłość, z jaką się odnosi do nas, za cierpliwość, którą nam okazuje, i za tę prace wokół naszej duszy, którą niestrudzenie wykonuje. Ileż to już lat gości w naszym sercu, gospodarzy w nim i nie opuszcza nas mimo naszych małych postępów na drodze do nieba. Lecz nie traćmy ufności. Przecież nie opuścił nas, więc i my nie oddalajmy się od Niego. Jakież to były nieokiełznane natury, czy to św. Pawła, czy św. Magdaleny, a jednak narzucił im swoje przesłodkie jarzmo! Ufajmy Duchowi św. jak dzieci rodzicom i polecajmy Mu się w gorliwej modlitwie. Z pewnością dojdziemy po tej wędrówce doczesnej do domu Ojca naszego w niebie. Tam zgromadzi Duch św. nas, Swe dzieci, "gdzie radość, gdzie miłość, gdzie widzenie Stwórcy anielskie bez końca, gdzie królują anieli" (pieśń "Bogurodzica"). Duchu święty, błogi gościu duszy naszej, udziel nam miłościwie łaski nad łaskami: wytrwania w dobrem do końca! "Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki" (Ps 73, 26).
Msza zielonoświąteczna
Introit. Duch Pański napełnił okrąg ziemi. Alleluja! A to, co wszystko ma w sobie, ma wiadomość głosu. Alleluja, Alleluja, Alleluja! Niech powstanie Bóg i niech rozproszą się nieprzyjaciele Jego, i niech uciekają nienawidzący Go od oblicza Jego!
Modlitwa: Boże, któryś w dniu dzisiejszym serca wiernych oświeceniem pouczył, daj nam, abyśmy w tym samym Duchu prawość poznali i Jego pocieszeniem się zawsze radowali.
Lekcja opowiada nam o Zesłaniu Ducha św. według Dziejów Apostolskich 2, 1-14.
Ewangelia (J 14, 23-31) jest wyjęta z mowy pożegnalnej Chrystusa Pana. Wskazuje na Ducha świętego, jako pocieszyciela i nauczyciela wszelkiej prawdy. "A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem." Chrystus Pan pociesza uczniów, których nie zostawi sierotami. Zostawia im ponadto cenny dar potrójnego pokoju, tj. z Bogiem, z bliźnim i z samym sobą, o którym już aniołowie śpiewali na polach Betlejemskich. Takiego pokoju świat dać nie może.
Prefacja pięknie opisuje nam znaczenie dzisiejszego święta następującymi słowami: "Chrystus wzniósł się ponad niebiosa, a siedząc po prawicy Twojej, zesłał obiecanego Ducha świętego na przybrane dzieci. Dlatego cały świat przepełnia dzisiaj niewysłowiona radość. Moce niebieskie i chóry anielskie łączą się w hymnie pochwalnym na cześć Twoją, wołając bez ustanku: Święty, Święty, Święty."
Zielone Świątki w sztuce chrześcijańskiej
Sztuka chrześcijańska starała się od dawien dawna uczcić Zesłanie Ducha świętego odpowiednio do jego znaczenia. W szczególny sposób przyczyniło się do tego malarstwo. Pismo Święte swoim wzniosłym opisem prowadzi rękę artysty. Słowami maluje tak pięknie, że potrzeba mu tylko utrwalić ten obraz na płótnie. Szum gwałtownego wichru napełnia cały dom. Wśród promieni niebiańskiego światła zstępuje Duch św. w postaci ognistych języków na Najświętszą Maryję Pannę i apostołów. Oto Duch ten przepełnia ich umysł i wolę, na co wskazuje nam ich oblicze, na którym maluje się odwaga, zapał, radość, wesele, jasność, łagodność i wewnętrzny spokój.
Zielone Świątki w obrzędach i zwyczajach
Po świętach Bożego Narodzenia i Wielkanocy najbardziej uroczyście obchodzimy święto Zesłania Ducha świętego, czyli Zielone Świątki. Wszystkie zwyczaje i obrzędy praktykowane w okresie tych świąt noszą piętno radości i wesela. Kościoły, domy, podwórka ozdabia się drzewkami brzozy i jesionu, które zatykają przy ołtarzach, przy gankach i wrotach. Okna stroją pachnącym tatarakiem, zaścielają nim podłogi w izbach i dojścia do chat. Majowy zapach zieleni rozchodzi się po kościołach, chatach, obejściach. - Na święta te przygotowują pieczywo, przypominające wielkanocne, choć mniej obfite, a niejedna gospodyni usiłuje przechować do Świątek treściwą babę lub kilka mazurków ze "Święconego", szczycąc się wyrobem ciasta, które nie straciło na smaku i świeżości.
Zielone Święta przypadają na najpiękniejszy czas wiosny, gdy pogoda jest już ustalona, a natura w bujnym rozkwicie. Dlatego też w Świątki, kto może, opuszcza mury miasta, by użyć ożywczego wiosennego powietrza.
W Warszawie w drugie święto Zielonych Świąt urządzają starodawnym zwyczajem wielką zabawę ludową na przedmieściu Bielany. - Bielanami zwano dawniej kamedułów, zakonników, noszących białe habity. Stąd powstała nazwa Bielan, zastosowana do dwóch klasztorów, założonych przez oo. kamedułów pod Krakowem i pod Warszawą. Zwyczaj urządzania wycieczek w drugi dzień Zielonych Świąt na Bielany pod Warszawą sięga czasów Jana Kazimierza. Król ten darował klasztorowi oo. kamedułów obraz świętego Bonifacego, który przewieziono w uroczystej procesji z Warszawy na Bielany w poniedziałek zielonoświąteczny. Równocześnie król wyjednał u papieża odpust doroczny dla Bielan w tym samym dniu. Z odpustem tym połączono następnie wielką zabawę ludową, która początek swój wywodzi od tradycyjnego zwyczaju wyprawiania w drugi dzień Zielonych Świąt wesela ubogiej dziewczynie ze Starego Miasta w Warszawie. Wesele to odbywało się po drugiej stronie Wisły - w Golędzinowie. Promy, umajone zielenią, przewoziły bogatych mieszczan warszawskich do Golędzinowa, a podczas uczty weselnej wójt miasta Warszawy zbierał datki na posag dla panny młodej. - Za Jana Kazimierza musiano przerwać starodawny ten obchód weselny z powodu zbliżenia się Szwedów aż do Wisły. Od tego czasu wesele golędzinowskie przeniesione zostało na Bielany, przekształciwszy się później w doroczną zabawę ludową.
Majówki na Bielanach były urządzane z wielkim przepychem. Brali w nich udział królowie i wielcy panowie, przyglądając się ochoczej zabawie mieszczan i ludu, dla których przygotowywano różne niespodzianki: widowiska teatralne, sztuczne ognie, fajerwerki i inne zabawy.
Poniżej podajemy humorystyczny opis takiej zabawy z 1874 roku:
"Szosą, wodą i brzegiem, dryndą, statkiem i pieszo, warszawianie szeregiem na Bielany dziś śpieszą. Na zielonej murawie, w słynnym z dawna ich lasku, jakby w drugiej Warszawie, pełno krzyku i wrzasku. Woła trzeźwy, pijany: Niechaj żyją Bielany!
Nie brak szczęścia, wesela: pod ożywczym drzew cieniem rżnie od ucha kapela, płynie bawar strumieniem. Tu karuzel, huśtawki, młyn niosący wysoko, tam znów inne zabawki wabią ucho i oko: ówdzie różne wrą tany: Niechaj żyją Bielany!
Patrzcie, majster z Dunaja, wlawszy w czubek to owo, ze świąt kontent i maja, tnie oberka z majstrową, a poczciwa babina pod ramieniem zuchwalca polkę sobie wycina, choć muzyka gra walca. Toż hulają, o rany: Niechaj żyją Bielany!"
Królowa wiosny
Zielone Świątki są to święta rolników i pasterzy, którzy od najdawniejszych czasów witali uroczyście rozkwitającą przyrodę. Obchodzili więc granice swych pól z obrazem Bogarodzicy i z chorągwią kościelną, śpiewając pieśni nabożne. - Pasterze oprowadzali po wsi wołu, przystrojonego w zieleń i zbierali dary na biesiadę, którą wyprawiali w lesie lub na łące. W niektórych okolicach zachował się do dziś starodawny zwyczaj obchodzenia granic z "królewną". W dzień Zielonych Świąt wybierają najmłodszą dziewczęta spośród siebie na królewnę oraz sześć starszych jako jej marszałków. Śpiewając:
ubierają królewnę w jasną - najczęściej różową - suknię, przepasaną czerwoną lub niebieską szarfą; głowę stroją koroną z ruty i barwinku, a na twarz spuszczają chustkę, aby królowej nikt nie poznał. Marszałkowie ubrani są w białe spódnice, ciemne męskie kapoty, przepasane czerwonymi pasami i w czapki przybrane rutą, barwinkiem i wstążkami. Królowa z orszakiem swym obchodzi granice wioski wśród śpiewu dziewcząt:
Chłopcy z całej wioski wychodzą z muzyką i z butelką miodu, by powitać królewnę i wyprawić dla dziewiczego orszaku zabawę na skraju pola. Powróciwszy do domu, idzie orszak do dworu lub do bogatszego gospodarza i stając przed domem, śpiewa:
albo:
Gospodarz wita królewnę i gościnnie zaprasza ją wraz z całym dworem do stodoły na biesiadę. Tutaj wnoszą duży stół, kładą na nim poduszkę, sadzają na niej królewnę, której dopiero teraz zdejmują zasłonę z twarzy. Gospodarz rozdaje poczęstunek, następnie chłopacy przynoszą miód, a dziewczęta różne przysmaki z domu. Wesoła uczta i tańce kończą starodawny obchód.
Na Kujawach mianują "królem pasterzy" tego, kto w dzień Zielonych Świąt pierwszy przypędzi bydło na pastwisko. Ostatni zaś musi przez trzy dni sam pełnić obowiązki pasterza, podczas gdy cała młodzież oddana jest wesołej zabawie. Taki sam los spotyka pierwszą i ostatnią pasterkę. - Królowi i królowej zabawy przynoszą w darze upominki, jak pierścionki, świecidła, pawie pióra i wianki z kwiatów. Król mianuje dworzan, więc marszałka, kuchmistrza i podczaszego. - Na wolnym powietrzu rozpalają ognisko, na którym kucharz przyrządza smaczny obiad z darów przyniesionych przez uczestników. Tymczasem marszałek, sprawujący obowiązki gospodarza, rozkłada obrus na trawie, ustawia miski i gdy obiad gotowy, sadza na pierwszym miejscu parę królewską, następnie dwór, a na ostatnim spóźnionego pasterza, któremu na głowę wkładają słomiany wieniec. Po uczcie przyprowadzają najokazalszego woła, przybranego w zieleń i wstążki i w pochodzie, któremu przewodniczy król pasterzy, obchodzą wieś, wśród śpiewu i trzasków z bicza, drogą usłaną kwiatami. Wreszcie oddają woła właścicielowi, który musi go wykupić. Następuje wesoła taneczna zabawa, która przeciąga się często do późnej nocy.
Sobótki w Zielone Świątki
W Małopolsce zachodniej, od Ojcowa aż pod Cieszyn, zachował się zwyczaj palenia sobótek w obydwa dni Zielonych Świąt. Do obchodu sobótek robią się już wcześniej przygotowania. I tak przez cały rok składają w suchym miejscu zużyte miotły, skrabaki, a w wigilię Świątek przybijają je do żerdzi, tak samo jako i sczerniałe snopki, skopciałki, wyrwane ze starych strzech. Prócz tego robią pochodnie, zwane sobótkami, przybijając do tyki wiązki słomy, długości całego źdźbła, które okręcają szmatą i oblewają żywicą świerkową. - Z tykami i żerdziami wychodzą na pole, gdzie rozpalają ognisko z suchych gałęzi chojny i jałowca. Przy wiejskiej muzyce młodzież skacze przez ogień, krzyczy i tańczy około ogniska. - Dziewczyna, która z miejsca, równymi nogami, przeskoczy przez ogień sobótkowy, wyjdzie w tym roku za mąż.
Od ogniska zapalają chłopcy przygotowane skrabaki, skopciałki i sobótki i z płonącymi pochodniami obiegają miedzami pole żyta w pierwsze święto, pole pszenicy w drugie święto, podskakując przy tym i podrzucając pochodnie w górę. Obrzęd ten nazywa się opalaniem zboża i ma wpływać na dojrzewanie zboża i przyspieszenie twardnienia ziarna.
Na obszarze od Ojcowa do Cieszyna w wieczór Zielonych Świąt przedstawia się czarujący widok: hen, daleko, jak oko sięgnie, na wzgórzach i dolinach, widać płonące ognie, niby gwiazdy rozsiane po ziemi. Tu bucha płomień z rozpalonego ogniska, tam rozpraszają się po polach, to znów zbiegają razem płonące pochodnie - a w świetle ich poruszają się sylwetki dziewcząt i młodzieńców, skaczących lub tańczących wśród gwaru, śpiewu i muzyki.
Znaczenie obchodu sobótek różnie sobie tłumaczą; jedni widzą w nim pamiątkę zstąpienia Ducha św. na apostołów w postaci ognistych języków, inni zaś uważają je, co prawdopodobniejsze, za pozostałość zwyczaju pogańskiego palenia ogni na cześć bóstw wiosennych, dla uproszenia urodzajów i uwolnienia od złych mocy.
Lud ciemny wierzył dawniej, że w czasie Zielonych Świąt psotami i figlami prześladują ludzi rusałki, czyli dusze zmarłych w pierwszy dzień Świątek. Rusałki, zaczepione długimi, zielonymi warkoczami u gałęzi dębu lub brzozy, straszą podróżnych, skacząc na konie, na wóz, drażniąc ich dzikim śmiechem niekiedy tak długo, dopóki nie wyzioną ducha. - Niebezpieczeństwo grozi również temu, kto w noc zielonoświąteczną przechodzi miedzą wśród zboża. Rusałki bowiem pląsają w zielonych falach żyta jak w wodzie lub gaju i gotowe są pozbawić przechodnia życia.
Na Rusi rybacy nie puszczają się na wodę w wieczory zielonego tygodnia z obawy przed złośliwością rusałek, igrających swawolnie w nadbrzeżnych zaroślach i czyhających na życie ludzkie.
Dla odstraszenia rusałek należy nosić przy sobie piołun i palić sobótki, ścigając je ogniem.
Przeciwieństwem złośliwych rusałek są maiki, nadziemskie istoty, lekkie jak mgła, odziane w przejrzyste szaty: życzliwe ludziom, otaczają opieką stada i zasiewy. W dni Zielonych Świąt, przystroiwszy swe cudne główki bukietami polnych i leśnych kwiatów, tańczą i śpiewają na majdanach i leśnych łąkach, lub kąpią się w strumykach leśnych. Przedziwną swą urodą starają się czarować młodzieńców, lecz - w przeciwieństwie do rusałek - nie czynią im nic złego i dają się łatwo spłoszyć krzykiem i ogniem. Dlatego to młodzież rozpala na miedzach ogniska, roznosi płonące pochodnie, odstraszając złośliwe rusałki i płochliwe maiki.
W innych okolicach Polski sobótki obchodzą dnia 23 czerwca wraz z innymi obrzędami, związanymi z wigilią św. Jana Chrzciciela.