Ale jeszcze jedna droga wiedzie ku Bogu. Nie moglibyśmy o niej mówić, gdyby jej nie wskazały słowa samego Chrystusa i gdyby liturgia nie szła z taką pewnością jej torem.
Jednoczyć się można nie tylko przez patrzenie i przez miłość, przez świadomość i usposobienie. Istnieje też takie zjednoczenie z Bogiem, gdzie nie sama jeno wola i poznanie rwie się ku Bogu, ale cała nasza żywa istota. "Moje serce i ciało radośnie wołają do Boga żywego" - mówi psalm (Ps 84:3). A zaspokojenia zaznamy dopiero wtedy, gdy złączymy się z Nim również przez życie i byt nasz.
Nie znaczy to, iż ma nastąpić jakieś zmieszanie się bytu i życia. Twierdzenie podobne byłoby nie tylko zuchwałe, ale i niedorzeczne, albowiem nic stworzonego nie może się mieszać z Bóstwem. A jednak może się dokonywać inne jeszcze zjednoczenie, niźli to, które płynie tylko z poznania i miłości. Jest to łączność istniejącego życia.
Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać, a pożądanie to znajduje wyraz nader głęboki. Kładzie go nam na usta samo Pismo święte oraz liturgia: chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy się z jadłem i napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość tylko kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie; tak, powiedzmy śmiało, chcemy Go pożywać i pić, brać Go całkowicie w siebie, póki się Nim nie nasycimy, nie zaspokoimy, całkowicie nie będziemy Nim napełnieni. Liturgia Bożego Ciała mówi przecie słowami Pana: "Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie" (J 6: 57).
Nie jestże tak w istocie? Sami z siebie, na mocy własnego naszego prawa nie odważylibyśmy się stawiać podobnego żądania: obawialibyśmy się niechybnie, iż popełniamy przestępstwo. Ale skoro sam Bóg nam to oznajmia, serce nasze mówi: "Tak musi być naprawdę".
Powtarzamy raz jeszcze: nie można tu mieć na myśli nic takiego, co by się nie zgadzało z czcią Bogu powinna; nic takiego, co by stwarzało choćby pozory, że chcemy zatrzeć granice oddzielające nas, istoty stworzone, od Boga. Ale możemy przyznać się do tego, co Bóg sam jako tęsknotę wlał do naszego serca. Możemy - i powinniśmy - cieszyć się z tego, czym obdarowuje nas Jego przeogromna dobroć. Chrystus mówi: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie" (J 6:55-57).
Spożywać Ciało Jego... pić krew Jego... Jego pożywać... przyjmować w siebie żywego Boga-Człowieka ze wszystkim, czym On jest i co On posiada - nie jestże to więcej, niż moglibyśmy sami sobie życzyć? I nie jestże to wszystko, czego życzyć sobie musi najtajniejsza głąb naszej istoty?
Taki to jasny wyraz znajduje ta Tajemnica w postaci chleba i wina.
Chleb jest pożywieniem. Pożywieniem szlachetnym, które naprawdę nas żywi. Pożywieniem jędrnym, które nigdy się nam nie sprzykrzy. Chleb jest prawdziwy i dobry - określenie to brać należy w jego głębokim i ciepłym znaczeniu. I oto Bóg w postaci chleba staje się żywym pokarmem dla ludzi. Święty Ignacy antiocheński pisze do wiernych z Efezu: "Łamiemy się chlebem: niechże to będzie nam umocnieniem ku nieśmiertelności".
Jest to pokarm, który całe nasze jestestwo nasyca obecnością Boga żywego, sprawiając, że my w Nim jesteśmy, a On w nas.
Wino jest napojem. Wyrażę się jaśniej: jest to napój nie tylko gaszący pragnienie; takim napojem jest woda. Wino dokonuje czegoś więcej: "rozwesela serce człowieka", jak powiada Pismo święte (Ps 104:15). Zadaniem wina jest nie tylko gasić pragnienie, ale ponadto wino ma być napojem radości, pełni, przepełnienia.
"Jakże piękny jest mój puchar pełen upojenia" - powiada psalmista. Rozumiesz, co znaczą te słowa - i że upojenie oznacza tu co innego niż nieumiarkowanie? Wino jest jaśniejącą pięknością, wonią i siłą, która rozjaśnia wszystko i rozprzestrzenia. I oto pod postacią wina Chrystus daje nam krew swoją Boską i świętą; nie jest ona jeno racjonalnym, trzeźwym i poczciwym napojem, ale nadmiarem boskiej cenności. "Sanguis Christi, inebria me", "Krwi Chrystusowa, bądź moim upojeniem", modlił się św. Ignacy Loyola, mąż rycerskiego, gorącego serca. A święta Agnieszka mówi o Krwi Chrystusowej jako o tajemnicy miłości i niewysłowionego piękna: "Mleko i miód piłam z ust jego, a krew Jego uczyniła miłymi wargi moje", czytamy w modłach na dzień tej świętej.
Chlebem i winem stał się dla nas Chrystus - pokarmem i napojem. Możemy Go pić i pożywać. Chleb to wierność i niezłomna stałość. Wino to śmiałość, radość ponad wszelką miarę ziemską, to woń i piękno, szerokość i swoboda bez granic, upojenie życiem, posiadaniem i szczodrotą...