Właśnie rozpoczęła się Msza święta. Kapłan stoi przy stopniach ołtarza. Wierni - albo ministrant w ich zastępstwie - modlą się: "Spowiadam się Panu Wszechmogącemu..., że wielce grzeszyłem myślą, mową i uczynkiem. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!" A ilekroć wymawiają słowo "wina", biją się w piersi.
Czegóż to jest znakiem, że ktoś bije się w piersi?
Zastanówmy się nad tym. Ale w tym celu musimy odprawić należycie sam obrzęd. A więc nie poprzestaniemy na lekkim dotknięciu się odzieży koniuszkami palców. Nie! Zamkniętą pięścią trzeba się w pierś uderzyć! Może widziałeś kiedy na starych obrazach świętego Hieronima klęczącego na pustyni i bijącego się w pierś kamieniem potrząsanym w ręku. Jest to naprawdę uderzenie, nie jakiś tam wytworny geścik. Jest to cios, który powinien ugodzić we wrota naszego świata wewnętrznego i wstrząsnąć nimi.
Gdy już to uczynimy, możemy dociekać, co oznacza to uderzenie.
Świat ten winien być pełen życia, pełen światła i siły. Jakże jednak jest w rzeczywistości? Przed nami piętrzą się tak poważne postulaty, obowiązki, potrzeby, wołania i decyzje, a przecie tam wewnątrz ledwie coś się czasem poruszy na te głosy. Tak liczne winy ściągnęliśmy na siebie, a jednak one wcale nie budzą w nas troski. "Pośrodku życia otoczeni jesteśmy śmiercią" - a nie myślimy o tym wcale. Naraz woła głos Boży: "Zbudź się! Rozejrzyj się wokoło! Opamiętaj się! Odmień się! Czyń pokutę!" To wołanie uwidocznia się uderzeniem w piersi. To uderzenie ma przeniknąć pierś, zaalarmować ów świat wewnętrzny, by się zbudził, przewidział i nawrócił do Boga.
A kiedy się zbudzi i opamięta, wtedy staje mu przed oczyma świadomość, jak zmarnował powagę życia, jak przekroczył nakazy Boskie, jak zaniedbywał obowiązki "przez swoją winę, swoją winę, bardzo wielką winę". W pętach tej winy leży pojmany, a jedna tylko istnieje droga ratunku, mianowicie wyznać bez ogródek: "Zgrzeszyłem myślą, mową i uczynkiem przeciwko Duchowi Świętemu i przeciwko obcowaniu Świętych". Wówczas dusza staje po stronie Boga i oświadcza się za Nim przeciwko sobie samej. Myśli o sobie samej, podobnie jak Bóg to czyni. Gniewa się na swój grzech i karze siebie uderzeniem.
Takie więc jest znaczenie tego, że człowiek bije się w piersi: on budzi siebie samego.
Otrząsa ze snu, przywołuje do czujności świat wewnętrzny, iżby ten usłyszał wołanie Boże. Staje po stronie Boga i karze samego siebie. A więc jednocześnie odbywa się opamiętanie, skrucha, zmiana usposobienia.
Dlatego to kapłan i lud wierny biją się w piersi, gdy podczas modlitwy przy stopniach ołtarza wyznają swe grzechy. Podobnie czynimy, gdy przed Komunią św. ukazuje się nam Ciało Chrystusowe - i gdy mówimy: "Panie, nie jestem godzien, byś wchodził pod dach mój". Także podczas litanii i suplikacji, gdy oskarżamy się, mówiąc: "My grzeszni, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie!"
Z czasem osłabiono znaczenie tego zwyczaju. Wierni biją się w piersi niekiedy nawet podczas Podniesienia Hostii i Kielicha po Przeistoczeniu. Albo kiedy na Anioł Pański wymawiają słowa: "A Słowo Ciałem się stało". Tu już właściwy sens ustąpił na plan drugi i czynność jest tylko ogólnym wyrażeniem czci i pokory. Ale powinna by jej pozostać nadal surowa powaga i świadomość tego, iż jest wezwaniem do opamiętania i samokarceniem skruszonego serca.