Chrystus nie jest mistrzem wiedzy tajemnej. On nie głosi żadnej ezoterycznej nauki dla wtajemniczonych. Jego religia jest religią ludu. Oczywiście, że pewne prawdy głosił w ciasnym kółku swoich uczniów. Ale one nie miały zostać nauką tajemną. Przeciwnie! W swoich naukach do Apostołów zauważa Mistrz wyraźnie: "Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach" (Mat. 10, 26-27). Chrześcijaństwo jest religią objawienia. Religią dla wszystkich!
Jeżeliby nawet była jakaś zasłona, to powinna to być zasłona, jak w Starym Zakonie, przesłaniająca miejsce święte świętych, prezbiterium, przed oczyma ludu. Lecz zasłony, która się rozdarła w świątyni w Wielki Piątek, w Nowym Zakonie, między prezbiterium i nawami, już nie ma. Wielki ołtarz i tabernakulum od miejsca, gdzie się modlą wierni, są wprawdzie oddalone, ale nie oddzielone. Wierni patrzą na Najświętszy Sakrament. Lud spogląda na ołtarz, jak mogli spoglądać świadkowie na Golgocie na krwawą Ofiarę Bożą.
Z tego wynika myśl i duch katolickiego Kościoła, że wierni powinni zawiązywać coraz ściślejsze węzły między Najświętszym a sobą. Zadaniem ambony jest nie tylko to, by czasami ludowi objaśnić tekst przypadającej na daną niedzielę Ewangelii czy Listu, lecz całą Mszę św., której Ewangelia i kazanie jest tylko cząstką, uczynić ludowi zrozumiałą. Wszyscy w nawach powinni wiedzieć, co się dzieje w prezbiterium. Właśnie leży w zamiarach Kościoła - że jeszcze raz podkreślimy nasze stanowisko - aby lud zbliżał się jak najbardziej do Najwyższego. Więcej łączności z Ofiarą na ołtarzu!
Ponieważ jednak służba Boża odprawia się dwoma sposobami, uroczystym jako Msza św. śpiewana, i prostym jako Msza św. cicha, należy przeto wyszukać jakichś dwóch dróg, by zgodnie z naturą rzeczy zamierzony cel osiągnąć. Bliżej ołtarza podczas uroczystej niedzielnej sumy! Bliżej ołtarza podczas każdej Mszy św. przez wspólną modlitwę i wspólny śpiew. Co do tego całkiem wyraźnie wypowiedzieli się papieże Pius X i Pius XL
Lecz Msza św. bardzo często odprawia się po cichu. I tutaj duch wspólnoty przychodzi do głosu przede wszystkim przez współodmawianie ludu z kapłanem tekstów liturgicznych. Rozróżniamy we Mszy św. wiele modlitw. Są najpierw modlitwy kapłańskie w ścisłym tego słowa znaczeniu. Kapłan odprawia Mszę św. jako osoba urzędowa w imieniu całego Kościoła. On sam przeprowadza całą akcję w jej częściach istotnych. On też sam odmawia związane z tym modlitwy ofiarne, np. Prefację, Kanon czyli modlitwy przed i po Podniesieniu, Pater noster. By ktoś te modlitwy mógł oficjalnie odmawiać, musi być kapłanem. Nie ma więc mowy o tym, by wierni podczas Mszy św. mieli tu swój udział. Mogą te modlitwy odmawiać, lecz całkiem prywatnie, nie zaś z kapłanem i nie tak jak kapłan.
Istnieją, po drugie, modlitwy należące do pomocników kapłańskich, którzy mają odpowiednie święcenia, jak np. diakon, który czyta Ewangelię i subdiakon, który czyta Epistołę. Podczas cichej Mszy św. nie ma diakona i subdiakona, dlatego Ewangelię i Lekcję odczytuje sobie sam kapłan; a więc i te modlitwy nie należą do wiernych.
Po trzecie, istnieją modlitwy śpiewaków, czyli tzw. szkoły kantorów. Oni śpiewają Introit, Graduał, Ofiarowanie i Komunię. Ci śpiewacy, czyli kantorzy, należeli dawniej również do osób urzędowych i byli lektorami. Dziś wyręczyli ich ludzie świeccy, chłopcy czy mężczyźni. I ci śpiewacy dzisiaj, mimo że są laikami, według Piusowego Motu proprio (Pius X), sprawują urząd kościelny. Dlatego kobiety, które nie mogą sprawować żadnych funkcji kościelnych, nie powinny tutaj oficjalnie brać udziału. Modlitwy te, o których przed chwilą była mowa, jako modlitwy urzędowe Kościoła, również nie należą do ludu. Mogą one być jednak nieurzędowo, w języku miejscowym, przez jakiegoś przewodniczącego odmawiane.
Po czwarte, mamy we Mszy św. modlitwy ministrantów. Ministrant posiada dwa różne zadania. Z jednej strony zastępuje on kościelną osobę urzędową, akolitę, który przy święceniach swoich otrzymuje od biskupa władzę służenia kapłanowi do Mszy św. Z drugiej strony ministrant jest zastępcą ludu. Jasną więc jest rzeczą, że te wszystkie modlitwy, które odmawia ministrant imieniem ludu, mogą być oficjalnie odmawiane przez lud, a więc modlitwy u stopni ołtarza, wszystkie odpowiedzi itd. Wreszcie, jak uczy historia, mamy jeszcze modlitwy, które może odmawiać także i lud: Kyrie eleison, Gloria, Credo, Sanctus i Benedictus, Agnus Dei, Confiteor i Domine non sum dignus przed Komunią wiernych.
A teraz co mówi praktyka Kościoła o współodprawianiu służby Bożej przez lud? W pierwszych trzech stuleciach Najświętsza Ofiara posiadała charakter doskonałej wspólnoty. Wierni śpiewali wspólnie podczas Mszy św. i odpowiadali na modlitwy kapłanów. Przez cztery wieki następne, po czasach prześladowania chrześcijaństwa, służba Boża była jeszcze bardziej uroczysta. Charakter wspólnoty występował jeszcze we wspanialszym blasku. Biskup odprawiał Mszę św. w pełnej asyście duchowieństwa. Śpiewacy i wierni brali czynny udział. "Śpiewane przez lud "Amen" grzmiało, powiada św. Jan Chryzostom, jak piorun przez kościół". Z siódmym wiekiem rozpoczyna się praktyka odprawiania Mszy św. cichej, by wiernym ułatwić jej wysłuchanie.
Msza św. cicha jest uproszczeniem uroczystej służby Bożej. Msza św. jednak pozostaje tym, czym była zawsze, wspólną Ofiarą kapłana i wiernych. Żadna Msza św. nie powinna być odprawiana bez udziału wiernych przynajmniej przez ich zastępcę, ministranta. Modlitwy, jak np. Dominus vobiscum, kierują się do wszystkich uczestników. Nie ma nic bardziej pożądanego jak to, by wszyscy obecni odpowiadali i współcelebrowali.
Niestety, to swoje prawo z biegiem czasu lud gdzieś zatracił. Wielka liczba obecnych w kościele, podział kościołów na różne kaplice, brak znajomości języka łacińskiego, okoliczność, że w tym samym czasie odprawia się w kościele kilka Mszy św., wprowadzenie śpiewu wielogłosowego, to wszystko jest przyczyną, dla której wierni, tak na Mszy św. uroczystej jak i cichej, zachowywali się coraz bardziej biernie. Ostatecznie przyszedł protestantyzm i pogrążył zupełnie myśl o wspólnym wykonywaniu praktyk religijnych. Wierni gromadzili się jeszcze wspólnie na jednym miejscu, ale w modlitwie każdy szedł własnymi drogami. Między kapłanem przy ołtarzu, a wiernym ludem zjawił się już, jeżeli nie zupełny przedział, to przynajmniej wielki rozdział.
Pius XI powiedział te znamienne słowa: "Nie powinno być na Mszy św. niemych widzów! Musimy się znów modlić jak pierwsi chrześcijanie. Musimy się modlić naprawdę po katolicku, jako wspólnota. Tak podczas uroczystej, jak i cichej Mszy św. Nieszczęsna polityka i gospodarcze walki podzieliły nas. Już się nawzajem nie rozumiemy. Wspólna modlitwa podczas Mszy św. i wspólny śpiew są najskuteczniejszym środkiem, który nas może i powinien zbliżyć".
Ruch liturgiczny jest tym dziwnym, nadprzyrodzonym środkiem do rozwiązania wszystkich trudności natury społecznej. Jasna rzecz, że w liturgicznym działaniu trzymamy się wskazówek i przepisów Ojca św. i biskupów. Ale i to jest jasne, że jeżeli jak pierwsi chrześcijanie będziemy się wspólnie modlić, wspólnie składać ofiary i w Najśw. Ofierze uczestniczyć, to będziemy również umieli i ze sobą wspólnie żyć.