Dzień za dniem wstępujemy na górę Kalwarii. Ołtarz jest ośrodkiem katolicyzmu. Bez ołtarza i ofiary byłaby religia jak ciało bez serca i duszy. Lecz to jeszcze nie wystarcza, że istnieją ołtarze, a na tych ołtarzach powtarza się codziennie ofiara Nowego Przymierza. To jeszcze nie wystarcza, że istnieją kościoły, a w kościołach kapłani. My jesteśmy ciałem, jak to ustawicznie powtarza św. Paweł. Kościół stanowi nie tylko samo prezbiterium, chór kapłański i ołtarz, lecz także i nawy. Chór kapłański i nawy dla wiernych, razem wzięte, stanowią dopiero kościół katolicki.
"Prezbiterium, czyli chór kapłański, i nawy to jakby głowa i reszta ciała. Słowa: "Co Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozłącza", mają swe zastosowanie i tutaj. Nawy muszą patrzeć ku ołtarzowi. Lud winien być w żywej łączności z ołtarzem. Służba Boża nie jest rzeczą samego tylko kapłana. Kapłan przy ołtarzu nie stoi jako prywatna osoba i to nawet wtedy, gdy tylko on sam w kościele się znajduje. Kapłan jest zawsze przedstawicielem Chrystusa, przede wszystkim jednak w obecności wiernych. On mówi i działa w Chrystusowym imieniu. Msza św. jest służbą Bożą tak samo dla ludu jak i dla kapłana.
Jeżeli protestancka nauka o powszechnym kapłaństwie jest fałszywa i sprzeciwia się temu, co nam przekazało 6000 lat, jeżeli kapłan posiada z Bożej woli pełnię władzy, która dla jego godności wynosi go wysoko ponad lud, to zadaniem ludu jest wespół z nim się modlić i ofiarować, a tym samym w pewnym znaczeniu przez udział w służbie Bożej stać się ludem kapłańskim. Taką jest wiara Starego i Nowego Testamentu.
W imieniu Starego Testamentu podkreśla tę prawdę wielki dawca przykazań: "A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym" (Wyjścia 19, 6). To samo wyraża pierwszy Papież, św. Piotr: "Wy zaś jesteście ludem wybranym, narodem świętym, królewskim kapłaństwem" (I św. Piotra 2, 9). Innymi słowy: prezbiterium i nawy, kapłaństwo i lud, nie są tym samym, ale należą do siebie, jak dusza i ciało. Pierwsi modlący się i ofiarujący, drudzy współmodlący się i współofiarujący, jedni i drudzy przed tym samym ołtarzem.
Stąd wynika sposób, w jaki lud powinien uczestniczyć we Mszy św. Nie biernie lecz czynnie! Nie tylko się przyglądać i przysłuchiwać, lecz współdziałać! Nie tylko jako członkowie honorowi! Nie tylko jako zmuszeni świadkowie. Gapiów stojących wokoło jest dziś wielu, jak wielu było ich ongiś na górze Kalwarii. Są oni ciałem obecni lecz nie duchem. Sama obecność fizyczna nie wystarcza jeszcze do służby Bożej. Nad tym winni się zastanowić ci leniwi, niemi i oziębli, którzy się nie chcą modlić. Są niby wśród nas, ale do nas nie należą.
Również i branie ze sobą i czytanie jakiejś książki modlitewnej nie wystarcza jeszcze do doskonałej wspólnoty duchowej. Może w ogóle w czasie służby Bożej za wiele jest w naszych modlitwach chodzenia luzem, po własnych drogach prywatnej pobożności, za wiele pobożnych upodobań, za wiele egoizmu duchowego, samowoli i szukania siebie. Za mało tworzymy tej wewnętrznej świętej wspólnoty serc i dusz, kiedy się modlimy.
Gdy pierwsi chrześcijanie schodzili się do katakumb, by uczestniczyć we Mszy św. i posilać się Boskim Chlebem, nie mieli książek do nabożeństwa. Wszyscy patrzeli pałającymi oczyma na Ofiarę w rękach kapłańskich. Oni szli na tę świętą czynność z bezgraniczną tęsknotą za Zbawicielem i z Jezusem w sercu szli w świat, i umierali z uśmiechem na twarzy. I my często chodzimy do kościoła, w którym kapłan odprawia Mszę św., tę samą co i przed dwoma tysiącami lat. I my się modlimy podczas Mszy św., ale, jak niegdyś powiedział papież Pius X, nie modlimy się modlitwami mszalnymi.
Nie modlimy się, jak powinniśmy, wspólnie z kapłanem, z Kościołem, z Chrystusem. Nie modlimy się jak święta społeczność w połączeniu z ołtarzem. Modlimy się za mało po katolicku, to znaczy nie w łączności ze społecznością Świętych. Pewnie, że nie wszędzie można dojść do tego, jak obecnie na niektórych miejscach się dzieje, że cała parafia modli się wspólnie z kapłanem celebrującym przy ołtarzu i głośno mu odpowiada, a nie tylko ministranci! Ale i do tego powinniśmy dążyć. Najpiękniejszym nabożeństwem mszalnym jest nabożeństwo kościelne. Ideałem jest używanie mszalika. Jeżeli tak czynić będziemy, będziemy się modlić bardziej po katolicku, ściślej złączeni z Chrystusem i Kościołem. Będziemy królewskim kapłaństwem! Nawy złączą się znów z ołtarzem.
Uczestniczyć we Mszy św., znaczy nie tylko modlić się wespół z ludem, kapłanem i Chrystusem, ale także współofiarować. Powiedziałem już, że nie tylko biernie, ale i czynnie winniśmy brać udział we Mszy św.! Msza św. jest ofiarą. Jest prawdziwą, żywą ofiarą Chrystusa. Pierwszym warunkiem dobrego uczestniczenia we Mszy św., jest prawda. Uzgodnienie wewnętrznego nastroju z ofiarą na ołtarzu. Usposobienie ofiarne! Służba Boża, w której nie ma tego wewnętrznego pokrewieństwa między uczestnikami i Ofiarą, jest kłamstwem, jest obłudą.
Prawda przy modlitwie u stopni ołtarza! Kapłan pochylony w poczuciu swych win bije się w piersi. Jeżeli twoja Msza św. ma być prawdziwa, to zacznij ją w usposobieniu wielkiej skruchy, wyznaj przed Bogiem twoje winy. Uciekaj od brzydkich przyzwyczajeń i okazji do złego. Dopiero wtenczas idź dalej.
Prawda przy ofiarowaniu! Jeżeli twoja Msza św. ma być prawdziwa, to złóż wraz z kapłanem coś na patenie. Zrzeknij się czegoś z jedzenia, z przyjemności, z pieniędzy. Kto sobie niczego nie potrafi odmówić, ten właściwie nie ma prawa składać ofiarowania.
Prawda przy Komunii św.! Komunia jest złączeniem. Złączeniem serc, złączeniem duchów, złączeniem czynów. Komunia św. mówi: My wszyscy, którzy przy tych samych balaskach klęczymy, tego samego Zbawiciela przyjmujemy, musimy stać razem i razem się trzymać. Między chrześcijanami nie ma miejsca na waśnie, nieprzyjaźń i rozbicie. Jeżeli twoja Msza św. jest prawdziwa, jeżeli nie jest jawną obłudą, żyj z twoim bliźnim jak z bratem i siostrą. Znoś i przebaczaj!
Jednym słowem: Prawda w całej twojej służbie Bożej! Jeśli w niej bierzesz udział, to bierz całkowicie! Bądź współofiarnikiem! Bądź współpokutnikiem! Bądź współcierpiącym! Bądź Szymonem z Cyreny! Bądź Weroniką! Bądź Matką pod krzyżem bolejącą! To jest służba Boża w duchu i prawdzie.
Pewne to bowiem, że złe odprawianie Mszy świętej jest rzeczą straszną. W pewnym sensie moglibyśmy to powiedzieć i o współmodlących się i współofiarujących. Jeżeli Msza św. jest osią całego chrześcijaństwa, to sposób, w jaki my w niej uczestniczymy, posiada zasadnicze znaczenie, jest czymś naprawdę doniosłym.
Kiedy się wie jak się ktoś zachowuje, tak wewnętrznie jak i zewnętrznie, podczas ofiary Chrystusowej, która się ponawia przed naszymi oczyma, to się wie już o nim wszystko. Należyte i wewnętrznie szczere odprawianie Bożej służby jest jakby skrótem praktycznego katolicyzmu. Powiedz mi, co sądzisz o Mszy św., a ja ci powiem, czym jesteś. Msza św. jest cechą wyróżniającą gorącego, letniego i zimnego katolika.