Przed laty pisał pewien bezbożny redaktor: "Dowodem najsilniejszym, jak to Kościół oburzająco gwałci poczucie prawdy i prawa rozumu, jest święto Bożego Ciała. Jeżeli pomyślimy, że w tym dniu za monstrancją przechodzące miliony katolików zobowiązane są wierzyć, że, w następstwie cudownego przeistoczenia, w monstrancji ukrywa się prawdziwe Ciało Chrystusa, to można by poważnie wątpić, czy w ogóle ludzkość zdolna jest do jakiegokolwiek postępu. Królowie, członkowie rządów, generałowie idą w pochodzie za tym czysto pogańskim widowiskiem".
W ten sposób wyrażało się wolnomyślicielstwo o Mszy św., Sakramencie Ołtarza i Komunii św.; uważało je za czysto pogańskie bałwochwalstwo. Wielkiej miary widowisko Męki Pańskiej we Mszy św., na którą codziennie zwołują wiernych głosy stutysięcznych dzwonów, nie byłoby niczym innym, jak smutnym obłędem ludzkości! Jeszcze na widowiska pasyjne można by ostatecznie pójść, - ale na Mszę św. nie pójdzie nikt rozumny, żaden postępowiec! - Twierdzę jednak coś przeciwnego: Uczęszczanie na Mszę św. w niedzielę w XX stuleciu jest najkonieczniejsze, najrozumniejsze i najoczywistsze! Idziemy na Mszę św. niedzielną, bo to nasz święty obowiązek. Nie jest to nic nowego, ale ciągle powtarzamy: człowiek nie jest Bogiem lecz stworzeniem, a jako stworzenie musi służyć swemu najwyższemu Panu i Władcy. To najważniejsza prawda między niebem i ziemią. Być człowiekiem, znaczy służyć Bogu. Kto w to nie wierzy, ten choruje na obłęd wielkości. Człowiek nie uznający niedzieli zaprzecza temu, co jest najważniejsze, co jest fundamentem wszelkiego porządku i obowiązkiem służby Bożej.
Był kiedyś czas, kiedy uczęszczanie na Mszę świętą uważano za wykroczenie, zasługujące na karę śmierci. W Szkocji swego czasu za słuchanie Mszy św. grożono wywłaszczeniem, wygnaniem, a nawet karą śmierci. Protestancki kaznodzieja Knox wyraził się, że wolałby widzieć 10.000 nieprzyjaciół w kraju, jak jedne odprawiającą się Mszę św. W Anglii każdy król przed koronacją musiał przysięgać, że przeistoczenie podczas Mszy św. potępia jako bałwochwalstwo uwłaczające Bogu.
Lecz istnieje jeszcze inny rząd, inny sędzia i inny kodeks prawny, według którego opuszczenie niedzielnej Mszy św. jest wykroczeniem zasługującym na śmierć wieczną. Istnieje tylko jedna religia prawdziwa, tylko chrześcijaństwo, tylko jedna urzędowa służba Boża chrześcijańska, bezkrwawe ponowienie Męki na Golgocie przez Chrystusa i kapłana po wsze czasy i na wszystkich miejscach - Msza św.
Stąd to powszechny obowiązek ludzkości uczestniczenia w ustanowionym przez Boga urzędowym hołdzie całej ziemi, składanym Wszechmocnemu. Stąd prawo, nakazujące wszystkim ludziom, wszystkich czasów i języków, brać udział w tej świętej czynności, w której "przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie okazuje się Bogu cześć i uwielbienie".
Pójście na Mszę św. niedzielną to nie żadne upodobanie dusz pobożnych, żadna sprawa prywatna, lecz przykazanie dla całego świata. Wszelka lekkomyślna nieobecność czy lekceważenie tego urzędowego hołdu ludów, złożonego przez Chrystusa Bogu w dniu Pańskim w oczach Boskiej sprawiedliwości jest wykroczeniem, którego nie można odpokutować nawet przez tysiące lat pokuty i kary w tym życiu.
Nie ma w tym co prawda żadnego przekroczenia ustaw państwowego kodeksu prawnego, ale jest przekroczenie kodeksu Bożego. Albo na Mszę św., albo do piekła. Albo jako pobożny bogomódlca będziesz uczestniczył w pamiątce Męki Pańskiej, rozgrywającej się na ołtarzu, albo pójdziesz na straszne męki w nieszczęśliwą wieczność. Jesteśmy ludźmi, stworzeniami, stworzonymi dla Boga, do Bożej służby, a więc i do urzędowej Bożej służby - do Mszy św.!
Idziemy na widowisko Męki Pańskiej, na Mszę św., bo jesteśmy rozumni. Z prostej roztropności. Czymś oczywistym staje się tu niedzielne wglądnięcie w nasz ubiegły tydzień - przegląd tygodniowy. Nawet gdybyśmy mogli powiedzieć, żeśmy nic złego nie uczynili i nikt by nam tego nie mógł zarzucić i nawet gdybyśmy się nie mieli z czego spowiadać - taki przegląd tygodniowy ileż nam wykaże niedbałości, nie-szlachetności, brutalności, pychy, upodobania w sobie, kierowania się humorem. Choćby tylko w jednej gminie, składającej się z 1000 dusz!
A jeżeli każdy grzech woła o pomstę do nieba, to czyż jeden taki tydzień grzechu nie musi ciążyć nad narodem, jakby ciężka, przedburzowa chmura! Nadciąga groźna burza Bożego gniewu, czarne chmury nieszczęść zaciemniają niebo, błyska się - ludzkość to czuje drżącym sercem. Bóg zagniewany! Bóg musi karać!
Dlaczego te burze gniewu Bożego przechodzą nad nami nieszkodliwie? Dlaczego tak rzadko karze nas Boża sprawiedliwość? Dlaczego Bóg z nami postępuje tak miłosiernie i pobłażliwie? Na te pytania chcę odpowiedzieć. Bóg z nami tak postępuje przez wzgląd na Mszę św. Dzieje się to przez wzgląd na Ciało, które za was będzie wydane. Dla Krwi, która została wylana dla zmazania grzechów. Dla Chrystusa, który się za nas na ołtarzach ofiaruje i prosi za nami, prawdziwie, rzeczywiście, osobiście obecny. Bóg widzi Mękę Chrystusową i dlatego łagodnieje.
I dziś jest podobnie jak ongiś w Wielki Piątek. Straszne trzęsienie ziemi nawiedziło mordującą Boga Jerozolimę. Słońce nie wydało światłości swojej. Namacalne prawie ciemności zaległy krainę. Bojaźń i trwoga zawisły nad ludem. Jeszcze chwila, a Jerozolima, miasto i lud przestaną istnieć. Oto umiera Jezus za grzechy miasta, ludu i świata. Męka dosięga największego napięcia. Bóg przebacza. Bóg cofa zagniewaną prawicę. Trzęsienie ziemi ustaje. Ukazuje się znów promienne słońce.
I od tego czasu wszystko się powtarza. Po każdym grzesznym tygodniu niedziela. A każda niedziela jest dniem ofiary przebłagalnej. Lud staje przed ołtarzem. Przychodzi Jezus i kapłan. Zaczyna się widowisko Męki Pańskiej, Nowego i wiecznego Przymierza. Po szeregu cudownych modlitw następuje wielka święta chwila. Lud rzuca się na kolana. W świętej, rozmodlonej ciszy szepcze głos: Hoc est corpus meum - To jest ciało moje, które będzie za was wydane.
To jest krew moja, która będzie za was przelana na odpuszczenie grzechów.
Jezus, w całej swojej boskiej i ludzkiej naturze obecny, ofiaruje się i modli, jak tylko Wszechmocny i nieskończenie Święty ofiarować się za grzechy i modlić o przebaczenie dla nas potrafi. Burza gniewu boskiej sprawiedliwości przechodzi. Bóg oczekuje. Bóg jeszcze raz okazuje cierpliwość, aż wreszcie będzie za dużo. Wszystko to dokonuje się niewidzialnie, tajemniczo, lecz rzeczywiście.
Można jeszcze raz spróbować. Usuńmy Mszę świętą z oblicza ziemi, a świat przepadnie. Gdyby Chrystus Pan nie przyszedł więcej i nie modlił się za nasze grzechy, wtedy by przyszła karząca sprawiedliwość Boża. Świat mógłby się ostatecznie obywać bez okrętów i elektryczności, bez maszyn i kolei, ale nie mógłby się obejść w swym trwaniu bez Chrystusa, bez przebłagalnej Ofiary za grzechy i bez przeistoczenia.
Musimy wrócić do Mszy św., jeśli nie chcemy zginąć!