Pewien katolicki pisarz powiedział kiedyś, że nie lubi niedzieli. Dzień Pański, uważał, to dzień, w którym sobie chrześcijanie drwią ze swego Boga. Nie wiele poważniej odnoszą się i do Mszy św. Lepszy jest dzień roboczy. Każdy się okazuje, czym jest.
W niedzielę jest wiele udawania, wyrachowania, nadrabiania miną, powierzchowności. Nawet i w ćwiczeniach pobożnych. Msza św. kłamie. Nie sama w sobie i dla siebie, ale święcenie jej przez dzisiejszych katolików.
Udaje się, jakoby ona była czymś najgłębszym, centralnym, obchodzącym cały świat, czymś najważniejszym w życiu, co się odgrywa raz w tygodniu na oczach całej ziemi. W rzeczywistości jednak Msza św. nie wchodzi, a przynajmniej nie głęboko wnika w życie i dzieje świata. Nie jest sercem i duszą chrystianizmu, tak, by życie chrześcijan samych stawało się Mszą św., chociaż prawo Mszy św. jest prawem chrześcijańskiego życia.
Niedziela nie powinna kłamać. Msza św. również nie może kłamać. Musi ona być wiernym wyrazem tego, czym my jesteśmy, co myślimy i czego chcemy. To, co wykonujemy, to nie tylko coś najbardziej Bożego na ziemi, ale zarazem i coś dla ludzi największego. Niedziela ze swoją sumą to ośrodek i szczyt życia-Mszy świętej.
Życie Mszą św. Dlatego pierwszym i zasadniczym przykazaniem chrześcijańskiego życia jest ofiarowanie. Ofiarowanie być musi. Bez ofiarowania nie ma prawdziwie wartościowego życia. Dzisiejsi ludzie wszystko wymyślili, by tylko ziemskie bytowanie uczynić szczęśliwym i pięknym. Ale jednego nie wynaleziono i nigdy nikt nie wynajdzie - życia bez idei ofiarowania. Ofiarowanie musi być! Wie o tym dobrze rolnik, który jęcząc pod brzemieniem podatków, w pocie własnego oblicza uprawia ziemię. Bez ofiary nie ma chleba!
Ofiara być musi! Wie o tym dobrze górnik, który zrzeka się słońca i świeżego powietrza i pracuje w podziemnych czeluściach. Bez ofiary nie ma węgla, nie ma żelaza, nie ma życia gospodarczego. Ofiara być musi! Wie o tym dobrze maszynista kolejowy i żeglarz morski podczas burz i niepogody. Bez ofiary nie ma podróży!
Ofiara być musi! Wie o tym dobrze uczony i pisarz ślęczący przy swojej lampie. Bez ofiary nie ma postępu wiedzy. Ofiara być musi! Wie o tym dobrze każdy polityk i mąż stanu, który czuwa nad powodzeniem i dobrobytem kraju swojego. Bez ofiary nie ma dobrobytu ludzi, ni bezpieczeństwa, ni porządku. Ofiara być musi! Wie o tym ojciec, który się za swoją rodzinę zastawia, matka, która się dzień i noc troszczy o swoich. Bez ofiary nie ma szczęścia rodzinnego. Ofiara być musi! Wie o tym kapłan, który się musi tylu rzeczy wyrzec, by się stać wszystkim dla wszystkich. Bez ofiary nie ma religii, nie ma moralności, nie ma nieba.
Sok żywotny, który krąży w żyłach drzewa ludzkości, to sok ofiary. Krew płynąca w tętnicach społeczeństwa budująco i użyźniająco, to krew ofiary. Bez ofiary nie ma na ziemi dobra, radości i szczęścia. Ofiara być musi! Zrzeczenie się poszczególnych jednostek na korzyść całości.
Nie jest to nowocześnie pomyślane i powiedziane. Nowoczesna kultura chce życia bez ofiary. Nowoczesna kultura buduje bez fundamentu ofiary. "Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki" (Mat. 7, 27). Nasza kultura bez ofiary prowadzi do bankructwa, gdyż społeczeństwa dzisiejsze budują społeczny porządek bez praw i przeciw prawom.
Dlatego to główna część Mszy św. musi być także główną częścią porządku społecznego, religijnego, politycznego i gospodarczego. W godzinie, w której grozi powszechne załamanie nie mamy nic ważniejszego do roboty. Całe ludzkość wszelkich stanów i zawodów musi przyłączyć do pochodu ofiarnego i to, co ma najlepszego, złożyć na patenie.
Na patenie złóżmy ofiarę z rozumu! Niech bezrozumne i bezmyślne gadanie niepotrzebnych słów będzie od nas daleko. Właśnie porządek społeczny wymaga dzisiaj, byśmy dla ratowania całości zrzekli się wszelkich osobistych racji, krótkowzrocznych sądów, partyjnictwa, frazesów dziennikarskich, a stanęli przy ideale prawa naturalnego i Objawienia, ideale i wiecznym i nieodmiennym, który nam nieomylny urząd nauczycielski Kościoła i papieskie encykliki ogłaszają.
Na patenie złóżmy ofiarę z miłości własnej! Kto szuka samego siebie, ten samego siebie zgubi. Wszelki egoizm, nawet i polityczny i gospodarczy, jest niechrześcijański. Bóg chce, by wszystko co żyje, żyć mogło, by mu starczyło miejsca, powietrza i światła.
Na patenie złóżmy ofiarę z naszego stanu posiadania! Samo pojęcie własności wskazuje na to, że coś do nas należy. Lecz to, co posiadamy, musi przez nas służyć dobru powszechnemu. Prawo własności jest świętym prawem natury, lecz i prawo do życia godnego człowieka jest również nienaruszalnym prawem natury. Patena - to narzędzie społecznej równości!
Życie jest Mszą św. Dlatego drugie fundamentalne prawo chrześcijańskiego życia - to przeistoczenie. Wszyscy są w tym zgodni, że dalej tak być nie może. Musi być inaczej. Wszędzie, po kościołach, w parlamentach, na konferencjach jeden rozbrzmiewa głos: "Żądamy zmiany stosunków". Można by powiedzieć, że dziś po całym świecie dzwonią na przeistoczenie, przemianę. Woła się o reformy. Lecz nie wszyscy idą we właściwym kierunku.
Od czasu Lutra jakżeż często dzwonki na przeistoczenie stawały się sygnałami walki. Usunięcia nadużyć szukano nie w odnowieniu człowieka, lecz w zmianie stosunków i całkowitym przewróceniu istniejącego porządku. Ustanawiano nowe religie i formy rządu, nowe systemy gospodarcze. Pozostawali jednak ludzie dawni, starzy, a tym samym i dawne namiętności i siły wywrotowe i niszczycielskie.
Wielkie dzwony przeistoczenia posiadał dotychczas jedynie Kościół w imieniu Jezusowym, jeżeli ich głos został należycie zrozumiany. On to w rzeczywistości, jeżeli tylko gdzieś nie stawiano przeszkód jego wpływom, odnowił oblicze ziemi. Nienawiść przemienił w miłość, rozprzężenie obyczajowe w czystość, krzywdę w sprawiedliwość, nieprzyjaźń w spokój, przekleństwo w błogosławieństwo. Nowsza historia misji dowodzi, że Kościół i dzisiaj obecnemu pokoleniu mógłby dopomóc w wielu krajach do zachowania pokoju, gdyby europejska bezbożność i chciwość nie utrudniała i nie krzyżowała jego Bożej polityki.
Co zaś Kościół czyni w wielkim zakresie, to myśmy powinni czynić w małym. Dzwonki przeistoczenia wołają przede wszystkim o świętość duszy! Reformy światowe i reformy ludowe zaczynają się zawsze od reformy samego siebie. Iluż to katolików w mszy życia swego nie wychodzi poza kazanie? Słuchają, ale się nie przemieniają. A przecież przemienienie to istotna i najważniejsza część Mszy i tej na ołtarzu i tej mszy życia!
Życie jest Mszą św. Dlatego trzecie zasadnicze prawo naszego życia to komunia! Żyjemy w czasach pelagiańskich (herezja, zaprzeczająca potrzebę łaski Bożej do życia chrześcijańskiego). Myślimy, mówimy i czynimy po pelagiańsku. Wszystkiego chcemy dokonać o własnych siłach. Wychowanie w naszych szeregach jest czysto pelagiańskie, wszystko robimy tylko z pomocą przyrodzonych środków. Mówi się wprawdzie młodzieży przy nauce szkolnej o łasce, Kościele, modlitwie i sakramentach, ale te świętości nie są duszą jej wychowania. Polityka jest czysto pelagiańska, bez Kościoła, bez Chrystusa, bez środków łaski.
Reformy społeczne są pelagiańskie. Mówię w ogóle, nie o wyjątkach. Pomysły reform nie zaprzeczają może wprost środków łaski, ale ich w zasadzie nie uznają. Postępuje się zazwyczaj tak, jakoby przy wszystkich wielkich zagadnieniach naszych czasów, a zwłaszcza zagadnieniach społecznych, nic nie zależało w pierwszej linii od środków łaski, lecz wszystko jedynie od ludzkich wysiłków i ludzkiej woli. Reforma społeczna chce sama siebie za włosy z bagna wyciągnąć.
Tak Nowy jak i Stary Testament nie pozostawiają tu żadnej wątpliwości. Albo się buduje z Bogiem, albo się buduje nadaremnie.
"Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, strażnik czuwa daremnie."
Beze mnie nic uczynić nie możecie - mówi Chrystus. Bez łaski i kościelnych środków łaski nie ma społecznej miłości. Bez łaski i kościelnych środków łaski nie ma społecznej sprawiedliwości. Bez łaski i kościelnych środków łaski nie ma społecznej wyrozumiałości, ustępliwości i pokoju narodów i klas.
Ostatecznie bez Jezusa można by wskazać, co czynić, by odwrócić katastrofę. Ale ani bogaci ani ubodzy nie będą mogli bez Jezusa zdobyć się na społeczną miłość i sprawiedliwość, na gotowość do pokoju i cierpliwości, cnót tak potrzebnych, by pożar wojny światowej wszystkich przeciwko wszystkim zażegnać.
Stąd płynie konieczność trzeciej istotnej części Mszy św., fundamentalne prawo prywatnego i społecznego życia, zjednoczenie z Jezusem, komunia. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie pożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi jego, nie będziecie mieli ani nadprzyrodzonego, boskiego życia duszy w sobie, ani życia społecznej miłości i sprawiedliwości.
Trzecia część Mszy św., Komunia, zjednoczenie z Jezusem, wielki środek aby osiągnąć komunię świata, zjednoczenie człowieka z człowiekiem, bogatego z ubogim i ubogiego z bogatym, naród z narodem. Przez Komunię sakramentalną do komunii społecznej! Przez zjednoczenie z Jezusem do zjednoczenia z ludźmi!
Życie jest Mszą św.! Pod koniec Mszy św. jest błogosławieństwo. Mówię pod koniec. Najpierw bowiem być musi ofiarowanie, przeistoczenie i Komunia. Dopiero na końcu przychodzi błogosławieństwo. Praw świata nie możemy zmienić, i to tak duchowych, jak i materialnych, nadprzyrodzonych jak i przyrodzonych. Błogosławieństwo, dobrobyt i powodzenie, tak poszczególnych jednostek jak i całych narodów, zawisło od tego, w jakim stopniu uczestniczymy z Kościołem w ofiarowaniu, przeistoczeniu i Komunii.