Kiedy w lutym 1529 r. w Bazylei protestanci zniszczyli i wyrzucili z dawnych katolickich świątyń, przez siebie zajętych, obrazy i figury święte, pisał z triumfem Ekolampadius, były proboszcz od św. Marcina, do swojego przyjaciela Capito do Strassburga te znamienne słowa: "Missa exspiravit! Msza św. w Bazylei zamarła".
Msza św. jest sercem całego katolicyzmu, przedziwnie ponawiającym swoją ofiarę Chrystusem, jak Papież, głowa całego katolicyzmu, jest przedziwnie nauczającym dalej Chrystusem. Wszystko w całym Kościele zwraca się do serca i głowy, a zatem do Mszy św. i do Papieża.
Jeżeli Msza św. w jakimś narodzie jest zaniedbana, to i cały tamtejszy katolicyzm będzie bezkrwisty i suchotniczy. Jeżeli zaś Msza św. w jakimś narodzie zamarła, to z nieubłaganą koniecznością, wcześniej czy później, Kościół w tym narodzie musi zamrzeć. Jeżeli zaś gdzieś daje się zauważyć odrodzenie Mszy świętej, to jest to niezawodny znak, że zbliża się wiosna religijna.
Ponieważ Msza święta to ciągle żyjący Chrystus, przeto bezwarunkowo muszą się w niej uzewnętrzniać trzy wielkie idee: idea ofiary, przeistoczenia i zjednoczenia, czyli komunii. Chrystianizm bowiem, a konsekwentnie i Msza święta jest oddaniem się, przemienieniem i zjednoczeniem. - Powiedzcie mi, jak w waszej parafii odnoszą się ludzie do tych trzech czynników, a ja wam powiem, jak wygląda wasz katolicyzm.
Prawem zasadniczym chrześcijaństwa, a więc i Mszy św., jest idea ofiary. Kiedy wierni zgromadzeni na Mszę św., przez pokropienie, modlitwy u stóp ołtarza i Kyrie eleison ze swoich win zostali oczyszczeni, a przez Lekcję, Ewangelię i kazanie oświeceni i zagrzani, przeszli przedsionek miejsca świętego, wtedy kapłan zdejmuje nakrycie z kielicha, bierze na złoconej patenie święty chleb i składa Najwyższemu dar ofiarny. Nazywamy to ofiarowaniem.
Cóż to jest ofiarowanie? Podwójne można rozróżnić ofiarowanie: ofiarowanie wiary i ofiarowanie czynu. Ofiarowanie bowiem wierzy i daje. Hostia podnoszona na patenie do nieba jest przede wszystkim wyznaniem wiary. Uznaniem najważniejszej religijnej prawdy: należę do Boga. Hostia mówi imieniem ludu: "Bogu należy oddać, co jest boskiego. Jestem dziełem Boga. Dlatego Bóg jest moim Panem i Właścicielem wszystkiego, co tylko posiadam".
Człowiek nowoczesny akcentuje silnie swoje prawo do własności. Energicznie podkreśla różnicę między tym, co "moje" i "twoje". Słowem "moje" określa absolutne władztwo i bezwzględną rozporządzalność jakąś rzeczą. Jest to nauka błędna. Nowoczesne kapitalistyczne pojęcie własności stoi w wyraźnej sprzeczności z pojęciem własności chrześcijańskim, podkreślonym tak dobitnie w Hostii ofiarnej na patenie.
Prawo do własności prywatnej jest oczywiście czymś zamierzonym przez Boga. Porządek społeczny nie da się utrzymać bez własności prywatnej. Gdzie nie ma prywatnej własności, tam jest wojna wszystkich przeciwko wszystkim, albo człowiek staje się niewolnikiem państwa. I dlatego to właśnie siódme i dziesiąte przykazanie są społeczną koniecznością. Nie kradnij! Nie pożądaj cudzej własności!
Hostia na patenie przypomina nam, że istnieje nie tylko ludzkie prawo do własności. Przede wszystkim i nade wszystko bowiem prawo do własności ma P. Bóg. Musimy oddać Bogu, co jest Bożego. Pismo Boże ustawicznie powraca do tej myśli. "Twoje jest niebo i Twoja jest ziemia; Ty założyłeś świat wraz z tym, co go napełnia" (Ps. 89,12). "Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia, świat i jego mieszkańcy" (Ps. 23, 1). "Do Mnie należy srebro i do Mnie złoto - wyrocznia Pana Zastępów" (Ag. 2, 8). Prawa Boże wchodzą również w prawa ludzkie do własności prywatnej. Wchodzą dzisiaj w państwach liberalnych, wejdą jutro i w państwach socjalistycznych.
Żyjemy w czasach, w których buduje się wiele kościołów. Sprawę budowy domów Bożych, jak i wielu innych wielkich dzieł katolickich, można rozwiązać jedynie łącznie z zagadnieniem własności. Pożyteczne byłoby w tym celu przeczytanie 29 rozdziału pierwszej księgi Paralipomenon czyli Kronik. Izrael stanął przed świątynią. Wówczas przemówił król Dawid do ludu: Wielkie jest dzieło, nie człowiekowi bowiem gotuje się mieszkanie, ale Bogu. A jam ze wszystkich sił moich przygotowywał nakłady na dom Boga mego. A również lud ofiarował z napełnionych rąk.
Król Dawid weselił się weselem wielkim. Ale na koniec wyznał sam Król: Błogosławiony jesteś Panie Boże Izraela. Twoja jest, Panie, wielmożność i moc i sława i zwycięstwo i Tobie chwała, bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, Twoje jest; Twoje jest, Panie, królestwo i Tyś jest nad wszystkimi książętami. Twoje są bogactwa i Twoja jest sława; Ty panujesz nad wszystkim, w ręce Twojej moc i możność, w ręce Twojej wielkość i rozkazywanie wszystkiemu. Teraz tedy, Boże nasz, wyznajemy Tobie i chwalimy imię Twoje sławne. Cóżem ja i co jest lud mój, żebyśmy Ci mogli to wszystko obiecywać? Twoje jest wszystko, a cośmy z ręki Twej wzięli, daliśmy Tobie. Bośmy goście przed Tobą i przechodnie, jako i wszyscy ojcowie nasi; dni nasze jako cień na ziemi, a nie masz żadnego przedłużenia. Panie Boże nasz, wszystek ten dostatek, który zgotowaliśmy na zbudowanie domu Imieniu Twojemu świętemu, jest z ręki Twojej i Twoje jest wszystko. Wiem, Boże mój, że serc doświadczasz i szczerość miłujesz; przeto i ja w szczerości serca mojego ochotnie ofiarowałem to wszystko i Twój lud, który się tu znalazł, widziałem z wielkim weselem ofiarujący Tobie dary (Paralip. Ks. I, 29, 10-18). Tak to król Dawid cieszy się, dziękuje i chwali Boga. Lecz przez tę całą mowę przewija się jedna myśl, sama z siebie oczywista, że oddajemy Bogu tylko to, co jest Jego własnością.
O tym nigdy nie należy zapominać, kiedy się wspiera jakieś wielkie katolickie dzieło. Poddajmy rewizji nasze pojęcie własności prywatnej. Nasze posiadłości i nasze dobra należy rozpatrywać w świetle Hostii ofiarnej złożonej na patenie. Nie propaganda jest rzeczą pierwszą, ale ewangeliczny pogląd na dobra ziemskie, jak u pierwszych chrześcijan. Katolik żyje ze Mszy świętej i może mówić wielkodusznie ze św. Pawłem: "Wszystko jest nasze, my zaś Chrystusowi, a Chrystus Boży" (I. Kor. 3, 2).
Widzieliśmy, że ofiarowanie jest uznaniem chrześcijańskiego pojęcia własności. Kiedy w nim współuczestniczymy, a we Mszy św. musimy współuczestniczyć, to wyznajemy naszą wiarę w najwyższe, Boże prawo do własności i rozporządzania wszystkimi ziemskimi rzeczami. Z tego zaś samorzutnie wynika druga rzecz. Ofiarowanie staje się samo z siebie czynem i życiem. Przeradza się w społeczność ofiarną. Ludzie użyczają sobie i wspomagają się nawzajem. Działanie Hostii ofiarnej - to stwarzanie i utrzymywanie społeczności.
Jasno to widzimy na pierwszych gminach chrześcijańskich w Jerozolimie. Dzieje Apostolskie stwierdzają, że pierwsi chrześcijanie trwali w nauce apostolskiej, w bratniej społeczności, na łamaniu chleba i modlitwie. Innymi słowy, zasadą ich jedności był "papież i Msza św." Jedna głowa i jedno serce. Lecz Dzieje Apostolskie ciągną dalej: Wierni trzymali się wszyscy razem i mieli wszystko wspólne. Sprzedawali swoje dobra i posiadłości, a dochód rozdzielali między innych, wedle ich potrzeby. Społeczeństwo hostii ofiarnej było społeczeństwem wzajemnej pomocy.
Hostia, jak już widzieliśmy, poprawia ludzkie pojęcie własności przez prawo własności Boże. Ale ona poprawia również prawo własności prywatnej przez prawo własności społecznej. Każdy człowiek jest jednostką indywidualną, ale jest i zarazem jednostką społeczną, częścią społeczności ludzkiej i to tak naturalnej, czyli państwa, jak i nadprzyrodzonej, czyli Kościoła. Dlatego to, jak podkreśla Pius XI w swojej encyklice Quadragesimo anno, wszelkie posiadanie jest nie tylko rzeczą prywatną, ale i socjalną, czymś, co obchodzi całość. Oczywiście nie w sensie komunistycznym. Komunizm bowiem przykłada rewolwer do piersi i powiada: Bracie, co twoje to i moje. Ale w sensie pierwszych gmin chrześcijańskich. Pierwsi chrześcijanie dawali sobie nawzajem według potrzeby i mówili: Bracie, co jest moje, to powinno być i twoje! Wtenczas wierzono w społeczne zadanie posiadania.
Katolicyzm jest dwuręczny. Jedna ręka otrzymuje, druga daje. Katolicyzm jest dwuręczny, bo się wywodzi od Chrystusa. Chrystus otrzymał wszystko od swojego Ojca (Jan 3, 35), a co otrzymał, to rozdał innym. Chrystus to wielki szafarz: nieskończony i wszystko posiadający i wszystko rozdający. A jak Chrystus tak i my. Jak Chrystus tak i chrześcijanin powinien posiadać dwie ręce: jedną do brania, drugą do dawania. Chrześcijanin, który posiada tylko rękę do brania, a nie posiada drugiej do dawania, jest dziwolągiem i potworem. A nawet byłoby to już potwornością, gdyby ręka do brania była niezwykle silnie rozwinięta, a do dawania słaba, zbyt ściśnięta i chroma. Między bowiem biorącym i dającym musi być harmonia.
Wiadomo wszystkim, że liturgiczny, ze Mszy świętej wyrastający katolicyzm jest dwuręczny. Nowożytne państwa opowiedziały się za jak najsilniejszą ochroną granic, i w tym celu ponoszą ogromne materialne i osobiste ofiary. Jest to niby zastosowanie zasady, że najlepszą ochroną własności prywatnej jest ochrona granic. Lecz o ileż ważniejsza jest obrona przed nowoczesnym bezbożnictwem, materializmem i zdziczeniem obyczajów! A właśnie taką stanicą ochronną jest miłość chrześcijańska.
Katolicyzm dzisiejszy tylko pod tym warunkiem spełni swe ogromne zadania, że wszelką własność będziemy rozpatrywali w duchu zasady ewangelicznej: oddajcie Bogu, co jest Bożego, a ludziom, co jest ludzkiego!