Kwestia częstej Komunii staje się sporna już w IV wieku. Wszak już św. Hieronim na początku V w. wspomina o licznej literaturze, omawiającej ten przedmiot. Już wtedy pytano się, co jest lepszym: czy częsta i codzienna Komunia św., czy rzadsza. Na takie pytania odpowiada św. Hieronim Lucyniuszowi, św. Augustyn Januaremu.
Co spowodowało pojawienie się tego zagadnienia? Za czasów Konstantyna W. pomnażały się niepomiernie zastępy chrześcijan. Niestety, do łona Kościoła weszło wtedy dużo także elementu pogańskiego, który przyjmował chrzest nieraz tylko z pobudek czysto ziemskich i utylitarystycznych, po prostu dla tego, że czasy się zmieniły, że marka chrześcijańska teraz więcej popłaca. Odbiło się to zaraz na całym życiu chrześcijańskim, pojawiła się też i oziębłość dla Eucharystii, która w czasach prześladowania tak wielką rolę odgrywała. Chrześcijanie, nad którymi już nie wisiał miecz prześladowczy, nie odczuwali tak gorąco potrzeby szukania sił i pomocy w chlebie żywota. Zwolna praktyka przerodziła się w zagadnienie czysto teoretyczne.
Wyżej wzmiankowany list św. Augustyna zaznajamia nas dokładnie ze sposobem rozumowania ówczesnych chrześcijan. Jedni przyjmowali codziennie ciało P. Jezusa, by w Komunii św. czerpać pomoc i lekarstwo przeciw pokusom i trudnościom na drodze zbawienia; inni, uwzględniając więcej niezmierzoną godność Sakramentu, wstrzymywali się przez jakiś czas od Komunii św., by się godniej do niej przygotować. Jakoż rzeczywiście te dwie myśli pozostały aż do naszych czasów źródłem różnicy poglądów w tym przedmiocie.
Jak już wtedy ostro ten spór się zarysował, mamy oczywisty dowód w sławnych "Collationes" Kasjana. Według zapisanego tu opowiadania opata Teonasa, między egipskimi mnichami byli i tacy, którzy tylko raz do roku do Komunii św. przystępowali, bo uważali się niegodnymi częstszej Komunii. Szczegół ten miał na pewno miejsce już w początku w. V.
Pierwsi nauczyciele chrześcijan, Ojcowie św., oświadczyli się jednomyślnie za codzienną Komunią św.
Św. Chryzostom walczył bardzo gorącymi słowy ze zwyczajem, jaki się już za jego czasów rozpowszechnił, że chrześcijanie przystępowali do Komunii świętej w pewnych tylko odstępach, np. w większe święta. Na tle nauki św. Pawła objaśnia wiernym, że ten apostoł "jeden tylko czas uważał za odpowiedni do... Komunii, mianowicie: czystość sumienia". Stąd nikt nie powinien powodować się tą okolicznością, że w jakimś dniu nie ma święta. "Dniem świątecznym jest... czystość sumienia..., jeżeli to masz, zawsze możesz święto obchodzić i nieustannie przystępować" (do Komunii św.) Na innym miejscu wyrzuca wiernym, że przystępują do stołu Pańskiego ze zwyczaju, dlatego że nadszedł wielki post, lub święto epifanii (6 stycznia). Atoli nie jest to czas pożywania ciała Pańskiego: ani epifania, ani wielki post nie czyni godnymi tych, którzy przystępują (do Komunii), lecz duszy szczerość i czystość. Z tą zawsze przystępuj, bez niej nigdy."
Ale przecież po dłuższej przerwie można z godniejszym przygotowaniem do stołu Pańskiego przystąpić! - I na tę trudność odpowiada kilkakrotnie św. Chryzostom. "To bowiem - mówi on - jest przykrym, że nie czystością duszy, ale długością czasu mierzysz godność przygotowania się do Komunii świętej i że masz to za pobożność, że rzadziej przystępujesz, nie wiedząc o tym, że niegodna, choćby tylko jednorazowa Komunia na naganę zasługuje; godna zaś, choćby częsta, rodzi zbawienie. Nie jest to zuchwalstwem, częściej przystępować! Czemuż tę rzecz czasem mierzymy? Czasem przystępowania niechaj będzie czystość sumienia." - Znów indziej pyta się: "Powiedz mi, czy sądzisz, że, stając się po roku uczestnikiem stołu Pańskiego, zdołasz w ciągu 40 dni poprawić się z grzechów tego całego czasu.... Naigrawasz się, o człowiecze. A mówię to nie w tym celu, aby was i od tej jednej Komunii powstrzymać, ale raczej w celu okazania wam mej woli, abyście bez przerwy do świętych tajemnic przystępowali."
Podobnie i św. Hieronim oświadcza się przeciw temu, jakoby "jeden lub dwa dni odroczenia Komunii św. miały chrześcijanina więcej uświęcić, niż gdybym jutro lub później godnym był tego, czego dzisiaj byłem niegodnym". Mówi on wprawdzie w tym samym liście o rzymskim zwyczaju codziennej Komunii, że go ani nie chwali, ani nie gani, ale w rzeczywistości był za codzienną Komunią, jak to widzimy z jego listu do Licyniusza. Zapytany przez niego o swój sąd o zwyczaju codziennej Komunii w Rzymie i w Hiszpanii, każe zachować ten zwyczaj, i "Eucharystię bez potępienia naszego i wyrzutu sumienia zawsze przyjmować, słuchając głosu psalmisty: Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan" (Ps. 39, 9).
Św. Apoloniusz również polecał swym zakonnikom codzienną Komunię św.
Bez wątpienia atoli największy wpływ na wieki późniejsze wywarła powaga św. Augustyna. Wprawdzie na pierwszy rzut oka, wydaje się on być niezdecydowanym, kiedy, przedstawiwszy owe dwa różne poglądy, o których wspomnieliśmy powyżej, mówi: "Niechaj każdy to czyni, co według sumienia swego uważa za stosowne". Przez to jednak nie chciał nic innego powiedzieć, jak tylko, że zarówno miłość, nagląca do ustawicznego łączenia się z Bogiem, jak pokora i odczucie swej niegodności, powstrzymujące na jakiś czas od Komunii świętej, są prawdziwymi, choć różnymi objawami czci Boga. Tak uczcili Pana Zacheusz i setnik ewangeliczny. Jeden z nich cieszył się, że może przyjąć Bożego gościa w swym domu; drugi przez wzgląd na swą niegodność nie chciał do tego dopuścić. Na tym właśnie przykładzie wyjaśniając myśl swoją, tak kończy Augustyn św.: "Żaden z nich nie ubliża ciału i krwi Pana, ale wzajemnie usiłują czcić najzbawienniejszy Sakrament.... Albowiem jeden przez cześć nie odważa się codziennie przyjmować ciała P. J, drugi zarówno przez cześć lęka się w jakiś dzień opuścić" (Komunię św.). Jak więc widzimy, chodziło tu o pojednanie dwu czysto podmiotowych zapatrywań.
Zresztą św. Augustyn okazywał się zawsze zwolennikiem codziennej Komunii św. Tak np. na początku mowy, wygłoszonej o Eucharystii do niedawno ochrzczonych, odzywa się: "Powinniście wiedzieć, coście przyjęli.... i co na każdy dzień przyjmować macie".
Porusza tę kwestię św. Augustyn jeszcze w mowach, poświęconych tłumaczeniu modlitwy Pańskiej, gdzie przez chleb codzienny rozumie między innymi także chleb eucharystyczny. W ogóle stanowisko św. Augustyna tak było jasne, że późniejsi kościelni pisarze niejednokrotnie na niego się powoływali.
To samo stanowisko zajmuje św. Chromacjusz, biskup Akwilei (V w.). Należy on także do szeregu tych, którzy zapatrywania swe na tę kwestię opierali na prośbie z modlitwy Pańskiej o "chleb codzienny". Tym chlebem jest u niego ciało Zbawiciela. "Nakaz mamy prosić codziennie o ten chleb; tj., abyśmy, za miłosierdziem Pana, stali się godnymi przyjmować codziennie chleb ciała Pańskiego."
Nieco odmiennie wyraża się w tym samym wieku Geunadiusz z Marsylii w dziele "De ecclesiasticis dogmatibus. Dzieło to w czasach późniejszych wywierało olbrzymi wpływ dlatego, że uważano je mylnie za dzieło św. Augustyna. I ono też później powodowało w wielkiej części różnicę poglądów na sprawę codziennej Komunii. "Codziennej Komunii Eucharystii - pisze Gennadiusz - ani nie chwalę, ani nie ganię... Radzę jednak i napominam, by we wszystkie niedziele do Komunii św. przystępowano, jeżeli tylko dusza wolna jest od upodobania w grzechu." Nie jest więc Gennadiusz zupełnym przeciwnikiem codziennej Komunii św., ale, że jej też stanowczo nie zalecał, więc pogląd jego w ówczesnej literaturze jest dość odosobniony.
Już autor dzieła "De sacramentis", mylnie przypisywanego św. Ambrożemu, pochodzącego z V lub VI w., domaga się, dość energicznie, codziennej Komunii św. "Ilekroć razy - mówi - krew bywa ofiarowaną, na odpuszczenie grzechów bywa ofiarowaną, powinienem ją przeto zawsze przyjmować, ażeby mi zawsze grzechy bywały odpuszczane. Ja, który zawsze grzeszę, zawsze powinienem mieć lekarstwo"... "Jeżeli to chleb codzienny, czemuż go dopiero po roku pożywasz.... Przyjmuj codziennie, co ci codziennie jest pomocnym: tak żyj, abyś codziennie mógł przyjmować."
Świadectwo to jest i pod tym względem bardzo ciekawe, że wprowadza w naszą kwestię nowy punkt widzenia, tj. pojęcie ofiary. Podczas, gdy dotychczas ciało Pana Jezusa było przeważnie uważane tylko za pokarm, Komunia św. za ucztę duchowną, to tu występuje ciało Pana Jezusa jako ofiara za grzechy, Komunia św. jako udział w tej wielkiej ofierze. Później ta myśl jeszcze wyraźniej wystąpi.
Do częstej Komunii św. napomina także św. Benedykt w swej regule.
Wiek VII pozostawił nam dwa głównie świadectwa.
Św. Ildelfons z Toledo (+ 677) zapytuje: "Czegóż bowiem tak pożąda Bóg, jak nie tego, by codziennie mieszkał w nas Chrystus, który jest chlebem żywota". Obszerniej omówił sprawę codziennej Komunii świętej św. Izydor z Sewilli (+ 636). Przytoczymy tu tylko pierwszą część jego świadectwa; drugą podamy poniżej. "Niektórzy mówią - są jego słowa - że Eucharystię należy codziennie przyjmować, jeżeli tylko jaki grzech nie przeszkadza; o codzienne bowiem podanie tego chleba prosimy z rozkazu Pana, mówiąc: Chleba naszego... Zaiste słusznie tak mówią." Pogląd ten przejęli potem liczni pisarze, powtarzali go dosłownie lub z małymi tylko zmianami w swych dziełach. Uczynili to np. sławny arcybiskup Moguncji Rabanus Maurus (+ 858), dwaj pogromcy adopcjanizmu w Hiszpanii, Eteriusz i Beatus w liście do Elipanda itd.
W VIII w. wybitnym apostołem codziennej Komunii jest W. Beda (+ 735). W liście do Egberta, biskupa Yorku, skarży się na niedbalstwo księży, że o tym ludu nie pouczają, samego zaś Egberta zachęca, aby objaśniał wiernym, "jak zbawiennym jest dla chrześcijan wszystkich stanów codzienne pożywanie ciała i krwi Pańskiej".
Na Wschodzie w tym samym okresie kwestii codziennej Komunii św. dotknął św. Anastazy Synaita (+ 700) w swych "Quaestiones". Na jednym miejscu stawia sobie pytanie, czy lepiej jest bezustannie pożywać ciało Pańskie, czy po jakiejś przerwie. Jednak nie daje na nie żadnej odpowiedzi, lecz tylko ogranicza się na przytoczeniu kilku wyjątków z homilii świętego Chryzostoma o godnym do Komunii przygotowaniu. Na innym miejscu stwierdza tylko ogólnikowo, że "dla niektórych dobrą jest codzienna Komunia, dla innych nie jest odpowiednią; są zaś i tacy, którzy wcale do Komunii przystępować nie powinni". Toż w swej "Oratio de s. synaxi" mówi tylko o warunkach dobrego przysposobienia do Komunii św.
Jeżeli te miejsca są własnością św. Anastazego, to widoczna, że uważa on nasze zagadnienie za rzecz całkiem podrzędną; jego głównie obchodzi sprawa przygotowania do Komunii. Stanowisko to tłumaczy nam dobrze jego "Oratio de s. synaxi", gdzie w bardzo jaskrawych wyrazach maluje nam ówczesne, gorszące do najwyższego stopnia stosunki, ówczesne lekceważenie wielkiego Sakramentu. Według tej relacji wielu z grzechami na sumieniu do Komunii przystępowało; wielu czas, na przygotowanie przepisany, obracało na rozmowy
I śmiechy w kościele; inni nawet do kościoła nie wstępowali, ale zabawiali się w najlepsze przed kościołem, wysyłając co chwilę kogoś na zwiady, czy "już się zbliża czas Komunii; wtedy nagle, jak psy, wpadali i z porwanym mistycznym chlebem wychodzili".
Oczywiście, że naocznemu świadkowi takiej bezbożności, trudno było zachęcać do częstej i codziennej Komunii. Stąd też i św. Anastazy głównie sprawę przysposobienia musiał mieć na oku.
Zapewne dla podobnych powodów tego samego zdania był św. Teodor Studita (+ 826). W liście do niejakiej Makary, żony urzędnika na dworze carogrodzkim, która już od kilku lat rzadko do Komunii przystępowała, pisze, że Komunii nie należy przyjmować "ani rzadko, ani codziennie, lecz z czystym sumieniem". Jedynym terminem w tej sprawie jest czystość sumienia, i dobrze czyni ten, kto w celu dopięcia pożądanej czystości Komunię św. odracza, choćby przez czas dłuższy.
Jeżeliby jednak kto posiadał lśniącą czystość sumienia, to, wnioskować można, mógłby, według św. Teodora, codziennie ciało Pańskie pożywać, póki sumienia grzechem nie zbruka. Zresztą sam ten wielki, święty zakonnik codziennie mszę św. odprawiał, co nie było wówczas powszechnym zwyczajem, i swoim zakonnikom codziennie do Komunii św. przystępować nakazywał.
Poza tymi dwoma pisarzami nie napotykamy już na Wschodzie śladów sporu o częstą Komunię. Możemy śmiało powiedzieć, że po wieku V spór ten właściwie na Wschodzie nie istniał. Wschód za bardzo był zajęty innymi sprawami. W ogóle Wschód od swoich początków nie lubił się zajmować zagadnieniami natury więcej praktycznej; tu przeciwnie jak na Zachodzie, niemal wszystkie spory toczyły się około kwestii czysto dogmatycznej natury. Prócz tego sam zwyczaj codziennej Komunii św. był na Wschodzie o wiele mniej, rozpowszechniony.
Wróćmy do Zachodu. Tu z IX w. spór o częstą Komunię staje się coraz żywszym. Znów spotykamy w literaturze zapytania i odpowiedzi na ten temat. Tak np. Amalariusz z Metzu odpisuje na takie pytanie niejakiemu Guntradowi: Amalariusz broni codziennej Komunii. W tym celu powołuje się na dawne rozporządzenia kościelne (conc. Antioch. I. c. 2). Ponieważ z listu Guntrada wywnioskował, że on się skłania do zdania Gennadiusza, więc zachęca go gorąco, by raczej św. Augustyn a zwłaszcza list jego do Januarego, był mu przewodnikiem w tej kwestii. Wreszcie, jak gdyby z obawy, żeby Guntrad źle Augustyna nie zrozumiał, sam mu myśl jego tłumaczy: " Według Augustyna, kiedy u siebie spostrzeżesz pobożne uczucie, spożywaj ciało Pańskie... nie odwlekaj do niedzieli, bo nie wiesz, czy jej dożyjesz". Tę samą myśl porusza ten pisarz jeszcze na innym miejscu.
Bardzo dokładnie zajął się naszą kwestią płodny pisarz Walafrid Strabo (+ 849). Poświęcił jej cały długi rozdział w swym dziele "De rebus ecclesiasticis". Wspomina w nim naprzód o różnych, istniejących w dawnych czasach, poglądach a wreszcie wyłuszcza swoje zdanie za codzienną Komunią. - Opierając się na dawnej i poważnej tradycji Kościoła, taki sąd wydaje: "Jeżeli żydzi codziennie swe cielesne ofiary z rozkazu Pana składali, czemużby chrześcijanie nie mieli codziennie ofiarować swych duchownych hostii... Dla chrześcijan wszystkie dni winny być świątecznymi i jest to najrozumniejszym, abyśmy we wszystkie dni tajemnice święte sprawowali. I o ile nam nie przeszkodzą cięższe ciała lub duszy skazy, ciała i krwi Pańskiej, bez czego żyć nie możemy, zawsze pożądajmy... i spożywajmy, naśladując w tym zbawienny przykład pierwotnego Kościoła". Owszem, Strabo nie ma nic nawet przeciw temu, gdyby ktoś kilka razy na dzień do Komunii św. przystępował, gdzie taki zwyczaj istnieje.
W 1074 r. Grzegorz VII zachęca księżnę Matyldę do częstej i codziennej Komunii św., powołując się na powyżej przytoczone słowa z przypisanego mylnie św. Ambrożemu dzieła "De sacramentis". Posiadamy jeszcze z tego okresu kilka poważnych głosów na korzyść codziennej Komunii św., ale jednak wiek XI i XII jest już przełomowym. Już od tego czasu więcej akcentuje się niewysłowioną godność Eucharystii a mniej jej charakter zaradczy przeciw słabościom człowieka, więc też naturalnym następstwem coraz częściej pojawiają się glosy przeciw codziennej Komunii św.
Jeszcze we w. X. Rateriusz, biskup Werony, wygłosił tak skrajne zdanie, że w całej literaturze chrześcijańskiej nie znajdziemy czegoś podobnego. Częste rozmyślanie nad groźbą św. Pawła o niegodnej Komunii (I. Kor. II, 27), jako też rozczytywanie się w homiliach św. Chryzostoma nad listem św. Pawła do żydów, gdzie jest mowa o przygotowaniu się do godnej Komunii, tak nań podziałały, że zaczynał się obawiać, by kiedyś nie wstrzymał się całkowicie od odprawiania mszy św. Być może, że ta przesada jest wynikiem rozdrażnienia chwilowego w jakie go wprawił list Patryka, w którym tenże trochę ironicznie wyrzuca Rateriuszowi, że za rzadko mszę św. odprawia. W każdym razie, choćby się Rateriuszowi nie przypisało dosłownie tak skrajnej przesady, to jednak trzeba go uważać za zdecydowanego obrońcę rzadkiej Komunii św. Zdanie to odtąd będzie coraz bardziej zyskiwało na przewadze.
Dokładnie charakteryzuje nam pojęcia okresu przejściowego znana modlitwa św. Anzelma (XII w.). "Zbyt bowiem jestem niepewny, - mówi w pokorze do Boga przed mszą św., - co by mi było pożyteczniejszym, czy opuścić, czy też odprawiać (mszę św.)... O innych nie wiem, co raczej obiorą, ale o sobie to wiem, że raczej wolę Bogu służyć, chociaż nie mogę zupełnie od złości moich się powstrzymać, jak z obawy przed grzechem, służbę Jego opuścić".
Ta "niepewność" stanowiska względem zagadnienia częstej Komunii, szczerze wyznana przez św. Anzelma, tak wielkiego teologa, umożliwia nam ocenę rzeczywistej trudności tego zagadnienia. Dla nas straciło ono dziś tę mgłę niejasności, bo przyszły nam z pomocą orzeczenia kościelne, ale przedtem biedziły się tu umysły nawet bardzo potężne. Uwagę tę chcieliśmy zrobić umyślnie u wstępu do nowego kierunku, który teraz śledzić nam przyjdzie.
Ze św. Anzelmem wchodzimy w czasy teologii scholastycznej. Scholastyka cała, zajmując się więcej badaniem natury i istoty Eucharystii, postawiła tak wygórowane wymagania względem codziennej Komunii św., że zwyczaj ten, gdyby nawet istniał jeszcze, musiałby zwolna przyjąć bardzo szczupłe rozmiary. Doszło do tego, że z czasem trzeba było szczególniejszego pozwolenia na czterokrotną np. w ciągu roku Komunię. Kilka takich wypadków podają Bollandyści. Pomijamy je jednak, bo obchodzi nas głównie rozwój nauki o częstej Komunii, nie praktyki. Zaznaczyć tylko musimy, że te skrajne poglądy są płodem upadłych już szkół teologicznych, nie zaś pierwszych przedstawicieli teologii scholastycznej. Owszem, stanowisko tych ostatnich, odmienne wprawdzie od stanowiska dzisiejszej teologii katolickiej, jednak bardzo energicznie, jak na owe czasy, popierało życie eucharystyczne.
Stanowisko teologów scholastycznych da się tak sformułować: Jeżeli się bierze wzgląd na sam Sakrament Eucharystii, to by należało wszystkim codzienną Komunię zalecać; jeżeli jednak bierze się wzgląd na osobę przyjmującego Komunię, to mało kto tylko może być codziennie do niej dopuszczony. Słowem, codzienna Komunia św. miała należeć do rzadkich nader wyjątków.
Np. Albert W. już za częstą Komunię uważa Komunię miesięczną, a ostro przygania tym, którzy niewiastom na codzienną Komunię pozwalają. Jest to według niego nieuszanowaniem Sakramentu, gdyż niewiasty powodują się w tym nie pobożnością, ale płochością.
Św. Tomasz z Akwinu żąda od przyjmujących Komunię św. "wielkiej pobożności i czci dla Sakramentu". Stąd, zdaniem jego, gdyby ktoś mógł codziennie tym warunkom sprostać, ten mógłby codziennie do stołu Pańskiego przystępować. Ponieważ jednak człowiek zwyczajnie nie może takiego przysposobienia posiadać, więc św. Tomasz stawia jako ogólną normę to zdanie, "że nie wszystkim ludziom jest pożytecznym codziennie do tego Sakramentu przystępować, lecz tylko wtedy, kiedy kto będzie (godnie) przygotowany, czyli, kiedy będzie miał "wielką pobożność i cześć dla Sakramentu".
Co więcej? Jeżeliby ktoś z przystępujących codziennie do Komunii św. poznał, że mimo to gorliwość jego nie wiele rośnie i powiększa się, to i ten winien się na jakiś czas od Komunii powstrzymać.
Tak samo św. Bonawentura. I on opowiada się za codzienną Komunią, ale pod warunkiem godnego przysposobienia, które u bardzo niewielu się znajduje (quae in paucissimis est), zatem wszyscy, wyjąwszy kapłanów, mogą tylko raz w tydzień komunikować.
To zapatrywanie wielkich doktorów Kościoła stało się spuścizną wszystkich późniejszych teologów, z tą różnicą, że u niektórych z nich przybierało jeszcze groźniejsze rozmiary. Spotykamy gdzieniegdzie i takie zdanie, że codzienna Komunia św. jest nawet pewnym nieuszanowaniem. Nie podajemy na tym miejscu odpowiednich szczegółów, bo znaleźć je można w każdym starszym dziele teologicznym.
Najbardziej opłakane stosunki pod tym względem istniały w XV wieku i w początku XVI-go. Wystarczy je objaśnić choćby uwagą Gobata, słynnego moralisty z XVII w., że musiano wówczas zwalczać w książkach nawet takie zdania, że człowiek świecki, przystępujący do stołu Pańskiego częściej jak raz w rok, popełnia grzech.
Jednak w drugiej połowie wieku XVI zapoczątkował się nowy zwrot ku lepszemu. Powstali w łonie Kościoła dzielni apostołowie częstej Komunii św., zwłaszcza wielcy trzej święci: św. Filip Nereusz, św. Karol Boromeusz i przede wszystkim św. Ignacy Loyola. On to rekolekcjami, kazaniami i listami wznawiał dawny, zaniedbany zwyczaj częstej Komunii św.; z jego także polecenia napisał O. Salmeron dzieło, później bardzo cenione: "De frequenti usu sacramenti Eucharistiae".
Pod wpływem tych głosów, a zwłaszcza po Soborze Trydenckim, pragnącym częstej Komunii św., rozpoczyna się znów spór o codzienną Komunię św. Największe rozmiary przybiera on na przełomie XVI i XVII wieku. Uformowały się niezwłocznie dwa obozy, z których jeden zajął stanowisko św. Tomasza, Bonawentury, według których codzienna Komunia św. miała należeć do rzadkich wyjątków, drugi zaś obóz bronił codziennej Komunii św. dla wszystkich, będących w stanie łaski uświęcającej. Przestrzec jednak musimy, że żaden z teologów pierwszego obozu nie był przeciwnikiem dwutygodniowej lub tygodniowej Komunii św. Walka była tak zaciętą, że nawet obustronnie piętnowano się różnymi cenzurami kościelnymi. Głównymi przedstawicielami pierwszego, najliczniejszego obozu, byli Suarez, Tolet, Lugo itd. Zdania przeciwnego bronili przede wszystkim dwaj teolodzy z zakonu św. Benedykta, Wincenty Marzilla, Mauro de Valderas, a także Sanchez. Twierdzili oni nawet (oczywiście przed dekretem Innocentego XI), że spowiednik nie ma prawa zakazać komuś codziennej Komunii św. i że penitent nie ma obowiązku tego zakazu słuchać, jeżeli tylko nie ma grzechu ciężkiego na sumieniu.
Na tym miejscu należy nam wspomnieć także o 26 regule kapłanów Towarzystwa Jezusowego, która, aczkolwiek pochwala częstą Komunię św., jednak z drugiej strony napomina spowiedników, by nie pozwalali częściej do stołu Pańskiego przystępować, jak tylko co 8 dni. Czynimy tę wzmiankę dlatego, ponieważ ta reguła była wówczas przedmiotem żywych dyskusji, nawet u niejezuickich teologów. Atakowali ją jedni, bronili drudzy, Owszem, nawet wymieniony powyżej Benedyktyn Marzilla, wystosował list do generała Towarzystwa Jezusowego, Akwawiwy, w którym domagał się zniesienia owej reguły. Otóż reguła ta brzmiała w ten sposób nie dlatego, jakoby w zasadzie był zakon przeciwny codziennej Komunii św., ale jedynie dlatego, jak tłumaczy między innymi ówczesny jezuicki teolog Gobat i Dicastillo, że pojęcia owych czasów, w których reguła była ustanowiona, były bardzo nieprzyjazne dla częstej Komunii św. Wszak właśnie to popieranie częstej Komunii św. było powodem, że zakon posądzono o herezję. Stąd to początkujący zakon, nie chcąc zbyt drażnić ówczesnych umysłów, ostrzegł spowiedników, by co najwyżej tylko na tygodniową Komunię pozwalali. Gdy czasy się zmieniły, spowiednicy jezuiccy, jak świadczy Dicastillo, pozwalali na częstszą Komunię św., mimo reguły 26, a nawet ówczesny prowincjał prowincji toledańskiej, O. Nino, orzekł raz wszystkim swoim księżom w Toledo, że już nie trzeba krępować się tą regułą i można każdemu, posiadającemu potrzebne warunki, na częstszą Komunię pozwolić. Tak zawsze z zanikiem celu prawa ustaje i samo prawo. Stąd też po ostatnim dekrecie Piusa X zakonna kongregacja generalna regułę 26 zniosła zupełnie, polecając się trzymać orzeczeń Kościoła.
Przyznać jednak trzeba, że niektórzy moraliści jezuiccy uważali regułę 26 za sformułowanie zasady, jakiej przestrzegać należy w sprawie częstej Komunii. Nie było to jednak w myśli założyciela zakonu, ale był to tylko najdalszy krok, na jaki owe czasy pozwalały. Myśl założyciela zakonu widzimy dokładnie w dziełku O. Salmerona, które oczywiście staje w obronie codziennej Komunii, i w listach prywatnych św. Ignacego. Przytaczamy tu wyjątek z listu do Teresy Rejadel, zakonnicy w Barcelonie, datowanym z dnia 15 listopada 1543 r. "W pierwotnym Kościele - pisze św. Ignacy - wszyscy codziennie komunikowali. Od tego czasu nie ma żadnej ani ustnej, ani pisemnej decyzji matki naszej, Kościoła św., żadnego świadectwa św. doktorów, które by stało na przeszkodzie osobom skłonnym, dla swego nabożeństwa, do codziennej Komunii św. Mówi wprawdzie św. Augustyn (względnie Gennadiusz i autor dzieła "de Sacramentis", mylnie ich zdania wówczas św. Augustynowi i św. Ambrożemu przypisywano): Codziennej Komunii ani nie chwalę, ani nie ganię; na innym też miejscu zachęca wszystkich wiernych do Komunikowania co niedzielę, ale mówi dalej, odnośnie do świętego ciała Jezusa Chr. P. N: ten chleb jest codzienny, żyj więc tak, aby go móc codziennie spożywać. Na tym wszystkim się opierając, nawet, gdyby się nie widziało w sobie znaków tak dobrego przygotowania, gdyby nas nawet do Komunii nie prowadziły tak doskonałe intencje i tak pewne pobudki, to wtedy dobrym i doskonałym czynnikiem decydującym w tym przedmiocie, jest głos własnego sumienia. Tłumaczę się jaśniej. Wszystko, co nie jest nam zakazane, jest przez Pana dozwolone. Przypuściwszy więc, że jesteś wolną od zupełnie pewnych grzechów ciężkich, albo od takich, które byś za śmiertelne uważać mogła, jeżeli sądzisz, że codzienna Komunia dodaje twej duszy więcej pomocy, więcej ją zapala miłością Stwórcy naszego i Pana, jeżeli cię doświadczenie pouczyło, że najśw. ten pokarm duchowy utrzymuje cię i uspokaja, że cię zachowuje i dodaje ci siły, że ci pomaga do lepszego postępu na drodze większej służby, czci i chwały Bożej, jeżeli byś właśnie dla tych wszystkich powodów pragnęła św. Komunii, to nie wątp, że codzienna Komunia jest dla ciebie lepszą i chwalebniejszą".
Oto właściwe stanowisko początkującego zakonu w sprawie częstej Komunii św.
Poza tymi obozami stali jeszcze Janseniści, którzy postawili takie warunki do Komunii św., że właściwie nikt nie mógłby wcale ciała Chrystusa pożywać. Wśród teologów jednak katolickich zwyciężyło zdanie, które aż do naszych czasów przetrwało, że Komunia częsta jest zbawienna, ale jednak codzienna może być udziałem tylko niektórych, wysoce świątobliwych wiernych.
Dopiero w ostatnim dziesięcioleciu poczęły się znów pojawiać liczne głosy za codzienną Komunią św. Powszechny zwrot ku starożytności chrześcijańskiej, jaki cechuje całą dzisiejszą naukę katolicką, spowodował nowe odżycie tego wiekowego sporu, który w przeciągu lat kilku tak się zaognił, że przyjął już prawie niebywałe nigdy rozmiary.