Z końcem r. 1905 wypowiedziała Stolica św. ostatnie słowo w roztrząsanej przez długie wieki kwestii o częstej i codziennej Komunii św. Dziś spór na tym polu już zakończony, ale były czasy w dziejach nauki katolickiej, kiedy ów spór był potężnie zaogniony. Nie dziwi nas to bynajmniej, boć chodzi tu nie o drobnostkę, lecz o ten wielki Sakrament, który z natury swojej w człowieku i lęk wzbudza i ku sobie pociąga. Kwestia częstej Komunii św. nie jest tak oczywistą, żeby o niej dwu zdań różnych być nie mogło. Stąd wielką dziś czyniłby krzywdę, kto by zwolennikom dawniejszym rzadkiej Komunii św. zarzucał pewien brak czucia katolickiego, pewien zanik ducha Chrystusowego. Nie, jeżeli głębiej przypatrzymy się owemu sporowi, to musimy wyznać, że wszystkich, biorących w nim udział, ożywiała i jednoczyła wielka miłość ku Eucharystii; różniła ich tylko sama trudność tego spornego przedmiotu.
W pracy niniejszej chcemy naszkicować, przynajmniej w najogólniejszych zarysach, krótki obraz tego sporu, by dekret Piusa X z dnia 20. XII 1905 r. przedstawiał się nam jako zupełnie naturalny wynik dziejowej katolickiej tradycji.
Stąd też i układ dekretu przyjęliśmy za wzór podziału naszej pracy. Sama zasada częstej lub rzadkiej Komunii, jako też sprawa warunków i przysposobienia do Komunii św., będą tymi dwoma punktami, do których zawsze powracać będziemy.
Za punkt wyjścia obieramy chwilę, w której ten spór się rozpoczyna.