Rzymskie Martyrologium
Śpiewaj z nami GODZINKI
Z Bogiem - rozmyślania dla świeckich
Wspólnota modlitewna
Nie traćmy owocu Mszy św.

Kto w ciągu Mszy św. spędza czas na rozmowie lub dopuszcza się dobrowolnych roztargnień, traci cały owoc Ofiary Mszy św. Zdarzyło się to pewnej niewieście, jak czytamy w książce z pobożnymi przykładami, pod tytułem "Zwierciadło pobożnych przykładów".

* * *

Niewiasta ta, chcąc otrzymać od Boga łaskę upragnioną, obiecała, że w ciągu roku wysłucha bardzo wiele Mszy św. To też, ile razy usłyszała dzwonek, wzywający na Mszę św., przerywała wszelkie zajęcia i spiesznie, pomimo deszczu i śniegu, dążyła do kościoła. Powróciwszy do domu, znaczyła wysłuchane Msze św., kładąc ziarnko bobu do woreczka, skrzętnie ukrywanego. Rok się skończył, kobieta uszczęśliwiona otwiera woreczek, ale ku jej wielkiemu zdziwieniu, na tyle wrzuconych ziarnek bobu, znalazła jedno tylko.
Zdumiona, zbolała, poszła do spowiednika wyżalić się, a on zapytał, w jaki sposób chodziła do kościoła i z jaką pobożnością słuchała Mszy św. Musiała przyznać się, że przez drogę rozmawiała, żartowała, w kościele również nie unikała niepotrzebnej gadaniny z tą lub ową znajomą, a myśl jej była zajęta pracami w domu i polu. "Oto powód - odrzekł ksiądz - dla którego twoje Msze św. przepadły. Szatan wziął je dla siebie, a Bóg ci pokazał, że traci się zasługę dobrych uczynków, jeśli się je spełnia niedbale".
I my, najmilsi, kto wie, ile straciliśmy zasług, płynących z naszych dobrych uczynków, ile Mszy św. straciliśmy przez niepotrzebne rozmowy, dobrowolne roztargnienia, a potem żalimy się, że Pan Bóg nas nie wysłuchuje.

* * *

Pewnego razu jeden z tych chrześcijan, co się nigdy nie modlą, żalił się przed świątobliwym zakonnikiem, że Bóg mu łask nie udziela.
Zakonnik dał mu dobrą naukę.
"Weź - rzekł do niego - ten koszyk i idź zaczerpnąć wody".
"Przepraszam, Ojciec drwi ze mnie; jakżeż mogę przynieść wody w koszyku?"
"A jakżeż więc możesz chcieć - odpowiedział zakonnik - aby Bóg ci udzielał łask, kiedy nigdy o nie nie prosisz?"
Gdy idziemy do kościoła, idźmy tak jak byśmy wodę zaczerpnąć mieli, nieśmy ze sobą nie koszyk, to jest roztargnienia, obojętność, ale wielkie wiadro, to jest żywą pobożność, bo wartość modlitwy jest rozmaita i zależy ona od większej lub mniejszej gorliwości, z jaką się odprawia.

* * *

Opowiadają o pewnym zakonniku, że razu jednego pogrążony w modlitwie znajdował się w kościele przepełnionym ludem; ku swemu zdumieniu ujrzał Aniołów, pochylonych uważnie nad pięknymi księgami, a tym większe ogarniało go zdziwienie, gdy przypatrując się im, spostrzegł, iż jedni pisali literami złotymi, drudzy srebrnymi, a inni zwyczajnym atramentem lub nawet niektórzy czystą wodą.
Zdobywszy się na odwagę, zapytał pokornie o znaczenie tego wszystkiego; a wiecie, jaką usłyszał odpowiedź?
"Piszemy według pobożności i zasługi każdego. Litery złotem pisane, to modlitwy najgorliwszych, srebrem mniej gorliwych, atramentem, to modlitwy dusz jeszcze mniej pobożnych od poprzednich, a wodą, to tych, co nie mają ani gorliwości, ani pobożności".
Jeśli tak jest w rzeczywistości, postanówmy sobie od dnia dzisiejszego, aby nasze modlitwy za każdym razem zapisane były przez naszego Anioła Stróża głoskami złotymi, a wtenczas zawsze będą wysłuchane.

wstecz | spis treści | dalej