Ile razy umarł ktoś z tych, których ks Reichenberg (świątobliwy zakonnik T. J. + 1903 r.) zaopatrywał, czy to w szpitalu, czy w domu ubogich, w barakach lub w mieście (Tarnopolu) prawie zawsze on już pierwej o tem wiedział, zanim mu ktoś z ludzi doniósł.
I tak, niekiedy już raniutko ktoś umyślnie przy furcie czatował na to, aby donieść ks. Reichenbergowi o śmierci. Spotyka go i mówi:
- Ta osoba, u której Ojciec był wczoraj, umarła.
- Wiem o tem.
- Umarła o trzeciej w nocy.
- Nie - to było już o kwadrans na czwartą - poprawił ks. Reichenberg i rzeczywiście miał słuszność. Zdziwiony tem niejeden pyta go: - Skąd Ojciec to wie dział? Czy może kto inny już przede mną uwiadomił Ojca?
- Nie - ja to skądinąd wiem...
Niekiedy dyskretnie zwierzył się, że ta lub owa dusza pokazała mu się, czy to w chwili rozłączenia się od ciała, czy też późnej z czyśćca, prosząc o modlitwy, albo za nie dziękując.
Nieraz o zmarłych osobach mówił:
- Módlcie się, ona jest w czyśćcu. - Albo też oznajmiał, że już jest w niebie.
Tak na przykład razu pewnego umarła kobieta jakaś w domu ubogich. Ktoś przyszedł do ks. Reichenberga i przyniósł mu na Mszę św. pieniądze, które nieboszczka za życia złożyła w jego ręce z prośbą, aby je zaniósł po jej śmierci do ks. Reichenberga na Mszę św. za jej duszę.
- Na jaką intencję? - pyta się ks. Reichenberg.
- To za tę kobietę, która wczoraj umarła w domu ubogich.
- Ona już jest w niebie... Tę Mszę św. odprawię, ale za inną duszę.
"Za wszystkie dusze się modlił ks. Reichenberg świątobliwy Jezuita + 1903 w Tarnopolu, które znał, ale przede wszystkiem za rodziców, krewnych i za swych braci zakonnych. Zwłaszcza w rocznicę ich śmierci i w dzień ich Patronów św. obchodził Braci, albo też na wspólną rekreację przychodził i mówił: Dziś ma imieniny ten a ten, zmarły w roku tym a tym. To mówiąc, prosił Braci o modlitwę za ich dusze."
"W Brzuchowicach koło Przemyślan pokazała się dnia 19 lipca 1750 w jasny dzień dusza Heleny z Cetnerów hr. Łosiowej, zmarłej 26 maja t. r. prosząc o ratunek i na dowód prawdy wypaliła ślad ręki na stole. Syn jej hr. Józef Łoś dał stół ten wraz z obszernym opisem na marmurowej tablicy do kościoła paraf. w Przemyślanach, gdzie do dziś dnia się znajduje.
W klasztorze Panien Benedyktynek w Przemyślu okazywała się po kilkakroć razy jednej zakonnicy dusza Anny Potockiej, żony Salezego Potockiego z Krystynopola. - Ostatnią razą w obecności komisji biskupiej, przed którą taż zakonnica pod przysięgą wszystko zeznawała i na dowód prawdy wypaliła zakonnicy na ręce ogniem krzyż.
Po dziś dzień żyjąca ksieni PP. Benedyktynek w Przemyślu na własne oczy widziała ten krzyż wypalony na ręce tej zakonnicy. Obszerny opis tęgo wraz z aktami komisji biskupiej czytałem w kronice klasztoru OO. Bazyljanów w Krystynopolu, gdzie ciało Potockiej spoczywa".
(Głosy katol. Kr. 1902. r. Nr. 52)
Św. Piotr Damian i Msza za dusze zmarłych.
Święty Piotr Damian, urodzony w Rawennie około r. 1000, stracił wcześnie rodziców. Wychowywał go brat najstarszy, ale obchodził się z nim w sposób nieludzki: nie dawał mu nawet potrzebnego ubrania i pożywienia. Pewnego dnia znalazł mały Piotruś pieniądz znacznej wartości na ulicy. Rozmyślał nad te, jakby go najlepiej użyć. Mógł sobie zań kupić potrzebne mu ubranie, albo coś do jedzenia. Jednak pobiegł do księdza i prosił go, żeby odprawił Mszę św. za jego zmarłych rodziców. Bóg wynagrodził wkrótce ten czyn szlachetny. Jeden z braci Piotra, imieniem Damian, został Dziekanem w Rawennie. Dowiedział on się o złem obchodzeniu się z chłopcem i zabrał, go do siebie. Dziekan spostrzegł wnet, że chłopiec odznacza się wielkiemi zdolnościami i oddał go do szkoły. Piotr, który później z wdzięczności dla swego brata przyjął imię Damian, został księdzem, a w końcu Kardynałem i Biskupem w Ostji (+ 1072). Ten święty Biskup mawiał nieraz w późniejszem życiu: "Owa Msza święta, którą dałem odprawić za moich zmarłych rodziców, stała się dla mnie błogosławieństwem". Kto pomaga do wykupienia biednych dusz z czyśćca, tego uwolni Bóg od ziemskich cierpień, a pewnie i kiedyś z mąk czyśćcowych; gdyż Bóg płaci tem samem.
Ostatnie życzenia świętej Moniki.
Święty Augustyn opowiada w 13 księdze swoich Wyznań o budującej śmierci swej matki, Moniki, co następuje: "Gdy św. Monika w podróży do Ostji ciężko w Afryce zaniemogła, wyraził brat św. Augustyna życzenie: "Ach, żeby tylka matka nie na ojczyźnie, ale w ojczystej ziemi mogła umrzeć!" Wtedy rzekła Monika: "Nie miejcie wcale troski o moje ciało; pochowajcie je, gdzie chcecie. O jedno was tylko proszę, abyście zawsze przy Mszy św. o mnie pamiętali". - Nie myślała ona ani o świetnym pogrzebie, ani o wspaniałym pomniku, ani o grobie w ojczyźnie. Prosiła tylko o to, by pamiętano o niej przy Mszy świętej.
Trzy dni w czyśćcu.
Pewien pobożny chrześcijanin był chory i prosił Boga, żeby mu odjął cierpienia. Potem miał piękny sen. Anioł ukazał mu się we śnie i rzekł mu: "Nie długo już będziesz żył. Wybierz sobie, albo 3 lata cierpienia na ziemi, albo trzy dni mąk w czyśćcu". Chory wybrał sobie trzy dni mąk w czyśćcu. Gdy już umarł ów pobożny człowiek, dostał się do czyśćca; tam ukazał mu się znowu ów Anioł i pocieszał go. Wtenczas rzekła owa cierpiąca dusza do Anioła: "Mówiłeś mi, że będę tutaj tylko 3 dni, a ja cierpię tu już co najmniej 3 lata". Anioł odpowiedział: "Co mówisz; jesteś dopiero kilka minut. Ciało twoje na świecie nawet jeszcze nie ostygło". - Zaprawdę, mąk czyśćcowych nie można nawet porównać z cierpieniami na ziemi. Dlatego lepiej jest odpokutować grzechy tu na ziemi. Słusznie modli się św. Augustyn do Boga: "Panie, tu piecz, tu siecz, tu pal, bylebyś na wieki zachował".