Synteza katolicka
I tu nasuwa się konieczność sprecyzowania pozycji. Zbyt doniosłe są sprawy, w jakie dzisiaj angażuje się Kościół, by mógł poprzestać na jakimś kompromisie, tymczasowym i lokalnym. Potrzeba rozległej syntezy, zdolnej dać chrześcijanom podwójną odpowiedź, jakiej oczekują: akcję po ziemsku wydajną i doktrynę w pełni katolicką. Tu również Teologia i Historia Kościoła umożliwia opracowanie twórczej doktryny. Pisząc to, nie mamy żadnej innej pretensji, jak wskazać wytyczne drogi i podtrzymać akcję naszych wiernych.
Nowa "summa"
Gdyż dzieło w swym całokształcie będzie długotrwałe - i nie jednego mieć będzie autora. Nadeszła chwila, w której najwalniej można się przysłużyć Kościołowi, jego synom, tworząc "Chrześcijańską Summę" kształtującego się świata. Byłoby to największym błędem chrześcijan XX wieku - błędem, którego nie wybaczyłaby im potomność - gdyby pozwolili światu ukształtować się i ujednić bez ich udziału, bez Boga - lub przeciw Niemu; gdyby w akcji apostolskiej szli po linii mniejszego oporu, z rutyny i według utartych szablonów. My nie chcemy wziąć na siebie tej winy. I będzie to może zaszczytem naszych czasów, że rozpoczniemy, co inni doprowadzą szczęśliwie do końca: humanizm na miarę wszechświata i zamysłów Bożych. Pod tym warunkiem, i tylko pod tym, Kościół na nowo rozkwitnie, i stanie się w niedalekiej przyszłości tym, czym był w średniowieczu dla Zachodu: duchowym centrum świata. Cywilizacja ateistyczna i antychrześcijańska, która się szerzy w naszych czasach ustąpi miejsca "kulturze sakralnej" i "chrześcijańskiej transfiguracji życia."
Czyż należy podkreślać, że jest to zadaniem intelektualistów, tak, jak za czasów wielkich Doktorów Kościoła? Ich rzeczą jest zmierzać ze wszystkich sił do "stworzenia" takiej społeczności chrześcijańskiej, w której "szukanie Królestwa Bożego" byłoby na pierwszym planie. Najważniejszym apostolstwem dla tych, co stanęli na rozdrożu, jest apostolstwo Myśli. Kościół znalazł się na "zakręcie" dziejów i może wszystko stracić lub wszystko zyskać, zależnie od duchowej syntezy, jaką przedłoży ludzkości.
Ta nowa "wizja świata" winna się zogniskować wokół podwójnej perspektywy, która w końcu scala się w jedną i streszcza całą tajemnicę Kościoła: Ciało Mistyczne, Chrystus Król.
Duchowość "katolicka"
Oparta na "Ciele Mistycznym" nowa synteza duchowa będzie przede wszystkim "katolicka": zaprosi wszystkich, by współdziałali w jej kształtowaniu: uczeni, filozofowie, socjologowie wszystkich krajów dzielić się będą z teologami rezultatami swoich doświadczeń. Będzie, zwłaszcza, uniwersalna: licząc się z warunkami, ze strukturami kulturalnymi, z problemami całej ludzkości. Zwracać się będzie do wszystkich ludzi, bez partykularyzmów i bez niwelowania odrębności. Będzie zmierzać nieustannie do pełnego urzeczywistnienia Ciała Mistycznego29) przez włączanie coraz to nowych członków, uczestniczących w tymżeż samym życiu Bożym. Duchowość na miarę ziemi.
Z natury rzeczy będzie pociągającą, otwartą na najróżnolitsze wartości i te także, w których błąd niejednokrotnie miesza się z prawdą. Trudne to zadanie: trzeba będzie najpierw zwalczać pewne tendencje, dziś skolektywizowane, które są złe: wyłączną troskę o zysk i użycie; kult siły; bierność wobec propagandy, szerzącej rozłam i nienawiść itd. Lecz jednocześnie wypadnie włączyć w religijną perspektywę szczere i dobre wartości ludzkie: wzrost organizacji społecznej; odnowę i przeobrażenie świata poprzez wszystkie wysiłki intelektualne, techniczne i estetyczne ostatnich wieków; afirmację coraz głębiej wrastającą w świadomość uniwersalnej solidarności ludzkiej itd. By móc przeprowadzić konieczne dystynkcje, trzeba będzie jednocześnie kierować się dwoma zasadami, są nimi: wzrost Ciała Mistycznego i jego "katolickość", zarówno teoretyczna, jak i historyczna - co doprowadzi do przestrzegania, "caritas intelektualnej";30) lecz jednocześnie niezmienna zwartość Kościoła Bożego, która wymagać będzie niezłomnej bezkompromisowości w zakresie prawdy doktrynalnej.
Duchowość "totalna"
Oparta na Chrystusie Królu synteza duchowa, jakiej spodziewa się człowiek współczesny, by móc bez przymusu wejść do Kościoła, mieć będzie charakter kosmiczny. To znaczy będzie ujmować wszechświat w całokształcie, takim, jaki Bóg chciał go "zrekapitulować w Chrystusie". Pod tym kątem widzenia "system chrześcijański" jest wyraźnie optymistyczny; wskazuje, że świat posiada pewien sens i pewien kierunek; że nie jest zdany na łaskę ślepej dialektyki materialnej, lecz posiada swoje odwieczne przeznaczenie w Jezusie Chrystusie. Dowodzi, że nic nie pozostaje poza orbitą Odkupienia: że wszystko jest obmyte Jego krwią: "Terra, pontus, astra, mundus, quo lavantur flumine",31) że zatem świat jest symbolem miłości. Zamiast uciekać od niego, chrześcijanin winien "dopełnić go "przeduchowić". "Omnia vestra sunt vos autem Christi" (1 Kor. 3, 23) ("Wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa"). Tym samym wytknięta jest jego droga i uzasadnienie, jego "wkorzenienie w doczesność". Zamiast zamykać oczy na postęp, chrześcijanin wierzy weń i pracuje, by "dopełnić dzieła stworzenia" i przyśpieszyć "paruzję", kiedy to wszechświat i wszelkie stworzenie rozbłyśnie triumfem Chrystusa Króla, realizując jego "pełnię - pleroma", czyli dojrzałość "Chrystusa Całego".32)
Nie myślcie, Bracia Najmilsi, że powyższa konkluzja jest jakąś intelektualną mrzonką: ta kosmiczna perspektywa, tak droga pierwszym chrześcijanom, zanadto dziś poszła w niepamięć. Kościół musi ją zrewaloryzować, jeśli chce odnaleźć posłuch człowieka współczesnego. Gdyż człowiek współczesny gotów jest oddać się w pełni humanizmowi. Czyż Kościół miałby dopuścić, żeby nędzna kopia zastąpiła doskonały pierwowzór? Żeby człowiek poprzestał na własnych granicach - homo homini deus (człowiek bogiem dla człowieka) - lub widział w nich środło rozpaczy, ta nowa "choroba wieku" - gdy może, przez Kościół, coraz to sam siebie przerastać: "vos autem Christi, Christus autem Dei?" ("wy zaś jesteście Chrystusowi, Chrystus zaś jest Boży").
Humanizm jednostki
Podkreślmy wszelako, i to jak najmocniej, że humanizm, jaki proponuje Kościół różni się od "mesjanizmu" ateistycznego nie tylko tak, jak Jeruzalem od wieży Babel - czyli na planie społecznym - ale w pierwszym rzędzie na planie personalnym.
Jeśli bowiem społeczeństwa, instytucje i nawet wszechświat materialny powołane są do tego "współodkupienia", jest to możliwe zawsze i tylko w zależności od osoby ludzkiej i przez nią: ona to, na planie Królestwa Bożego i w intencji stwórczej jest "pierwsza" w stosunku do Społeczeństwa. Zapomnieć o tym znaczyłoby tyle, co poświęcić nieporównany dramat każdego życia indywidualnego dla "eschatologicznej" pomyślności zespołu; co transponować bezprawnie na Grupę prerogatywy i autonomie przysługujące jedynie jednostce. "W żywym ciele fizycznym - precyzuje Encyklika "Mystici Corporis", każdy z członków, ostatecznie, ma tylko na celu dobro całego organizmu; natomiast każda społeczność ludzka, jeśli się zważy ostatecznie cel jej użyteczności, winna służyć potrzebom zarówno wszystkich, jak i każdego z członków, gdyż są to osoby" (Mystici Corporis, str. 33).
Ignorować tę prawdę, przestawiać hierarchię wartości, znaczyłoby tyle, co torować drogę - usprawiedliwiać je - wszystkim formom niewoli cierpienia. Warto o tym pamiętać wobec zaborczości kolektywizmów!
Humanizm krzyża
Z drugiej strony w tej syntezie dużo miejsca - zbyt dużo, niestety - wypadnie poświęcić GRZECHOWI. Na mit głoszący ciągłe doskonalenie się człowieka trzeba będzie odpowiedzieć dogmatem - i doświadczeniem - winy i cierpienia odkupującego: humanizm kosmiczny pozostanie humanizmem Krzyża. Kościół zna nadto dobrze cenę Krwi, by nie stawiać ofiary w samym centrum swoich ziemskich perspektyw.33)
Zbawienie świata i zbawienie jednostki; miłość dla stworzenia i zrozumienia Krzyża; postęp i grzech; zbawienie tego, co jest i triumf tego, co będzie; państwo niebieskie i państwo ziemskie: oto antynomie (przeciwieństwa), które dadzą się rozwiązać - zresztą po wielu cierpliwych wysiłkach - li tylko na gruncie Teologii uwzględniającej ową podwójną rzeczywistość Kościoła. Będąc wieczny i transcendentny, odrzuca on wszelkie ustępstwa, wszelki kompromis; będąc wcielonym w Historię, zaślubia jej zmienne koleje, by stać się jej zaczynem. Ta sama tajemnica powtarza się w duszy każdego chrześcijanina. Jako zwiastun nadprzyrodzonych wartości, nie boi się on być "zgorszeniem" i "szaleństwem" w oczach ludzi; jako obywatel ziemi "oddaje Cezarowi, co cesarskie" i spełnia lojalnie swoje obowiązki doczesne.
Widzimy więc, że angażując się, zarówno Kościół, jak i chrześcijanie, nie poprzestają na "wyborze" wykluczającym przeciwną alternatywę, a więc połowicznym i zubożającym. Jest to synteza i jednocześnie wypełnianie obu powołań.
29) "Kościół kontynuuje misję Chrystusa na ziemi i nic innego nie ma na celu, jak doprowadzić do poznania Chrystusa Pana cały rodzaj ludzki i wieść drogą prawa ewangelicznego do niebieskiej chwały" (Św. Kongregacja Propagandy do Przełożonych Misji 7. XII. 1929).
30) "Łatwo można by wykazać, że niemal cała prawda jest podzielona między filozofów pogańskich i sekty.
"Co do nas, nie zwalczamy filozofii, jak to czynią zazwyczaj zwolennicy Akademii. Ich ambicją jest wynajdywać argumenty przeciw wszelkiemu twierdzeniu. Żarty to raczej i gry słowne!
"Co do nas uczymy, że nie było nigdy sekty zwyrodniałej, ani filozofa tak wykolejonego, żeby nie dostrzegł jakiejś kruszyny prawdy... Gdyby znalazł się ktoś zdolny zebrać i ująć w całokształt doktrynalny ziarna prawdy, rozsiane wśród jednostek i pieniące się wpośród sekt, człowiek ten zaiste nie różniłby się od nas. Uczynić tego nie może wszakże, nikt, chyba że posiadałby sam doświadczenie i umiejętność prawdy. Ale znać Prawdę może tylko ten, kogo nauczył Bóg" (Laktancjusz, Inst. div. VII 7 P.L. VI 758).
31) Hymn. "Lustra sex" Laudy niedzieli Pasyjnej.
32) Pięknie komentuje te słowa O. Huby w swoim Komentarzu do Rzym. VIII. 19 nn (Verbum Salutis) i do II Piotra III, 13. Cf. również Biblia Pirofa zestawiająca Izajasza LXV 67, LXVI II i Rzym. 8, 19, I Cor. 7, 31, Apok. 21, 1 et.
33) "Atrament uczonych przyjemniejszy jest Bogu niż krew męczenników," mówi przysłowie arabskie. "Nieszczęsna rasa - woła Psichari - która nie pojęła, co warta kropla krwi męczennika... że atrament się zatrze, ale kropla krwi się nie zatrze... Nieszczęsna rasa, która nie pojęła ceny ofiary: brata za brata, Boga za człowieka. Oto jak ciężko nie znać Boga, który sam zaznał cierpienia i umarł na drzewie krzyża" (Psichari: "Les voix qui crient dans le desert").