Rzymskie Martyrologium
Śpiewaj z nami GODZINKI
Z Bogiem - rozmyślania dla świeckich
Wspólnota modlitewna
Zmierzch czy rozkwit Kościoła?
J. E. Ks. Kard. E. C. Suhard, Arcybiskup Paryża

Teologia Kościoła

Nie sposób sądzić Kościoła w świecie współczesnym nie odwołując się do jego natury głębokiej, takiej, jaka wynika z Teologii i Dziejów.

Kościół stanowi część całości. Zajmuje miejsce w "ekonomii zbawienia". Jaki jest Boży plan? Dawać światu życie Boże. W istocie Bóg obrał jako środek Wcielenie Syna: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami" (Jan, 1, 14) "Chrystus mógł udzielić łaski zbawienia bezpośrednio całemu rodzajowi ludzkiemu. Wolał wszelako uczynić to za pośrednictwem Kościoła widzialnego, skupiającego ludzi, tak iż by przezeń mogli współpracować z Nim w rozdawnictwie owoców Odkupienia" (Encyklika Mystici Corporis, str. 9).

Oblubienica i Ciało Chrystusa

Tak więc Jego pośrednictwo nie kończy się z Wniebowstąpieniem: "Chrystus zmartwychpowstały więcej nie umiera" (Rzym, VI, 94). Dalej żyje na ziemi poprzez Kościół swój, który nie jest społecznością, jak inne. Posiada tajemniczy, realny byt. Narodził się z serca Jezusowego, przebitego włócznią, niby "nowa Ewa, wyjęta z boku nowego Adama" (Gen. II, 21-3). Kościół jest oblubienicą Chrystusową. Ta "nowa Jeruzalem, ustrojona jak oblubienica oblubieńcowi swemu" (Obj. 21, 2), jest z nim zjednoczona tak ściśle, że stanowi z Nim jedno, że staje się jego własnym ciałem" (Kol. I, 18; Efez. I, 22). "Chrystus cały, to głowa i ciało; ciało, to Kościół Jego; Chrystus cały to oblubieniec i oblubienica: dwoje w jednym ciele" (Św. Augustyn, contra Don. Ep. CPA 4, n. 7). To Chrystus ożywia ciało swe, komunikując mu w tajemniczy sposób swojego Ducha, który jest jego duszą ("Myst. Corp.", str. 31).
Tak więc społeczność założona na gościńcach palestyńskich, na Krzyżu i w Wieczerniku przez Chrystusa historycznego i scentralizowana w Piotrze (Mat. XVI, 18), nie jest jakąś sumą jednostek sztucznie zrzeszonych: to rzeczywistość organiczna: to Ciało mistyczne Chrystusa.

"Kościół, to Chrystus"

Oblubienica i Ciało jego, co więcej, rzec można, że Kościół to Chrystus. Encyklika "Mystici Corporis" zwraca na to uwagę (str. 29): "Święty Paweł nazywa Kościół Chrystusem, nie dodając bliższych określeń. Nie obce jest wam słowo świętego Augustyna: "Chrystus przepowiada" (Serm. CCCLIV). Bossuet podjął tę myśl: "Kościół - powiada - to Jezus Chrystus rozprzestrzeniony i udzielany, to Chrystus cały, to Chrystus-człowiek doskonały, to Chrystus w swojej pełni". (List 28.)
Nie bez powodu Zbawiciel chciał tej ciągłości, która sama przez się objawia się w czasie. "Gdyby Syn Najwyższego, pisze Moehler, zstąpił do serca człowieczego nie przybierając cielesnego kształtu, można by przyjąć, że byłby założył Kościół niewidzialny, czysto wewnętrzny. Ale "Słowo Ciałem się stało", by odzyskać człowieka dla .Królestwa niebieskiego, chciało cierpieć i działać, jak człowiek". I wielki teolog odważa się dodać: "Rozważany pod tym kątem widzenia, Kościół jest więc Chrystusem odnawiającym się nieustannie, powracającym nieustannie pod ludzką postacią: to trwałe wcielanie Syna Bożego".1)

Dwa aspekty Kościoła

Jeśli tak jest, nie należy się dziwić, że w Kościele dwa aspekty są ściśle ze sobą zmieszane: "Podobnie jak w Chrystusie bóstwo i człowieczeństwo, jakkolwiek różne, są jednak zjednoczone, tak też w Kościele swym Zbawiciel się przedłuża wedle tego, czym jest. Kościół, Jego trwałe unaocznienie, jest Boski i ludzki zarazem; jest zjednoczeniem tych dwu atrybutów. Ukryty pod ludzkimi postaciami, Pośrednik (Mediator) nadal w nim działa: Kościół posiada więc z konieczności stronę Boską i stronę ludzką.2)

I. Kościół "Ciało Mistyczne" Chrystusa: aspekt transcendentny

Swoim pierwszym aspektem Kościół przerasta absolutnie wszystkie ludzkie społeczności.3) "Bóg uczynił z Kościoła najdoskonalszą społeczność; albowiem cele, które on osiąga, przewyższają niewspółmiernie swoją szlachetnością cele, osiągane przez inne zespoły, w tym samym stopniu, w jakim łaska Boża góruje nad naturą, a dobra nieśmiertelne przewyższają dobra znikome. Przez swoje pochodzenie, Kościół jest więc Boską społecznością przez swój cel i środki do niego wiodące, jest nadprzyrodzony.4)
Widzimy, że nie chodzi tylko o pierwszeństwo, ale o transcendencję istotną. "Mistyczny" nie znaczy "mniej realny". Kościół nie jest czymś dającym się porównać do zwykłej "osoby moralnej", lub "prawnej". Jedność łącząca wiernych z Bogiem i pomiędzy sobą w Chrystusie i Duchu Świętym, jest natury ontologicznej.
Tak więc, rozważany w swej rzeczywistości istotnej, Kościół jest definitywny i doskonały. Jest całkowicie święty, całkowicie "wypełniony". Jako nieśmiertelne przedłużenie Zbawiciela w czasie, zachowuje istotne cechy jego zmartwychwstania: "Otom jest z wami aż do końca wieków." W nim trwa, absolutnie niezmienny i nietknięty, święty skarb Objawienia, w który tradycja przekazuje z wieku na wiek. Jest naprawdę nowym Zakonem, z którego ani jedna jota się nie odmieni, Orędziem, "którego słowa nie przeminą" (Mat. 24, 35). Kościół jest skalą i "normą" nie podlegającą zmianom. Żaden atak go nie nadwyręży, żadna pokusa nie skazi. Z tego punktu widzenia nie przydaje nic Chrystusowi: czyni Go tylko widzialnym w swym nieskończonym "realnym" bycie.

II. Kościół "Ciałem" Chrystusowym: aspekt doczesny

Ta podniosła rzeczywistość nie powinna jednak przysłaniać nam drugiej. Toż Kościół jest zarazem w czasie, w trwaniu, "inter mundanas varietates".6) Gdyż Kościół jest ciałem: "Dlatego właśnie, że jest ciałem - pisze Leon XIII - Kościół jest dostępny naszemu wejrzeniu",7) a zatem, podkreśla z naciskiem Pius XII "oddalałby się od prawdy Bożej, kto by wyobrażał sobie taki Kościół, którego nie możnaby ani widzieć, ani dotknąć, który byłby czysto duchowy" (Mystici Corporis", 10).
Rządzony niewidzialnie przez swego założyciela, ożywiany przez Ducha Świętego, Kościół jest jednocześnie społecznością widzialną i hierarchiczną, w której papież i biskupi sprawują władzę nieodzowną dla prawowierności wiary i dla dyscypliny wiernych.

Doczesność

Będąc Ciałem Chrystusowym, jego wcieleniem w historii i geografii ziemi, Kościół podlega przypadkowości. Jest z danego czasu i z danego miejsca: dlaczego tu raczej, niż tam? Dlaczego powstał w Palestynie, a nie w Chinach? Dlaczego za panowania Tyberiusza? Kościół jest taki właśnie, ale mógł być inny. Bitwa pod Poitiers zadecydowała na długi czas o jego zasięgu i o jego losie: tajemnica ludzkich warunków i działania Opatrzności! Gdyby dany święty nie był istniał, gdyby dany zakon nie był powstał, gdyby dany kontynent nie został odkryty, Kościół nie miałby ani tego samego kształtu, ani tego samego zasięgu: nie byłby tym, czym jest dziś. Jako społeczność historyczna, jako dziedzic narodu Bożego, który był mu figurą, poddany jest zmienności wieków i prawom ludzkich społeczeństw. Bierze ludzi takimi, jakimi są, ze swoimi obciążeniami dziedzicznymi, językiem, zwyczajami.

Wzrost

Podobnie, będąc ciałem, Kościół nie trwa bezruchu: rozwija się, zmienia, rośnie. Do niego stosuje się dosłownie przypowieść o ziarnie gorczycznym: "najmniejsze ze wszystkiego nasienia: ale kiedy urośnie, staje się drzewem, na którym gnieżdżą się ptaki niebieskie" (Mat 13, 31-32). Jest również "budowaniem dobrze wywiedzionym, które rośnie w Chrystusie na mieszkanie Boże w Duchu" (Ef. 2, 21). Parę rysów określi ten wzrost.
Kościół jest najpierw "katolicki": to znaczy, że posiada uniwersalny zasięg. Podkreśla się często aspekt geograficzny i etnologiczny tej powszechności. I słusznie: to sięganie do samego serca krajów i ludów różnorodnych na globie jest faktem bez precedensu. "Pielgrzymując po tej ziemi - powiada święty Augustyn - to państwo niebieskie apeluje do wszystkich narodów, by sobie zwerbować obywateli. Nie dba o różnice, jakie je dzielą pod wzglądem obyczajów, praw, instytucji różnorodnych".8) Ale Kościół dał również dowody czegoś, co skłonni byśmy nazwać "katolicyzmem pionowym"; wcielił się nie tylko w przestrzeń, ale także w czas. Przeszedł - i przyodział - wszystkie kolejne cywilizacje Dziejów. Przystosował się zarówno do czasu jak i do przestrzeni. Każde stulecie nadawało mu swój "kształt" i swoje "oblicze".

Wzrost to organiczny

Te kolejne wcielenia nie rozbijają ciągłości Kościoła; są jeno różnymi "momentami" jego "stawania się" ludzkiego. Nie jest to wzrost wyłącznie i głównie ilościowy - przez przyłączanie nowych członków. Jest to rozwój "organiczny". Posiada więc pewien kierunek i pewien cel. Celu tego nie sposób wydedukować a priori z jego obecnego istnienia, wskazując z góry i dokładnie doczesną marszrutę, którą Kościół kroczy.9) Życie posiada zawsze coś nieprzewidzianego. Wiemy natomiast, jaki jest kres, do którego zmierza, rosnąc - i który go tłumaczy: Kościół dąży do "wypełnienia" Chrystusa. Na końcu czasów będzie Mu "pełnią": pleroma.
W tej perspektywie widać nasamprzód, że kolejne "aktualne" aspekty Kościoła nie tylko go nie zubożają, lecz powodują jego wzrost. Następujące po sobie cywilizacje nie wyczerpują Kościoła, podobnie jak jednostki rozmnażając się, nie wyczerpują gatunku. Wręcz przeciwnie, każde społeczeństwo i każda forma doczesna, w jaką się wciela, przyczyniają się do "skompletowania" Chrystusa. Ciało potrzebuje Głowy, ale i Głowa potrzebuje Ciała. "Należy podkreślić, jakkolwiek dziwne to się zdaje, że Chrystus potrzebuje współpracy swoich członków... Żąda ich pomocy, by dopełnić dzieła Odkupienia" ("M. Corp." 24). Konkluzja to ważka, by móc zrozumieć stosunek Kościoła do świata, a tym samym określić stanowisko chrześcijan: świat potrzebuje Kościoła, by żyć; Kościół potrzebuje świata, by róść i się wypełniać.10)

Aż do "Paruzji"

Jeżeli Kościół jest "pełnią" Chrystusa: pleroma, rozumie się samo przez się, iż chce nieustannie doskonalić się i róść. Czuje, iż jest jego powołaniem rozrastać się z biegiem stuleci na miarę ludzkości, w całej, konkretnej różnolitości jednostek, idei, form kulturalnych. Kościół jest katolicki nie tylko z istoty, ale również z intencji. Jego celem jest Paruzja, czyli triumf eschatologiczny Chrystusa, który jest alfą i omegą dziejów. Na to, by Mu ukształtować - i być Mu ciałem całkowitym "na miarę męża doskonałego i zupełności Chrystusowej" (Ef. 4, 13) chce wszystko przeniknąć i wszystko przyswoić, co jest na świecie "krom grzechu" (Żyd. 4, 15). "Poprzez wszystek czas, który płynie od przyjścia Chrystusa, aż do Jego powrotu, Kościół się kształtuje, pod tchnieniem łaski siedmiokszałtnej Ducha, aż dopóki, u kresu wieków, będzie zupełny". Nie zazna spokoju, dopóki nie wypełni jedynej swojej misji, jaką jest królestwo Boże na ziemi": poddając Synowi wszystko stworzenie, odkupione jego krwią. Doktryna Ciała Mistycznego uzupełnia się doktryną Chrystusa-Króla.

Poddany cierpieniu

Jakżeż szczytny cel! Ale Kościół nie osiągnie go od razu.
Wcielony jak Chrystus, jak On poddany jest cierpieniu: zna kolejno zwycięstwa i prześladowania. "Powtarza" wszystkie Jego tajemnice, radosne, chwalebne i bolesne, Tabor i Golgotę. Jekżeż się dziwić, że wciąż jest zwalczany, często upokarzany, zawsze kędyś cierpiący, gdy się pomyśli, że jego dzieje ziemskie wznawiają życie boleściwe Odkupiciela? "Nie jest uczeń nad Pana" (Mat. 10, 24). Można powiedzieć o nim to, cc* Pascal mówił o Chrystusie: "Kościół trwa w agonii do końca wieków."
Złożony z ludzi, będzie więc liczył w swoim łonie grzeszników i letnich, wiernych i apostatów, herezje i schizmy. Pielgrzymując po tej ziemi, Kościół jest "in via": - w drodze do niebieskiej Jeruzalem. I droga ta jest często krzyżową drogą. Jest to ciężki marsz, którego odbyć nie sposób bez ran i blizn. Oblicze jego ludzkie, na wzór Mistrza, jest nieraz skąpane w pocie i krwi. Jak Święte Oblicze jest nieraz oplwane. W niektórych epokach Kościoła można doń zastosować to, co prorok Izajasz prorokował o męce Chrystusowej: "Wyrośnie przed Panem niby latorośl i jako korzeń z ziemi suchej; nie masz w nim kształtu ani piękności; i widzieliśmy go i nie było w nim nic przyjemnego i nie poznaliśmy go. Zdał się nam przedmiotem pogardy, Twarz jego była jakby zakryta. Wydawał się godny pogardy i mieliśmy go sobie za nic." (Izaj. 53, 2-3).

Kościół tajemnicą wiary

Jeżeli tak się rzecz ma z Kościołem, jakżeż się dziwić, że jest "zgorszeniem" w oczach ludzi? Jeśli jest prawdą, że Kościół sam w sobie jest wystarczającą racją wiary dla umysłu nieuprzedzonego, jakżeż się dziwić, że trudno czasami rozpoznać jego boskość pod jego ludzką postacią, skoro nawet palestyńskie rzesze nie poznały Mesjasza (Jan 5, 10-11) w "Synu Cieśli" (Mat. 13, 55) i pod zniekształconymi rysami Kalwaryjskiej Ofiary? Trzeba mieć wiarę dobrego łotra, żeby rozeznać boskość Kościoła w jego obliczu doczesnym. Trzeba ducha wiary, żeby w nim rozpoznać "Oblubienicę bez zmazy ani zmarszczki, świętą i niepokalaną" (Ef. 5, 27) "ustrojoną mężowi swemu" (Obj. 21, 2); by zrozumieć, że będąc niewyczerpanym źródłem świętości, składa się on również z letnich i grzeszników. Tak jak Chrystus, Ciało jego mistyczne jest "kamieniem obrazy" (Mat. 21, 44), o który potykają się uprzedzenia i niecierpliwość ludzka.
Jakżeż ci, co sądzą go od zewnątrz, wedle norm ziemskich społeczności, mogliby zrozumieć tajemnicę tej społeczności, "która przewyższa wszystkie ludzkie społeczności w tym stopniu, w jakim łaska przewyższa naturę?" (M. Corporis, str. 34). Mają oczy, i nie rozeznają. Jak uczniowie z Emaus z Chrystusem zmartwychwstałym, ludzie kroczą z Kościołem w pochodzie " i nie poznają go." (Łuk. 24, 16). Widzą ciało: Kościół widzialny, instytucję prawną; lecz jego istota nadprzyrodzona, jego świętość głęboka, jego byt niezmienny i niezniszczalny wymykają się wejrzeniu.
Powtarzamy: jakżeż tu się dziwić?
Jeśli współcześni Mesjasza odmawiali mu hołdu wiary i miłości przed dwoma tysiącami lat, czemuż współcześni Kościoła - który go wciela i przedłuża - mieliby być dlań łaskawsi?
Nie zapominajmy, że Kościół jest prawdą wiary: "Credo... in unam, sanctam, catholicam et apostolicam Ecclesiam." Potrzeba światła wiary, ażeby zrozumieć, że "pod tak różnymi postaciami kryją się rzeczy tak podniosłe. Gdy o Kościół chodzi, winno się traktować go z tymże samym szacunkiem przepojonym miłością, co Pismo Święte, w którym Słowo się wyraża lub święte Postacie Chrystusa Eucharystycznego. Potrzeba światła wiary, by trysnął, w obliczu Kościoła, okrzyk apostoła, wczoraj jeszcze niewierzącego: "Pan mój i Bóg mój" (Jan 20, 28). To co najpierw odstręczało rozum, staje się znakiem przyzwolenia.

Jego jesienie i wiosny

Konkluzje wyłaniające się z tej "theandrycznej" (bosko-ludzkiej) natury Kościoła są dwojakiego rodzaju.
Po pierwsze - Kościół nie da się sprowadzić do tego, co widać na zewnątrz. Nawet jego oblicze przemijające świadczy o wiecznej młodości Tego, który przezwyciężył śmierć. Tam, gdzie zewnętrzni obserwatorzy węszą agonie, wierni, bez cienia ryzyka, rozeznają odrodzenie. Jeżeli Kościół jest drzewem, wyrosłym z gorczycznego ziarna, jest rzeczą normalną, iż przebywa jak ono kolejność pór roku: jesienie i wiosny.
Druga konkluzja nie mniej jest jasna: odmówić Kościołowi jednego z jego czynników składowych znaczyłoby tyle, co go zniszczyć. Widać stąd, w czym błądzą jednako obie postawy - na pozór sprzeczne - skrajnego konserwatyzmu i skrajnej postępowości: obie negują wcielenie Kościoła. Pierwsza broni transcendencji i wieczności Kościoła, ale nie przyjmuje jego przypadkowości i wzrostu w czasie; druga, chcąc zapewnić rozrost jego form doczesnych, zapomina o jego wiecznej istocie.

Kościół "teandryczny"

Prawda jest znacznie bogatsza: nie o to chodzi, by wybierać: trzeba łączyć i godzić, pozostawiając każdemu z czynników składowych właściwą mu wartość. Cenna to nauka dla obecnych obowiązków chrześcijanina.
Jako "trwałe wcielenie Zbawiciela", Kościół przedłuża jego tajemnice. W Nim jednoczyły się dwie natury; był człowiekiem i był Bogiem. Podobnie dwa światy łączą się ciasno w Kościele: Rzeczywistość niewidzialna, i Społeczność widzialna, wspólnota wiernych.
Zapominając o jednym z tych dwu aspektów, przekreśla się Kościół:
- Bez organizacji widzialnej: instytucje, hierarchia, sakramenty itd. Chrystus nie "wciela" się na ziemi: Kościół już nie jest ciałem.
- Ale, na odwrót, poprzestając na prawnej organizacji, zatrzymując się na zewnętrznych pozorach, zastępujemy Ciało Chrystusa trupem Kościoła.
Jakże podniosłą tajemnicą jest Kościół! W każdej chwili musi zarazem stawać się i być. "Być" bez zmian, w swej rzeczywistości niewidzialnej. "Ponieważ Kościół jest ciałem - tłumaczy Leon XIII - jest widzialny dla oczu; ponieważ jest Ciałem Chrystusowym, jest ciałem żywym, czynnym, pełnym soków, gdyż sam Jezus Chrystus podtrzymuje je i ożywia i przenika swoją mocą tak mniej więcej, jak winny szczep karmi i zapładnia zjednoczone z nim latorośle. W istotach żyjących czynnik witalny jest niewidoczny i ukryty w ich najwnętrzniejszej głębi: zdradza go jeno i objawia ruch i czynności członków; podobnie źródło nadprzyrodzonego życia, które ożywia Kościół, objawia się oczom w czynach, jakie wywołuje".

1) Moehler, La Symbolique, tłum. Lachat, II. - "Kościół - powiada Lippert - okazuje się w tym świetle nie tylko jako instytucja, założona przez Chrystusa w przeszłości, ale jako byt realny, który w każdej chwili trwania me przestaje tryskać z Chrystusa niby ogromna rzeka, co, wezbrawszy z głębi duszy, rozlewa się na świat widzialnej organizacji, na podobieństwo tętna, wiekuiście żyjącego Serca, znaczącego rytm historii powszechnej. (l'Eglise du Christ, str. 298 nn.).
2) Moehler o. c, str. 313-15.
3) Tradycja podkreśla z naciskiem tę niewspółmierność Kościoła z innymi, ludzkimi ugrupowaniami "Władza Kościoła - mówi święty Jan Chryzostom - przewyższa swą wartością władzę cywilną w tymżeż samym stopniu, w jakim niebo ziemię przerasta, a raczej przerasta je o wiele bardziej, (in Cor. Horn. XV, 4-5, P. G. LXI 507).

wstecz | spis treści | dalej