Dwa lata po wojnie wiemy, że pokój nie jest podobny do tego, jaki roiła sobie nasza tęsknota. Wciąż jeszcze daleki, nie będzie on błogim "powrotem" do przeszłych struktur. Kryzys, wstrząsający światem, przerasta nieporównanie przyczyny, jakie go wywołały. Konflikt wojenny, jaki rozpętał, nie został zlikwidowany wraz z wojną. Źródła jego tkwią głębiej, sięgają dalej.
Ruiny są nieszczęściem. Są również symbolem. Coś umarło na tej ziemi, coś co już nie wskrześnie. Dopiero w tej perspektywie wojna nabiera właściwego znaczenia: nie jest przerwą między dwoma aktami dramatu, jeno epilogiem. Oznacza koniec pewnego świata.
Ale tym samym otwierająca się era nabiera znaczenia prologu: Okres przesilenia inauguruje dramat rodzącego się świata.
Konkluzja ta nie jest tworem wyobraźni. Opiera się na zbieżnych symptomatach, na jednomyślnych świadectwach. Wszyscy zgodnie określają naszą epokę, jako wiek przejściowy. Cierpienia, nękające ziemię; niebezpieczeństwa, zagrażające jej jutru; wstrząsające nią wielkie prądy są nie tyle skutkiem katastrofy, ile oznaką rokującą bliski poród. Lub ściślej biorąc - niedomagania obecne nie są ani chorobą, ani zmierzchem świata. To tylko przesilenie. Chwila kapitalna, rwący i wiotki przełom dojrzewania, subtelne wekslowanie ze starych, obowiązujących dotąd struktur na nowe tory. Co zamiera? Co się rodzi? Nie w tym rzecz, żeby obliczać, lecz by przeczuwać. Już dziś możemy, bez dowolności, rzutować w szerokich liniach wytyczne jutra.
Pierwszym znamieniem, najoczywistszym, gdyż nie podlegającym dyskusji, jest fakt, że kryzys obecny jest kryzysem jedności. Znamy etapy: wielkie wynalazki naukowe zrodziły szybkość i ruch. Przestrzeń zmieniła miarę. Samolot niweczy odległości i spaja kontynenty. Mnożą się wymiany. Produkcja, konsumpcja, rozdział dóbr, Ekonomia i Finanse: wszystko dzieje się na planie międzynarodowym. Najprostszy przedmiot użytku codziennego jest wynikiem długiej podróży. Każdy zależy od wszystkich, po to tylko, by przetrwać. Ale również po to, by myśleć i odczuć. Gdyż Prasa jest wszędzie. Wraz z nią - film: obraz, który nie ma ojczyzny, przeskakuje z ekranu na ekran. Przebiegające eter fale niosą wszystkim bez różnicy - muzykę, wieści, myśl wszystkich. Radio i telewizja są mózgiem i systemem nerwowym, ożywiającym po raz pierwszy glob jednakim rytmem, w jednej teraźniejszości.
Zarys nowej cywilizacji
Skutek objawia się rychło; padają bariery na rozszerzającą się ziemię: pękają ściany pod gwałtownym naporem wzbierającej fali, która wszystko powala i niweluje. Wynika stąd, dla całej ziemi, co stało się już raz, u szczytów rzymskiego imperium w śródziemnomorskim świecie: zarys wspólnej cywilizacji. Podczas gdy jednak tamta ograniczała się do języka, do prawa i do handlu, nasza zmierza do utworzenia jednakiego typu życia, człowieka na jedną miarę, "humanizmu" wszechświatowego.
Myliłby się mocno, kto by widział tylko w tym nowym "typie" obraz złożony, zlepek różnorodny, wynikający ze spiesznego stopu poszczególnych typów ludzkich, złączonych potrzebami praktycznego życia. Kształtujący się współczesny człowiek, zdaje się istotnie wyrastać z jedności organicznej, z wewnętrznym bodźcem życia. Podobnie Państwo, jakie buduje. Najznamienniejszym rysem tego nowego humanizmu jest jego charakter techniczny. Zrodzony z odkrycia maszyny, jej zawdzięcza swój zasięg uniwersalny, ku niej się zwraca i na nią liczy, by ugruntować nowy ład. Z każdym dniem nauki ścisłe rugują bardziej kulturę klasyczną. Zmienił się przedmiot zainteresowań. Miejsce czystych idei zajmuje skuteczna akcja.
Ten ludzki wysiłek nie jest indywidualny. Odtąd każdy potrzebuje wszystkich. Jednostką pracy nie jest już rzemieślnik, ale ekipa. Nawiązują się stosunki wybiegające daleko poza widnokrąg dzielnicy i narodu, by objąć skalę wszechludzką: humanizm wspólnoty, cywilizacja uniwersalna.
Wspomniane cechy - wśród wielu innych - wskazują aż nadto, że kształtujący się świat, zwłaszcza od lat dwudziestu, nie da się sprowadzić do byle jakiego "zakrętu dziejów". Nie jest to cyklon, brutalny lecz powierzchowny. To "kryzys" wewnętrzny: odkąd istnieje, po raz pierwszy świat jest "jeden"-i wie o tym. To uświadomienie zbiorowe, szukające po omacku, nieudolne, jeszcze przywiązane do starych struktur, czymżeż jest, jak nie przełomem młodzieńczym? Społeczeństwo, zwłaszcza zachodnie, przeprowadza reformę struktur, która rozbija ciągłość tradycji, mąci grę ustalonych reguł i stawia pod znakiem zapytania uświęcone wartości. Wynikający stąd popłoch i uczucie nieprzystosowania, we wszystkich dziedzinach, tłumaczą wrażenie, wyrażające się tak często słowem dwuznacznym: "rewolucja świata".
Tu właśnie staje przed nami kapitalne zagadnienie.
W tej wspólnej cywilizacji, która tworzy się wszędzie, sama przez się, w świecie dotąd poszufladkowanym, w tę jedność niespodziewaną, za którą nie nadąża nasza myśl, w ten humanizm, na miarę globu, do któregośmy nie przywykli - KTO TCHNIE DUSZĘ? Kto przeprowadzi syntezę nowego świata? Kto będzie mu Zasadą i Natchnieniem?
Za pozwoleniem władzy duchownej
Wydawnictwo "Słowa Katolickiego", 1949
Tłumaczyła z francuskiego Maria Winowska