Część II.
Przecież już Apostoł zaznacza, że odszczepieństwa w większej mierze są jakby misją zbawienną, odnośnie do wiernych ugruntowanych, a przez upadek jednych ma być zapewnione wytrwanie i zbawienie drugich. Ta misja zbawienna, jaką głosi odszczepieństwo, jest w stosunku do wiernych różnorodną. Przez odszczepieństwo Prawda katolicka zostaje oświetloną w całej piękności. Odszczepieństwa to były od dawien dawna, które nierozerwalną jedność Kościoła tym silniej uwydatniały; herezje, sekty, które w długim szeregu wieków się pojawiały i znikały, były i są dotąd tym, co w oczach wierzących święty i jedynie prawdziwy Kościół na nowo niejako rozjaśniało, uczyło lepiej poznać i cenić. To samo, co za czasów szalejących w Afryce sekciarzy Donatystów, burzycieli i gwałcicieli tylu kościołów wypowiedział św. Augustyn, to dziś możemy powtórzyć: "Sciendum multitudinem dolorum meorum in corde meo consolationes, quae jucundaverunł animam meam", to znaczy: "należy wiedzieć, iż wiele utrapień w sercu moim, to są pociechy, które mnie radują we wnętrznościach duszy mojej".
Czyż nie jest tak? czy szpetność obrazu skopiowanego nie podnosi piękności oryginału? Odszczepieństwa ukazują w oczach wierzących Kościół w jasnym, Boskim świetle. Jakże bowiem wspaniale wychodzi cudowna jedność Kościoła katolickiego wobec rozbicia wśród sekciarzy? Tu mamy jeden Kościół, jedną społeczność, trzysta milionów wierzących katolików. A to, co na Soborze w Jerozolimie za czasów Apostołów uchwalono, to dotąd zachowywane jest w Kościele, co zgromadzeni i zjednoczeni Ojcowie w Nicei (325) zgodnie okrzyknęli, to Sobór Watykański (1870) powtórzył, ani joty nie ujmując; to, czego bronił z taką mocą św. Atanazy Aleksandryjski (370), za czym tak obstawał Grzegorz z Tours, co kazał Chryzostom, co wysławiał Leon, to samo dziś głoszą i opowiadają ich następcy w różnych językach, wśród nowych ludów, w czasie, kiedy wszystko inne się zmieniło.
Jakaż to jedność wspaniała i podziwu godna! A jakie rozbicie po drugiej stronie! Oto Arkuszowi niedługo zadaje fałsz Nestoriusz, wręcz coś innego naucza Pelagiusz, Grecy-odstępcy potępiają tamtych, czego innego uczą heretycy XVI wieku. A jeden uderza z furią na drugiego, co nakazuje uwierzyć Zwingli, Kalwin okrzykuje za fałsz! Jakże czcigodną okazuje się starożytność Kościoła katolickiego wobec tych najnowszych sekciarzy ze Scranton, czy Zamościa! Oni dziś śmią mówić, ci narodowi sekciarze, że nauka katolicka rzymska odchyliła się od wiary Apostołów. Ale dowodów na to nie jest w stanie zapodać pomylony "uczony" odstępca Huszno, tym mniej piszący górnolotne artykuły w "Roli Bożej" Hodur, a już najmniej biedny wykolejeniec Faron z Zamościa.
Za to my, rzymsko-katolicy śmiało możemy powiedzieć "Wy to odstępcy, wy nowi apostołowie błędu, wyście w czambuł odrzucili, co już Sobór nicejski ogłosił o celibacie kapłańskim, odrzuciliście to, co biskup Ambroży wykonywał w Mediolanie, spowiedzi św. przyjmowanie, co już św. Cyprian z Kartaginy, jako znamię wiary prawdziwej stawiał: jedność z Rzymem. Tym wszystkim najnowszym odszczepieńcom odpowiemy za św. Hieronimem: "wy nie macie nic wspólnego z Kościołem Chrystusowym!"
Jakże wspaniale uwydatnia się wobec tego pojawiania się i zamierania sekt, tych pozornych kościołów, rzymsko-katolicki Kościół: Zawsze ten sam, nigdy nie odmieniony. Jak wybija się wobec bezpłodności sekt wieczna żywotność i płodność katolickiej wiary. A wobec tylu nazw przeróżnych (przecież tylko sekta Huszny miała ich bodaj już kilkanaście w dziesięciu latach), jakże wielką jest nazwa jednego Kościoła - Kościoła rzymsko-katolickiego. On to za swym Założycielem zwie się: Kościołem Chrystusowym, podług swego apostolskiego pochodzenia: apostolskie miano nosi, podług fundamentu bierze nazwę: rzymski, a podług rzeczywistego, wszystkim widocznego faktu zowie się katolickim, czyli powszechnym - i takim pozostanie i próżno będzie Hodur i jego adherenci uzurpował sobie miano "narodowego kościoła katolickiego" - to są tylko sekciarze i pozostaną sekciarzami.