Zachowanie się w podróży
Podróże kształcą i uprzyjemniają życie. Jeśli jednak odbywamy je za często i zbyt długo przebywamy poza domem, mogą się okazać szkodliwe. Wiadomo, że parafianie niechętnie na to patrzą i często nawet głośno sarkają, gdy ich duszpasterz zbyt często wyjeżdża. Częste wyjazdy odzwyczajają nas od systematycznej pracy. Częste podróże utrudniają nam także życie ascetyczne. Wiemy przecież, że w czasie podróży trudno odprawić rozmyślanie, rachunek sumienia, celebrować Mszę św. i odmówić w skupieniu brewiarz.
Raz do roku należą się kapłanowi wakacje. Nie powinien jednak z miejsca swego zamieszkania i pracy wyjeżdżać bez pozwolenia biskupa, dziekana czy proboszcza i bez pozostawienia na miejscu swego zastępcy (jak tego wymagają przepisy kościelne).
W podróży ma kapłan pamiętać, że jest osobą duchowną, a więc nie występować w stroju czysto świeckim lub w towarzystwie młodszych niewiast, choćby były jego krewnymi.
Nie powinniśmy również w podróży zaniedbywać zwyczajnych praktyk ascetycznych. Podróż należy sobie tak rozplanować, ażeby móc codziennie odprawić Mszę św. W obcych kościołach nie powinniśmy zachowywać się jak w swej parafii, ale podporządkować się miejscowym przepisom i zwyczajom, cierpliwie czekać po przedstawieniu papierów na dopuszczenie do ołtarza.
W obcych miastach nie zatrzymujemy się byle gdzie, w jakichś podrzędnych pensjonatach, hotelach lub stancjach prywatnych. Najlepiej zatrzymać się w pasjonatach diecezjalnych lub zakonnych, przeznaczonych wyłącznie dla księży, które istnieją zazwyczaj we wszystkich miejscowościach kuracyjnych i wycieczkowych.
Wszystkie powyższe wskazania zawiera rozporządzenie Episkopatu Polski w sprawie urlopów i przebywania duchowieństwa w miejscach kuracyjnych i wypoczynkowych z d. 12 lutego 1958 r. Rozporządzenie to kładzie szczególny nacisk na to, by wyjazdy duchownych do miejscowości kuracyjnych i wypoczynkowych, ściągających wielu ludzi zostały ograniczone do wypadków istotnej konieczności i potrzeby.
W obcych miejscowościach nie uczęszczamy do nieznanych sobie kawiarń czy restauracji. Nie chodzimy do teatrów, jeśli nie wiemy, jakie sztuki w nich wystawiają. Nie korzystamy z publicznych ogrodów i parków, jeśli gromadzi się w nich zbyt hałaśliwa publiczność.
Po przyjeździe do nieznanej miejscowości dobrze jest zasięgnąć języka od duchowieństwa miejscowego co do tego, jakie u nich panują zwyczaje i zapatrywania: co wypada, a co nie wypada osobie duchownej. O ile chodzi o bywanie na plaży, trzeba dokładnie dowiedzieć się, czy można bez obawy dania zgorszenia z niej korzystać.
W muzeach i w galeriach obrazów nie powinien duchowny przyglądać się rzeźbom i obrazom nieskromnym, a na ulicy niestosownym wystawom sklepowym.
Dobre wychowanie i solidarność obywatelska nie pozwala duchownym przy powrocie z podróży zagranicznej przewozić czegokolwiek bez cła.
Wysoce niewłaściwą rzeczą jest wypisywanie swych nazwisk czy imion na murach zabytkowych budowli, na rzeźbach i na starych drzewach (Nomina stultorum ubique locorum).
Kapłan gdziekolwiek jest i cokolwiek robi, musi pamiętać o swej godności, o swym posłannictwie i tak się zachowywać, by Bogu przysporzyć chwały a ludziom, którzy na niego patrzą, dać dobry przykład.
Po świecku możemy ubrać się w podróż tylko za pozwoleniem biskupa (I Synod Plenarny z 1936 r. - Uchwała 11, 2). Wybieramy się więc w podróż zasadniczo w stroju duchownym, ubrani wygodnie i praktycznie (niebrudzący płaszcz).
Wyjeżdżając na dłuższy czas i zabierając ze sobą więcej rzeczy, staramy się wszystko spakować do jednej lub dwóch większych waliz.
Drobiazgi codziennego użytku: grzebień, szczotkę, mydło, ręcznik, szczoteczkę do zębów i pastę, bieliznę nocną i pantofle ranne umieszczamy osobno, w małej podręcznej walizce, którą możemy każdej chwili zabrać ze sobą, gdy trzeba będzie podróż przerwać i udać się na nocleg do miasta. Uwolni nas to od dźwigania bagażu ze sobą do miasta.
Duża ilość bagaży w podróży jest bardzo niepraktyczna, nie mówiąc już o tym, że zabiera bardzo dużo miejsca w wagonie ze szkodą dla współpodróżnych.
Prowiant, jeśli go zabieramy, winien być czysto i estetycznie zapakowany. Przy jedzeniu używamy serwety, którą rozkładamy na kolanach lub na stoliczku wagonowym, a po jedzeniu wycieramy w nią palce. Należy uważać na to, by nie jeść zbyt łakomie, lecz z opanowaniem i dyskretnie.
Resztki jedzenia zabieramy, zawijamy w papier i wrzucamy do miejsca na to przeznaczonego (kosze na korytarzach lub na peronach stacyjnych). Nie wolno wyrzucać resztek jedzenia lub papierów poza okno lub pod ławkę w wagonie. Jest to niegrzeczne wobec współpodróżnych i zakazane przepisami kolejowymi.
Wchodząc do wagonu, pozdrawiamy obecnych, zdejmując nakrycie głowy i kłaniając się skinieniem. Walizy umieszczamy na bagażniku i zajmujemy wolne miejsce. Robimy to jednak jak najzręczniej, ażeby nie przeszkadzać podróżnym. Starszym osobom (paniom) pomagamy w ulokowaniu bagaży.
Gdy zdobyliśmy miejsce przy oknie, powinniśmy tak siedzieć, ażeby także inni pasażerowie mogli przez nie coś zobaczyć.
Na otwarcie lub zamknięcie okna trzeba uzyskać zgodę reszty podróżnych siedzących w wagonie.
W wagonie należy siedzieć spokojnie: nie wstawać bez powodu, nie kręcić się po przedziale, nie zdejmować bez potrzeby walizek, nie wychodzić na korytarz itd.
Jeśli kogoś z podróżnych potrącimy lub nadepniemy, winniśmy go grzecznie przeprosić.
Miejsce założone teczką lub płaszczem uchodzi za zajęte i nie wolno go zajmować. Pozorowanie, że miejsce jest zajęte, w tym celu, żeby następnie mieć więcej miejsca w przedziale i wygodnie siedzieć, jest niegrzeczne i niesolidarne.
O ile ktoś z podróżnych okaże chęć rozmowy z nami, nawiązujemy ją, ale ostrożnie i powściągliwie, nie wiemy bowiem nigdy, z kim mamy do czynienia. W wagonie nie mamy obowiązku przedstawiania się, chyba że się zdarzy, iż spotkamy osobę, z którą mamy wspólnych znajomych (zasada tradycyjna) lub zrodzi się wzajemna chęć bliższego poznania się.
Gdy nie mamy chęci do rozmowy, zajmujemy się lekturą. Niegrzecznie jest zabierać bez pozwolenia cudze książki lub gazety albo też czytać komuś przez ramię. Brewiarz można odmawiać w wagonie, o ile nie mamy czasu odmówić go przed lub po zakończeniu podróży.
Przy wychodzeniu z wagonu żegnamy towarzyszy podróży skinieniem głowy.
Chrześcijańskie pozdrowienie: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" wypowiadamy przy wchodzeniu i opuszczaniu wagonu, o ile przewidujemy, że podróżni nam odpowiedzą. Jeśli nie mamy co do tego pewności, witamy i żegnamy współpodróżnych tylko skinieniem głowy lub innym ogólnym pozdrowieniem.
Gdy nam ktoś dopomoże w zdjęciu lub wyniesieniu bagażu, winniśmy mu za to serdecznie podziękować.
Będąc za granicą staramy się szczególnie dobrze zachowywać, pamiętając o tym, że jesteśmy przedstawicielami Narodu i Kościoła polskiego. Obcokrajowcy według naszej postawy i zachowania osądzać będą nasz kraj i nasze polskie duchowieństwo.
Nigdy też nie należy pod adresem podróżnych wypowiadać złośliwych lub żartobliwych uwag, choćby w obcym języku, zawsze bowiem może się znaleźć ktoś, kto może ten obcy język także rozumieć i komu się to nie będzie podobać. Księża mają nieraz zwyczaj używać łaciny do wypowiadania jakichś uwag, lecz Trzeba pamiętać, że nie jest ona wyłączną domeną duchownych.
O ile tylko możemy w podróży zapanować nad naturalną słabością, zmęczeniem i sennością, nie powinniśmy spać nawet w nocy. Pomijając wzgląd praktyczny (ostrożność) nie powinniśmy tego czynić przede wszystkim ze względów estetycznych. Autor "Uliczki Notre-Dame" - Daniel Pezeril pisze, że wystawiony na widok publiczny sen (zwłaszcza starszych ludzi) ma w sobie coś odrażającego. "Mimo woli usta rozchylają się, człowiek chrapie, co chwilę wierci się i kręci jak zwierzę na posłaniu, krew napływa mu do głowy, a pomarszczona twarz zatraca całe dostojeństwo swojego wieku. A szczególnie nieprzyjemnie wyglądają osoby duchowne".