Nazywał się Piotruś, był sierotą bez ojca i matki, musiał ciężko pracować od rana do wieczora pod ręką okrutnego chlebodawcy, by sobie zarobić na suchy kawałek chleba.
Pewnego dnia znalazł przypadkiem na drodze srebrnego złotego. Wyobraźcie sobie co za radość dla tego biedaka, który nigdy tyle pieniędzy nie posiadał! Za tego złotego - myślał - mógłby sobie kupić kapelusz, którego nie miał, trzewiki, bo był bosy, kurtkę, bo jego już była w strzępach. I tysiąc innych rzeczy. Przechodząc koło kościoła, przypomniał sobie swoich zmarłych rodziców, którzy może potrzebowali jego modlitw.
Co robić? Wchodzi do kościoła, idzie wprost do zakrystii, oddaje pieniądze kapłanowi prosząc, aby odprawił Mszę świętą za dusze jego ojca i matki.
Po wysłuchaniu Mszy świętej wychodzi z kościoła i... co za szczęśliwe zdarzenie! Spotyka się ze swoim starszym bratem, a ten dowiedziawszy się o jego szlachetnym uczynku, przyjmuje go miłosiernie do swego domu, a widząc jego zdolności i dobrą wolę, zaczyna go kształcić.
Piotruś korzystał z nauki, z czasem został kapłanem, biskupem, kardynałem i świętym, świętym Piotrem Damianem, Doktorem Kościoła.
Widzicie najmilsi, jak Jezus wynagradza dobre dzieci. Jak ceni Mszę i Komunię świętą?
Żwawo dzieci! Idźmy i my do Jezusa!