Mała dziewczynka imieniem Gizella, należąca do bogatej szlacheckiej rodziny florenckiej, nie miała jeszcze trzech lat, gdy widząc matką swoją przystępującą do Komunii świętej, zbliżyła się do niej i zapytała cichutko:
- Mamo, dlaczego tam poszłaś?... Co ci ksiądz dał?
- Cicho, Gizello - odrzekła matka - poszłam przyjąć Pana Jezusa.
Gizella zamilkła, lecz potem znowu się odezwała:
- Mamo, a dlaczego i mnie nie dali Pana Jezusa?
- Bo jesteś za malutka!... Weź to i bądź cicho.
To mówiąc matka podała jej pastylkę, płaski mały okrągły cukierek. Gizella patrzy swoimi wielkimi inteligentnymi oczyma, a kręcąc kędzierzawą główką, w końcu smutnie dodaje:
- O nie!... tu nie ma Jezusa!
Pomyślcie dzieci! Nie miała jeszcze trzech lat, a już była pochłonięta pragnieniem przyjęcia Pana Jezusa!
Toteż została wcześnie dopuszczona do Komunii świętej i potem codziennie do niej przystępowała.
Pewnego razu będąc chora i nie mogąc przystąpić do Komunii świętej, tak żaliła się przed mamą:
- Och, mamo, mamo !... Stanę się niedobrą, bo nie mogę przyjąć Pana Jezusa!... - i wielkie łzy spływały jej po twarzy.
Innym razem siedziała na kolanach u swego ojca i rozkładała przed nim obrazki święte, otrzymane w różnych okolicznościach. Ojciec zapytał ją:
- Gizello, który z tych obrazków, podoba ci się najbardziej? - Dziewczynka spojrzała uważnie, a potem wskazując na ten, który przedstawiał Pana Jezusa tulącego dziecko do Swego Boskiego Serca zawołała radośnie:
- Ten! Och! ja chcę być tą dziewczynką, co jest zawsze blisko Jezusa!
I rzeczywiście, co rano Gizella przystępowała do Komunii świętej i naprawdę była blisko Jezusa.
Żwawo dzieci! Idźmy i my do Jezusa!