Przez duszę rozumiemy pierwiastek, podstawę działania życia, a zwłaszcza działań duchowych myślenia i chcenia. Więc duchowość duszy poznajemy z jej działań duchowych.
Objaśnijmy to nieco.
Myślimy, czyli pojmujemy rzeczy, które widzimy, ale pojmujemy je w sposób niecielesny, ponieważ w rozumie nie może istnieć koń, ani drzewo takie, jakie widzimy w naturze. Myślimy dalej o rzeczach, które nie znajdują się na świecie jako coś dotykalnego, a my jednak możemy je pojąć, np. cnotę, dobroć, piękność, sprawiedliwość. Co wytwarza takie myśli, czy oko? Przecież cnota nie jest ani biała, ani długa. Czy ucho? Dobroć nie śpiewa, piękność nie krzyczy. A więc za pomocą czego my to pojmujemy? Co wytwarza te myśli w człowieku? - Dusza. - Więc dusza jest podstawą działania duchowego.
Lecz mamy jeszcze wyraźniejsze pojęcie duszy. Często mówimy: ja robię, ja się wysilam, ja się zmęczyłem, i cokolwiek zrobimy, wszędzie występuje to ja. Nie mówimy: Ręka to zrobiła, nogi tam poszły, lecz ja zrobiłem, ja nogi prowadziłem. Ja piszę tę książeczkę, czy moja ręka może ją napisać? Ona tylko pisze to, co się jej dyktuje, pisze tak, jak ja myślę, jak ja chcę. Ja myślę, choć żadnego nie używam zmysłu i jakbym nie czuł całego ciała. Cierpię, gdy czuję ból. Gdy stary człowiek zacznie opowiadać całe swoje życie, słyszymy, że zawsze to samo ja było raz młode, chodziło do szkoły, poszło na wojnę, potem założyło gospodarstwo, dziś to samo ja jest stare, niedołężne. Tyle zmieniło się i przeszło, jedno tylko ja zostało to samo. Gdyby ono nie zostało to samo, jak ten człowiek mógłby sobie wszystko przypomnieć, jak mógłby zapamiętać wszystkie doznane przykrości i smutki? Gdyby nie było tego ja jednego i tego samego, nie mógłby on mieć przeświadczenia, że to on sam przechodził to wszystko.
Gdyby nie było tej jednej podstawy, która ustawicznie to samo ja znajduje w człowieku, to jak człowiek mógłby się kształcić? Jeśliby ten, który chce być wykształcony, miał tylko ciało, to by po pewnym czasie zapomniał wszystko, czego się nauczył, bo ciało całe odnawia się w czasie kilku lat i żaden kawałek nie zostaje ten sam. Starsze tkanki się zużywają, a na to miejsce rosną nowe.
Więc to nasze ja nie jest ani ręką, ani nogą, ani okiem, ani nawet całym ciałem, ale tym, co mój rozum nazywa duszą. A kto się smuci, kto płacze? Czy oczy płaczą? Czy mózg się smuci? Lub czy twarz się smuci? Gdyby ktoś tak mówił, śmiesznie by to wyglądało. Ale my mówimy: ja się smucę, ja płaczę. Każdy z nas czuje w sobie życie, wzruszenie, myśl wolę - jest więc w nas przyczyna tych wszystkich stanów, którą nazywamy duszą.
Wśród zmian ustawicznych czujemy zawsze w nas coś stałego, które w nas odróżnia smutek, radość, zmęczenie, ból. To ja zostaje zawsze to samo od najwcześniejszej młodości do późnej starości. Ciało nasze ustawicznie ulega zmianom, a my tego wcale nie spostrzegamy, bo to moje ja pozostaje niezmienione. Gdyby zaś w nas nie było czegoś odrębnego od ciała, czegoś duchowego, nie byłbym ja tym samym, kim byłem przed czterdziestu laty, lecz byłoby tyle ludzi, ile razy ciało moje uległo zmianie.
Przypominam raz jeszcze, że poznajemy duszę nie wprost, jak nasze ciało, jak naszą lampę, bo dusza jest duchowa, a my zmysłami poznajemy tylko przedmioty cielesne. Tymczasem poznajemy też czynności, których nie może wykonać ciało, lecz muszą pochodzić od pierwiastka duchowego. Musi więc być w nas coś duchowego, coś doskonalszego, bo są to czynności nie cielesne, lecz duchowe. Wobec czego mówimy, że i to, co wykonuje te czynności, musi być duchowe.
Aby lepiej poznać istotę duszy, przypatrzmy się jej przymiotom.