Istnieje kategoria dusz, do których spowiednicy powinni się odnosić z pełną współczucia dobrocią, ale też z niesłabnącą nigdy stanowczością: mam na myśli dusze skrupulatne.
Przede wszystkim jednak musicie, drodzy Czytelnicy, zdać sobie jasno sprawę z pojęcia: skrupuły. Sądzę bowiem, że niejednokrotnie przypisujecie temu słowu zupełnie mylne znaczenie. I tak np. mówicie o osobie, która stara się unikać najlżejszego grzechu: Cóż to za skrupulatka! - Nic podobnego: jest to tylko osoba o delikatnym sumieniu. Skrupulatka w Waszym pojęciu jest również dusza, która, nie dbając o opinię świata, unika niebezpieczeństw, na które tylu innych bez namysłu się naraża: niestosownych widowisk, rozwiązłych tańców czy zakazanej przez Kościół lektury. Także i w tym wypadku nie ma mowy o skrupułach: dusza taka kieruje się po prostu roztropnością chrześcijańską.
Nie należy zatem utożsamiać skrupułów ani z delikatnością sumienia, która unika najlżejszych przewinień, ani też z roztropnością, która im zapobiega. Skrupuły, to choroba duszy, która się zadręcza na temat urojonych grzechów, która widzi zło tam, gdzie go nie ma ani śladu, która się w najniewinniejszych czynach dopatruje ciężkiego uchybienia. Toteż skrupulata można porównać ze znarowionym koniem, który widząc na drodze cień poruszanego wiatrem drzewa, płoszy się, staje dęba i ponosi, jak gdyby mu groziło największe niebezpieczeństwo. Tak tedy, chcąc uniknąć urojonego niebezpieczeństwa, biedne konisko naraża na groźny upadek zarówno siebie, jak i jeźdźca. Podobnie i skrupulat przeraża się pozorami urojonej winy, traci głowę, zadręcza się najczarniejszymi myślami, a z obawy przed grzechem, istniejącym jedynie w jego wyobraźni, naraża się niejednokrotnie na wiekuistą zgubę.
A teraz parę słów o przyczynach skrupułów.
Mogą one być wynikiem temperamentu: ludzie o usposobieniu melancholicznym, którzy, jak to mówią, patrzą na wszystko przez czarne okulary, są do nich bardzo skłonni. Nieprzyjaciele wiary niejednokrotnie kładą na karb pobożności różne dziwactwa i spaczone pojęcia, graniczące z obłędem. Sąd ten jest niesprawiedliwy: gdyby osoby, u których tego rodzaju objawy występują nie były pobożne, choroba ich ujawniałaby się w inny sposób. Są to osoby chore umysłowo, ofiary melancholijnego usposobienia, które wysilają się po prostu po to, aby się unieszczęśliwiać. Jeśliby się to usposobienie nie objawiało w dziedzinie religijnej, występowałoby na jakimkolwiek innym tle.
Skrupuły wynikające z tej przyczyny są niezmiernie uporczywe i trudno je uleczyć. Temperamentu nie zmienia się jak rękawiczki. Toteż pomimo wszelkich wysiłków korzenie takich skrupułów nie dają się wytrzebić, lecz przeciwnie ustawicznie rodzą coraz to nowe majaki wyobraźni, nieuzasadnione obawy i niepotrzebne zawikłania.
Zdziwi Was może, drodzy Czytelnicy, twierdzenie, że i szatan stara się niekiedy obudzić w duszy skrupuły. Bo czyż nie jest on urodzonym nieprzyjacielem prawdy, ojcem kłamstwa? Wprowadzanie dusz w błąd, mamienie ich błędnymi ognikami, które olśniewają nie świecąc, to przecież ulubiona i właściwa mu działalność. Strategia jego polega już to na obaleniu ostatnich zapor w niezbyt delikatnych sumieniach, tak ze wreszcie wszystko wydaje im się godziwe i dozwolone, już to, przeciwnie, na zacieśnianiu sumień nieco lękliwych i wmawianiu im, że każdy ich postępek jest grzeszny. Jest on przecież odwiecznym poławiaczem ryb w mętnej wodzie: gotów też posługiwać się każdym kłamstwem, byle mu ono mogło dopomóc do osiągnięcia celu, tj. do zatracenia dusz.
Jakiż cel może mieć szatan budząc skrupuły w duszy? Oto chce on ją zniechęcić do modlitwy, do przyjmowania sakramentów świętych, słowem do wszystkiego, co dotyczy służby Bożej. Osiąga zaś ten cel z łatwością, jeśli na samym zaraz początku nie napotyka na stanowczy opór. Modlitwa, Komunia święta, a zwłaszcza spowiedź stanowi dla duszy skrupulatnej źródło takiej udręki, że niebawem wyrzeka się ich zupełnie, twierdząc, iż nie może po prostu znieść tego brzmienia. I oto nierzadko widzimy, że osoby, których pobożność pozwalała ongiś rokować najpiękniejsze nadzieje, wegetują w zupełnej obojętności dla spraw Bożych i zaprzestają wszelkich praktyk religijnych.
Istnieje inny jeszcze rodzaj skrupułów, których nie można uzasadnić ani chorobliwym temperamentem, ani też działalnością szatana, a których bezpośrednią przyczyną jest wola Boża. Dusza, która wczoraj jeszcze doskonale potrafiła odróżnić granicę pomiędzy dobrem, a złem, dziś nagle i bez wyraźnego powodu poczyna brodzić w ciemnościach: jest ona w stanie - przynajmniej o ile o nią samą chodzi - odróżnić, co jest grzechem, a co nim nie jest. Dusza taka bez wahania potrafi rozwiązać każdą niemal, nawet zawikłaną trudność, byle tylko dany problem nie tyczył jej własnego sumienia. Jeśli jednak chodzi o nią samą, wzrok jej zmącony jest do tego stopnia, że zagadnienie, które każde dziecko potrafiłoby rozwikłać bez trudności, staje się dla niej źródłem niewysłowionej udręki.
A jednak przez rozpętanie w duszy burzy skrupułów Pan Bóg spełnia w stosunku do niej swe najmiłościwsze zamiary. Przede wszystkim pragnie On oczyścić daną duszę z dawnych win, pragnie, aby przez bolesny niepokój uczyniła zadość za nazbyt łatwe i wygodne życie, jakie dotychczas prowadziła. Za pośrednictwem niewysłowionej obawy, jaką w niej budzi sam tylko pozór grzechu, pragnie Bóg nadto umocnić w duszy nienawiść do grzechu rzeczywistego; należy bowiem przypuszczać, że nawyknąwszy do oddalania się z odrazą od tego, co było jedynie cieniem winy, z uczuciem grozy odwracać się ona będzie na widok istotnego zła w całej jego szpetności. W zamiarach Bożych leży wreszcie zniweczenie w danej duszy dobrego mniemania o sobie, obniżenie jej we własnych oczach i wpojenie w nią cnoty pokory, która jest podstawą wszelkiego życia wewnętrznego. Nic zaś nie prowadzi do tego celu tak niezawodnie, jak właśnie upokorzenie, zrodzone na tle skrupułów. Nieszczęsna dusza bynajmniej nie jest wówczas skłonna do wynoszenia się nad innych ani do zaciętego upierania się przy własnym sądzie. Uważa się ona przeciwnie za uosobienie nędzy, uznaje, że niezdolna jest do stanowienia o sobie samej, i z zamkniętymi oczyma powierza się kierownictwu przewodnika, którego jej Bóg wskazuje.
"Skrupuły - mówi znakomity pisarz ascetyczny, Scaramelli - pochodzące ze szczególnego dopustu Bożego, poznaje się po zbawiennych skutkach, jakie za sobą pociągają; skoro bowiem Pan doświadcza w ten sposób dusze ku ich poprawie, zsyła On im jednocześnie nadzwyczajne posiłki, których im w tym wypadku potrzeba. Co za tym idzie, dusze takie wśród walk i burz zbliżają się do przystani doskonałości chrześcijańskiej, choć same o tym nie wiedzą nawet. Toteż spostrzegamy, że dusze te coraz bardziej oddalają się od grzechu, że go unikają z coraz większą odrazą, że gorliwie pracują nad postępem wewnętrznym, że w przeciwieństwie do innych skrupulatów stają się coraz posłuszniejsze, coraz wytrwalsze w modlitwie i coraz wierniejsze w praktykowaniu cnót".
Niech tedy dusze, dotknięte tym dopustem Bożym, pocieszą się myślą o zapewnieniu Ducha Świętego: "Pan nie dopuści na wieki zachwiania sprawiedliwego" (Ps. 54, 23). Skoro zamierzone przez Boga dzieło oczyszczenia zostanie dokonane, a doświadczenie straci tym samym swą rację bytu, pokój znów ogarnie duszę, a po burzy nastąpi rychło niezmącona pogoda.