Teologowie niejednokrotnie zastanawiali się nad zagadnieniem, czy istnieje obowiązek wyznawania niedoskonałości? Żeby zrozumieć doniosłość lego pytania, należy się zastanowić nad właściwym znaczeniem słowa: niedoskonałość. Jest to bowiem jeden z owych wyrazów, których używa się nader często, nie zdając sobie dokładnie sprawy z tego, co one znaczą.
Nie dziwiłbym się tedy bynajmniej, gdybyście i Wy, drodzy Czytelnicy, mieli bardzo, niejasne pojęcie o tym, co to właściwie jest niedoskonałość. I tak np. zdarza się Wam określić tym mianem lekkie przewinienie, jak niecierpliwość lub niewinną obmowę. A jednak jest to bardzo nieścisły sposób wyrażania się. Zniecierpliwienie lub obmowa, choćby się Wam wydawały najzupełniej niewinne, są jednak najprawdziwszym grzechem, przekroczeniem przykazania Bożego.
Innym znów razem mówicie o grzechu, na który do pewnego tylko stopnia daliście przyzwolenie: to niedoskonałość. I znowu się mylicie; nie jest to zwykła niedoskonałość, lecz istotny grzech. Grzeszymy bowiem w miarę, jak dobrowolnie ulegamy złym podszeptom.
Niektórzy pisarze, odznaczający się większym zasobem dobrej wali, niż wiadomości teologicznych, określają czasem mianem niedoskonałości każdy uczynek, nie odniesiony do Boga przez wzbudzenie aktualnej intencji. I tu również mamy do czynienia z nieścisłością. Nieprawdą jest jakoby jakiś uczynek stawał się niedoskonałym jedynie dlatego, że nie został odniesiony do Boga w sposób aktualny. Według świadectwa św. Tomasza każdy czyn, dobry sam w sobie, a spełniony przez osobę w stanie łaski, jest zasługującym dla nieba. Prawda - dodaje św. Doktor - że wartość tego czynu wzrosłaby niepomiernie, gdybyśmy go wywyższyli przez aktualną intencję. Niezależnie jednak od tego posiada on wartość nadprzyrodzoną. Co za tym idzie, nie ma tu śladu niedoskonałości.
Wytknąwszy tedy niewłaściwą interpretację słowa "niedoskonałość", poczuwam się do obowiązku podania Wam trafnego określenia tego wyrazu. Otóż, moim zdaniem, niedoskonałość jest to zupełne lub częściowe opieranie się łasce w sprawie dowolnej. Na przykładach postaram się wyjaśnić wszystko, co w tym określeniu może się Wam wydać niezrozumiałe.
Otóż przypominam Wam przede wszystkim, że opieranie się łasce może niekiedy mieć miejsce w materii obowiązkowej. I tak np. głos sumienia wzywa kogoś do udzielenia wydatnej pomocy zubożałym rodzicom. Opierając się temu poruszeniu łaski dana osoba odmawia spełnienia obowiązku, jakim jest wspomaganie w miarę możności swych życiodawców. Czy tego rodzaju opieranie się łasce można nazwać zwykłą tylko niedoskonałością? Nie; jasną jest rzeczą, że w tym wypadku mamy do czynienia z przekroczeniem czwartego przykazania, a co za tym idzie, z rzeczywistym grzechem.
A teraz inny przykład: przechodząc obok ubogiego słyszycie głos wewnętrzny, pobudzający Was do obdarzenia go jałmużną. Wy jednak pozostajecie głusi na owo poruszenie z góry, bo ciężko Wam rozstać się z umiłowanym pieniądzem. I to jest właśnie klasyczna niedoskonałość. Oparliście się bowiem poruszeniu łaski, ale poruszeniu w materii dowolnej. Nie przekroczyliście w tym wypadku żadnego przykazania, nie popełniliście tedy grzechu. Pominęliście jedynie sposobność do spełnienia dobrego uczynku, do którego Was łaska pobudzała.
Widzimy stąd, że niedoskonałość jest pojęciem nader względnym. Coś, co może być niedoskonałością u każdego z Was, może nią nie być u mnie. Gdybym, spotkawszy owego ubogiego, był zatopiony w myślach, lub bardzo się spieszył i gdybym nie odczuł żadnego poruszenia łaski, czy również popełniłbym niedoskonałość nie udzieliwszy mu wsparcia? Nic podobnego; gdzie bowiem nie ma poruszenia łaski nie może być mowy o opieraniu się jej.
Żeby zatem osądzić, czy postępek jakiś był niedoskonałością, nie; można poprzestawać na ocenianiu go od strony zewnętrznej. Należy również stwierdzić; czy miało miejsce poruszenie łaski. Dlatego też nie jesteśmy w stanie ocenić, czy w postępowaniu bliźniego zachodzi, czy też nie zachodzi niedoskonałość. Miarodajny sąd pod tym względem może wydać jedynie jednostka, a to na podstawie głosu własnego sumienia.
Jeżeli mnie dobrze zrozumieliście, drodzy Czytelnicy, z łatwością odpowiecie sobie na pytanie, czy macie obowiązek wyznawać niedoskonałości; otóż ponieważ jesteśmy zobowiązani jedynie do wyznawania grzechów, niedoskonałość zaś grzechem nie jest, nie może ona stanowić materii sakramentu pokuty. Teologowie twierdzą nawet, że osoba, wyznająca na spowiedzi same tylko niedoskonałości, nie może ważnie otrzymać rozgrzeszenia. Sakrament powoduje jedynie odpuszczenie grzechów. Żadną tedy miarą nie mamy obowiązku wyznawania niedoskonałości.
Czy jednak wyznawanie ich jest pożyteczne? Bezwzględnie tak. Dowodzi ono wielkoduszności, nader miłej Bogu. Habitualne wsłuchiwanie się w poruszenia łaski wymaga jednak pewnego zaparcia się siebie, a ze wzrokiem, skierowanym w głąb duszy, łączy się zazwyczaj wielka delikatność sumienia.
Należy przeto nie tylko nie ganić tych wyznań, lecz przeciwnie zachęcać do nich, Dowód wielkiego wyrobienia wewnętrznego dałaby dusza; która by się nie zawahała powiedzieć spowiednikowi: "łaska Boża skłaniała mnie do umartwienia się w jedzeniu, ja jednak nie zdobyłam się na pójście za jej głosem. Poruszenie łaski pobudzało mnie do wyświadczenia usługi osobie, której nie lubię lub do wydawania pochlebnego świadectwa o człowieku, który mnie skrzywdził obmową lecz ja oparłam się jej natchnieniom".
Czy nie sądzicie, że tego rodzaju wyznanie jest doskonałym aktem pokory? Doświadczenie uczy, że przyznanie się do oporu stawianego łasce, więcej nas nieraz kosztuje niż wyznanie istotnego grzechu. Ileż małoduszności, małostkowości i gnuśności woli mieszczą w sobie nieraz takie niedoskonałości. Wyznając je nie mamy powodu unosić się pychą i zadzierać nosa, lecz przeciwnie, pochylamy nisko głowę i trwamy w pokornej postawie prawdziwych penitentów. To zaś jest niezawodnym środkiem, żeby wezwać do duszy naszej Boga, który się pysznym sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.