Zanim przystąpię do wyłuszczenia zasad, obowiązujących w sprawie wyznawania grzechów powszednich, chciałbym podzielić się z Wami spostrzeżeniem, które mi się niejednokrotnie nasuwało: Oto zauważyłem, że u wielu dusz granica, oddzielająca grzech ciężki od powszedniego, jest chwiejna i niestała. Sumienie ich nie dość jest w tym kierunku wyrobione. Toteż osoby takie nie umieją sobie często dać rady z orzeczeniem, czy zgrzeszyły ciężko, czy lekko. A jednak zdaniem wszystkich moralistów skutki takiej nieświadomości mogą być nader opłakane. Ważną jest zatem rzeczą, abyście przestali błąkać się po omacku i uświadamiali sobie, czy grzechy, na których popełnianie jesteście narażeni, są ciężkie czy lekkie.
Zauważyłem, również, że sądy, jakie niektóre osoby o swych przewinach wydają, wymagają często sprostowania. Po największej części dusze takie do przesady posuwają surowość w stosunku do samych siebie i jako grzechy ciężkie określają przewinienia naprawdę dość błahe. Wiem, że mylne te pojęcia utrwaliły się w Was od czasu wczesnego dzieciństwa pod wpływem rodziców lub wychowawców, bardziej gorliwych niż roztropnych. I tak, aby wpoić w dziecięcą duszę odrazę do kłamstwa, gorliwcy tacy przybierają tragiczną pozę i jako niewybaczalną zbrodnię określają najniewinniejszy wybieg, równą niezręczność popełniają ci, którzy chcąc wzbudzić w dziecku wstręt do kradzieży czy do porywczości, grożą mu piekłem za jabłko, zwędzone w ogrodzie sąsiada lub za szturchaniec, zaaplikowany młodszemu braciszkowi czy siostrzyczce. W ten sposób wyrabia się w dziecku mylne sumienie i na długi przeciąg lat zaćmiewa się w nim pojęcie zła. Dusza taka niejednokrotnie przez lata całe żyje tymi przesądami, które w nią tak nieszczęśliwie wpojono i w niewysłowiony sposób musi się biedzić, zanim odzyska równowagę sumienia.
Jeśli też i Wy, drodzy Czytelnicy, miewacie podobne wątpliwości i obawiacie się, że sumienie Wasze pod niektórymi względami zostało wykoślawione, powiedzcie o tym szczerze kapłanowi i poproście, żeby Wam pomógł rozświetlić te mroki. Jest rzeczą konieczną, abyście bez wahania mogli stwierdzić o grzechu, jaki się Wam zdarzyło popełnić: jest on powszedni, lub też: jest to grzech ciężki. Jak bardzo obawiam się dla Was mylnego sumienia! W ciągu własnej praktyki duszpasterskiej zdarzyło mi się widywać rzeczy wprost zdumiewające: Spotykałem dusze najuczciwsze pod słońcem, żyjące wedle wszelkich praw Boskich i ludzkich, które nie śmiały przyjmować Komunii świętej w przekonaniu, że życie ich jest nieprzerwanym pasmem ciężkich grzechów.
Wyjaśniwszy tę sprawę powracam do tematu. Przypominam, że wyznawanie na spowiedzi grzechów powszednich jest rzeczą ze wszech miar godną polecenia i niezmiernie pożyteczną dla duszy, ale niekonieczną. Sobór trydencki orzekł, że "można przemilczeć grzechy powszednie nie dopuszczając się przy tym żadnej winy, ponieważ poza ich wyznaniem na spowiedzi posiadamy inne środki do ich zgładzenia".
Chciałbym od razu wskazać na praktyczne wnioski, wynikające z tego orzeczenia. Otóż wyobraźmy sobie, że ktoś spośród Was, przerażony stwierdzonym w rachunku sumienia mnóstwem błahych grzechów, kłamstw, lekkiej obmowy i wybuchów temperamentu, ograniczy się na spowiedzi do wymienienia małej tylko ich liczby. Czy osoba ta musiałaby w następstwie przyjąć, ze spowiedź tak niedokładna była świętokradzka? Względnie czy miałaby przynajmniej powód do obawy, że przez nieszczerość taką popełniła grzech powszedni? Nic podobnego. Przemilczeliście grzechy, których nie mieliście obowiązku wyznać. Nie ma żadnego przepisu dotyczącego oskarżenia się z grzechów powszednich. Stanowią one wystarczającą materię rozgrzeszenia, to prawda, lecz materię dowolną.
Nie twierdzę, że lego rodzaju ukrywanie prawdy wydaje mi się chwalebne. Przeciwnie, z całego serca Wam radzę, żebyście mężnie znosili upokorzenie, jakiego Wam przysparza wielka ilość grzechów powszednich. Jeśli Was jednak fałszywy wstyd skłania do wyznania małej tylko ich cząstki, nie mam prawa czynić Wam z tego powodu wyrzutów. Przemilczając takie przewiny korzystacie z przysługującego Wam prawa i nie popełniacie ani ciężkiego, ani powszedniego grzechu.
Nie inaczej rzecz się przedstawia, jeśli w wyznaniach swych pomijacie zupełnie pewne kategorie grzechów powszednich, których się wstydzicie. Nie możecie np. pogodzić się z myślą, że spowiednik Wasz uważać Was będzie za kłamców, lub też mniemacie, że stracilibyście w jego oczach, gdybyście mu powiedzieli, iż brzydkie uczucie zazdrości niejednokrotnie budzi się w Waszych sercach. A zatem wolicie dyskretnym milczeniem otoczyć tego rodzaju przewinienia.
Postępowanie Wasze jest bardzo przyziemne i pozbawione wszelkich pierwiastków nadprzyrodzonych - oto jedyny zarzut, jaki Wam w tym wypadku mogę uczynić. A jednak nie jest ono grzeszne. Przemilczane przez Was grzechy nie stanowią niezbędnej materii oskarżenia, a za tym, nie mieliście obowiązku ich wyznać.
Z drugiej jednak strony musicie zrozumieć, że bynajmniej nie macie obowiązku wysilania wszystkich władz umysłowych, żeby nie przeoczyć żadnego grzechu powszedniego lub z całą ścisłością ustalić ich liczbę. Jeślibyście o kilku z nich zapomnieli, nie macie powodu się tym przejmować: akty miłości, wzbudzane w czasie modlitwy i w ciągu całego dnia, wystarczą w zupełności do ich zgładzenia. Toteż, jak Wam to zaleciłem w jednym z poprzednich rozdziałów, poświęćcie główną część czasu i uwagi na wzbudzanie żalu. Chwil, które często trawicie na skrupulatnym odgrzebywaniu grzechów powszednich oraz na drobiazgowym ustalaniu ich liczby, możecie użyć z nierównie większym pożytkiem na wzbudzanie aktów miłości Bożej.
Pamiętajcie również, że sakrament pokuty nie może zgładzić grzechów powszednich, za które nie żałujecie. Rozgrzeszenie zatem obejmuje wyłącznie te spośród nich, co do których odczuwacie szczerą skruchę. Toteż radzę Wam nie wyznawać na spowiedzi takich grzechów powszednich, które przy najbliższej sposobności zamierzacie popełnić ponownie. Byłaby to nieprawomyślność, która by się na pewno nie mogła podobać Bogu. Niech zatem wyznanie Wasze obejmuje wyłącznie te grzechy powszednie, z których szczerze zamierzacie się poprawić. Rozgrzeszenie pozostaje ważne, choćbyście innych wcale nie wymieniali, wyznawanie zaś nieodżałowanych grzechów przynieść Wam może raczej szkodę, niż pożytek.
Jak Wam wiadomo, rozgrzeszenie sakramentalne zyskuje moc obowiązującą jedynie wówczas, gdy dusza przejęta jest rzetelną skruchą. Jeśli się tedy obawiacie, że nie dość głęboko żałujecie za popełnione grzechy powszednie, możecie z wielkim pożytkiem wyznać jeden lub kilka grzechów śmiertelnych, popełnionych w przeszłości. W ostateczności wystarczy tu ogólnikowe wyznanie grzechów przeciw któremuś przykazania lub jakiejś cnocie. Jeśli zaś wolicie, możecie nawet, nie wymieniając poszczególnych grzechów, ograniczyć się do powiedzenia: Oskarżam się ze wszystkich ciężkich grzechów mego życia.
Nie wyobrażajcie sobie jednak, jakoby wzbudzanie żalu za grzechy powszednie było rzeczą tak trudną Możecie wszyscy żałować za te grzechy i postanowić sobie, że ich odtąd nie będziecie' popełniali, ponieważ zasmuciły one Serce Jezusowe. Powiedziałem Wam już poprzednio, że skrucha, której pobudką jest zasmucenie Boga przez grzech, stanowi żal doskonały w najświetniejszej jego postaci.