109. Czyżby jednak w wypadkach rzadkich i ostatecznych, gdzie by bez spędzenia płodu pewna była śmierć i matki i dziecka, zdrowy rozum miał nie przemawiać za tym, iż lepiej jest poświacie jedno życie zamiast dwóch?
Lekarz, gdy się wstrzymuje od interwencji, sam nie poświęca nikogo. Jeżeli jednak interweniuje przez spędzenie lub zabicie płodu, wówczas za cenę zabójstwa staje on w obronie życia matki. Zróbmy proste porównanie, którego jednak nie podajemy za argument: Przypuśćmy, że dla braku żywności dwoje ludzi ma umrzeć z głodu. Czy wtedy mocniejszemu z nich wolno zabić słabszego, żeby zabrać dla siebie jego zapasy? To właśnie robi lekarz, który zabija słabszego, czyli dziecko, żeby ocalić mocniejszego, czyli matkę. Jeżeliby kto powiedział, że to jest co innego, bo w owym przykładzie słabszy mocniejszemu nie wyrządza żadnej bezpośrednio szkody, gdy tymczasem placenta płodowa zatruwa matkę, to na to odpowiadamy najpierw, że wybitni ginekologowie zapewniali nas, iż teoria intoksykacji placentowej staje się coraz bardziej wątpliwa. Ale przypuśćmy na razie, że jest ona prawdziwa. Wróćmy do naszego przykładu. Jeżeliby słabszy, wskutek zbytniego zwarcia się ich ciał, mimo woli jakimś sposobem zagrażał silniejszemu zakażeniem, to czy jego prawo do życia stałoby się przez to mniejsze? Czy mocniejszy mógłby za pomocą morderstwa uwolnić się od tego niebezpiecznego "sąsiedztwa"?
Nadto, czy jest rzeczą naprawdę tak pewną, że bez spędzenia płodu matka zginie razem z dzieckiem? Nie, to nie jest bynajmniej tak pewne. Nie brak wypadków, w których sumienny lekarz ocalił i matkę i dziecko, wbrew lekarskiej indykacji spędzenia płodu. Werdykt lekarza opiera się tylko na prawdopodobieństwach.
110. Czy to jednak nie smutne, że istnienia ludzkie muszą umierać dla tej zasady?
To nie jest smutne, gdy chodzi o zasadę zbawienia, która tym, których się jej poświęca, zabezpiecza dobra wyższe. A właśnie wiara w Opatrzność daje nam rękojmię, że każda zasada płynąca z prawa Bożego, jest zasadą, która zabezpiecza dobra większe.
W niniejszym wypadku spojrzenie bezpośrednie widzi wypadki wzruszające, budzące politowanie, gdzie ginie człowiek, któryby został ocalony, gdyby się spędziło płód. Ale spojrzenie mniej krótkie czyż nie dostrzega większej liczby istnień ocalonych dzięki surowości zasady? Ta surowość sprawia, że czyni się coraz większy wysiłek dla ocalenia życia dwóch istot, a wysiłek ten szczyci się powodzeniem. Surowość ta zaostrza również zmysł wynalazczy, dopomaga do odkryć, które rugują samą praktykę indykacji o zabijaniu lub spędzaniu płodu. Dr Clement pisze: "Wzgląd na życie dziecka pobudza do postępu". Czy sprawa nie przedstawia się podobnie jak z wymiotami, których nie było można do niedawna zatamować? A przecież specjaliści obecnie oświadczają, że już opanowali ten wypadek, o którym wyrażano się dawniej, że się jest wobec niego bezradnym?.
Dodajmy jeszcze następującą uwagę z dziedziny psychologii. Kiedy lekarz, który się oddaje praktyce lekarskiego spędzania płodów, znajdzie się wobec chorej ciężarnej kobiety, wszystko sprzysięga się przeciwko dziecku. Jakież wyrzuty czekają go na wypadek śmierci matki, skoro przecież polegano na wierze, iż on ocali matkę i dziecko. Ale dziecko, poświęcone bez potrzeby, nie będzie się przecież o nic upominać spoza grobu ani robić dochodzeń. Gdyby można zestawić dane statystyczne, to jesteśmy przekonani, że liczba prawdziwych ofiar lekarskich spędzań płodu byłaby znacznie większa aniżeli liczba tak zwanych ofiar, które zginęły przez to, że się nie uskuteczniło dobrowolnie spędzenia płodu.
111. Dlaczego Ojciec święty mówi wręcz o bezpośrednim wydawaniu dzieci na śmierć?
Ponieważ śmierć dziecka może być następstwem acz nie zamierzonym, ale przecież nieuniknionym i przewidzianym leczenia, na które się przyzwoliło mimo tego przewidzenia.
W istocie nie możemy nigdy czynić złego, ale nie mamy ani obowiązku ani nawet możności przeszkodzić każdemu złu. Nie możemy odpowiadać za zły skutek naszych uczynków dobrych, jeżeli ten skutek nie zależy od nas i gdy powód, dla którego działamy, pozostaje w odpowiednim stosunku do tego zła, którego się obawiamy. W takich razach zło nie może nam być przypisane jako zamierzone przez nas, gdyż my go nie chcemy. Ani też nie obciąża ono nas z tego powodu, żeśmy doń dopuścili, albowiem przez badanie powodów działania i zastosowanych ostrożności uczyniliśmy w zupełności zadość pozytywnemu obowiązkowi zapobieżenia w miarę ludzkiej możliwości przypadkowym złym następstwom naszych czynności.
112. Czegóż jednak potrzeba, żeby spędzenie płodu móc zakwalifikować jako zabójstwo pośrednie?
Potrzeba, żeby to spędzenie nie było zamierzone ani jako cel, ani jako środek, lecz po prostu tylko dopuszczone tak, jak ono następuje, mimo wszystko, przez interwencję czynnika, którego my nie możemy udaremnić. Nie wystarcza więc, że się przy spędzeniu płodu ma na myśli ocalenie matki, jeżeli spędzenie służy jako środek, jeżeli się korzysta ze spędzenia płodu.
Gdy się raz wybrało spędzenie płodu, to będzie ono zamierzonym i w konsekwencji bezpośrednim zabiciem dziecka. Więc tylko pośrednim zabiciem dziecka jest spędzenie płodu wówczas, gdy stan chorobowy macicy domaga się bezpośredniego zabiegu koło niej, mimo iż ten zabieg pociąga za sobą fatalne skutki dla płodu, któryby się znajdował w łonie. Byłoby zaś spędzenie bezpośrednie, gdyby się ono wypróżniło, żeby tym sposobem zapobiec krwotokowi. Jeszcze bardziej bezpośrednie jest spędzenie płodu, wykonane z powodu suchot albo słabości matki, albo z obawy fizycznej lub umysłowej ułomności dziecka.
113. Encyklika napomyka o kraju, w którym są bardzo częste wypadki spędzania płodu ze współudziałem władzy. Jaki to może być kraj?
Jest rzeczą powszechnie znaną, że w Rosji sowieckiej, a mianowicie w Moskwie, istnieje zakład publiczny, w którym się uskutecznia spędzanie płodu każdej kobiecie, która tego sobie życzy. Liczba tych wypadków sięga tam cyfry 30.000 rocznie. Ale też statystyki dostarczają nam nieocenionych danych o straszliwym spustoszeniu, jakie te zabiegi sprawiają pod względem zdrowotnym, i o sposobie, w jaki natura mści się na wyrodnych matkach.
Czy gdzie indziej statystyka spędzania płodu czy nie jest przerażająca? Przytoczmy jeden przykład. Już w 1923 r., a sytuacja odtąd się nie poprawiła, liczono we Francji 500.000 spędzeń płodu na rok, z których było 85% zbrodniczych (tj. 425.000). W Niemczech liczy się jeden milion spędzonych płodów rocznie
114. Czy należy potępić nauką eugeniki?
Wysiłki i studia zmierzające do ulepszenia zdrowia i siły rodzaju ludzkiego są same w sobie chwalebne. Ojciec św. powiada, że można i trzeba mieć przed oczyma wskazania tej nauki czy też sztuki. Ale cel nie uświęca środków: nie można eugenice dawać takiego pierwszeństwa, żeby się miało zapominać o przykazaniach boskich, byle tylko uczynić zadość postulatom eugeniki. Św. Oficjum pod datą 21 marca 1931 r. za aprobatą Ojca św. oświadczyło, że należy bezwzględnie odrzucić i razem z encykliką ""Casti Connubii"" z dnia 31.XII.1930 r. potępić naukę, zwaną "eugeniką", i to zarówno "pozytywną" jak i "negatywną", razem z środkami, które ona podaje dla ulepszenia rasy ludzkiej z zaniedbaniem praw przyrodzonych boskich lub kościelnych, dotyczących małżeństwa i praw jednostki. Papież przy tej sposobności przypomina władzom publicznym, że mają one obowiązek stawać w obronie życia istot niewinnych, zwłaszcza tych, które się nie potrafią bronić. Wydawać je na śmierć, choćby w rękach lekarzy, znaczy popełniać zbrodnię wołającą o pomstę do nieba.
115. Czy dla jakiegoś dobra proporcjonalnego nigdy nie wolno spowodować przedwczesnego porodu?
Należy odróżnić spędzenie płodu od porodu przedwczesnego. Moraliści mówią zawsze o spędzeniu płodu, ilekroć chodzi o dziecko niezdolne do życia. Przyśpieszenie porodu będzie dozwolone, gdy się je uskutecznia w takim czasie i takimi środkami, które by w zwyczajnym biegu rzeczy, zabezpieczyły życie i matce i dziecku.
116. Proszę wyłożyć warunki, pod jakimi wolno to czynić?
Pierwszy warunek jest ten, żeby chodziło o dziecko zdolne do życia. Dzisiaj, dzięki postępom wiedzy położniczej, można powiedzieć, że płód, który już żył sześć miesięcy w łonie matki, po tych sześciu miesiącach potrafi żyć także poza tym łonem przy pomocy sztucznego wylęgania. Ale ta zdolność do życia jest daleka od pełnej zdolności do życia, która potrzebuje przynajmniej ośmiu miesięcy życia w łonie matki. Między tymi dwiema datami zdolność do życia przechodzi jeszcze różne stopnie, gdzie szanse przeżycia są nierówne. Co więcej, przedwczesny poród jest mniej lub więcej niebezpieczny dla dziecka, zależnie od stopnia jego dojrzałości. Dlatego nie zawsze można zastawiać się zdolnością dziecka do życia, żeby móc od matki odebrać dziecko, które ma dopiero sześć miesięcy. Jeżeli chodzi o niebezpieczeństwo grożące bezpośrednio, wówczas zabieg ten będzie dozwolony, skoro tylko są dane, że się dziecko utrzyma przy życiu; poza takim wypadkiem wiszącego tuż niebezpieczeństwa, należy brać pod uwagę prawdopodobieństwo podobnego niebezpieczeństwa i pewność, że dłuższe noszenie płodu jest szkodliwe. I wyjąwszy jakąś rację wyższą tego rodzaju, należy czekać aż do ośmiu miesięcy. Wyrażenie świętego Oficjum podaje takie krótkie prawidło postępowania: pamiętać, że chodzi o życie dwóch istot, matki i dziecka; jedno i drugie życie posiada tę samą wartość. Po dokładnym rozważeniu wszystkich okoliczności, zrobić to, co jest lepsze w interesie życia jednej i drugiej z tych istot, nie zapominając, że ocalenie matki ma olbrzymie znaczenie dla samego dziecka.
117. Jaki jeszcze postulat eugeniczny został również odrzucony przez Papieża?
Papież w żaden sposób nie godzi się na to, żeby dla celów eugenicznych państwo mogło wprost zakazywać małżeństwa osobom, które posiadają przyrodzone zdolności do pełnienia funkcji małżeńskich. Tym bardziej odrzuca Papież prawo do narzucania komukolwiek okaleczenia, które by go pozbawiło jakiejś władzy przyrodzonej.
Ci, co uprawiają wiedzę eugeniczną, dzisiaj będą musieli przyznać sami, że ani ich badania jeszcze nie postąpiły tak daleko, ani też ich wnioski jeszcze nic są dość pewne, żeby sami mogli tak naprędce bez niczego zalecać tak radykalne praktyki.
Ale podobne argumenty pozwalają tylko na odpowiedź odraczającą. Toteż Ojciec święty przechodzi nad tymi rozważaniami i ostatecznie radzi nie przyjmować tego wszystkiego jako coś niezbitego i ostatecznego i przeciwstawiać "eugenistom" zasadę niekompetencji władzy publicznej.
118. Z czego wynika ta niekompetencja?
Wynika ona z prawdziwego pojęcia o państwie. Zadanie państwa nie polega na tym, żeby pozbawiać ludzi praw, które im przysługiwały poprzednio, lecz na tym, żeby im ułatwiać i zapewnić możność prawidłowego korzystania z tych praw. O ile nie chodzi o przestępców, państwo nie może, nawet dla dobra ogółu, ograniczać niczyich praw, jak tylko te, które pochodzą od niego samego, jak np. prawa polityczne
Wynika ona też z osobistej godności ludzkiej. Człowiek z ciałem i członkami nie należy do siebie samego, lecz jest dziełem Boga i Chrystusa. Bóg człowiekowi daje tylko prawo korzystania z tej własności Bożej (dominium utile). Dlatego przyzwolenie człowieka nie zdoła wystarczyć do przeniesienia na drugich prawa, którego człowiek nie miał nigdy w swoim posiadaniu.
119. Czy encyklika pozwala na okaleczenie dla ukarania pewnych zbrodni, czy też dla zapobieżenia powtórzenia się zbrodni?
Encyklika nie wypowiada się w tej sprawie. Nie zamierza ani potępiać ani aprobować podobnej praktyki.
Nasze skromne zdanie, przynajmniej na obecne czasy, byłoby negatywne, ponieważ ten rodzaj kar sprzeciwia się naszemu systemowi karnemu, który odrzuca karanie na ciele, wprost i pozytywnie dolegliwe, jak np. chłostę.