którzy w herezji lub schizmie urodzili się i w niej od dzieciństwa wzrastali, nie należą do ciała Kościoła, ale przez udzielenie chrztu ważnego zadzierzgnięty został pierwszy węzeł łączący ich z społecznością katolicką.
Nikt nie wątpi w zbawienie dzieci innowierców, ważnie ochrzczonych. Również i dorośli należą do duszy Kościoła, jeśli po przyjściu do rozumu i uświadomieniu sobie obowiązków nie przekonają się o błędach swego wyznania i prawdzie katolicyzmu, lub jeśli w braku zdrowego krytycyzmu i innych nieodzownych środków niezdolni są do tego rodzaju rozumowań, a przy tym zachowali niewinność chrztu. Oczywiście nie mała jest liczba ludzi, którzy niewinność tę postradali skutkiem grzechu śmiertelnego. Lecz i w tym razie nie brak sposobności i możności do oczyszczenia sumienia skruchą doskonałą za pomocą łaski, której Bóg nie odmawia nikomu, a zwłaszcza wtedy, gdy człowiek czyni wszystko, co w jego jest mocy i gotów jest wstąpić do Kościoła, jeśliby się przekonał, że prawda tam się znajduje. Czy i w jakiej mierze zachodzi w takim razie nieświadomość niezawiniona, tego nam badać nie wolno.
"Któżby się odważył", powiada Pius IX, "na określenie nieświadomości tej, uwzględniając w każdym przypadku poziom umysłowy, różnice narodów i krajów i wiele innych jeszcze czynników? - Gdy kiedyś oswobodzeni z więzów ciała oglądać będziemy Boga bezpośrednio, przekonamy się, jak daleko sięga chwalebny związek łączący miłosierdzie z sprawiedliwością boską. Lecz dopóki dusza tu na ziemi jest przygnieciona ciężarem ciała, trzeba usilnie wierzyć, że jest jeden Bóg, jedna wiara, jeden chrzest: głębiej badać nie wolno. Chwilowo miłość nakazuje nam modlić się za te dusze... Ręka Boga sięga wszędzie; darów łaski niebieskiej nie zabraknie nigdy duszom szczerze pragnącym i pożądającym światła". "Ci wszyscy, którzy znajdują się w nie dającej się usunąć nieznajomości naszej świętej religii, którzy wiernie stosują się do prawa natury i wypełniają przykazania wyryte przez Boga samego w sercu wszystkich ludzi, którzy gotowi są do posłuszeństwa wobec Boga, którzy prawe wiodą życie, mogą z pomocą światła i łaski boskiej osiągnąć życie wieczne. Albowiem Bóg, który widzi, zna i przenika dusze, serca, myśli, nawyki wszystkich ludzi, nie mógłby dopuścić w swej dobroci i łaskawości, aby ktokolwiek bez własnej winy skazany został na karę wieczną. Lecz nie wolno wszakże zapominać o dogmacie katolickim, że nikt nie może się zbawić po za Kościołem. Oporni, sprzeciwiający się powadze i orzeczeniom Kościoła, którzy ze złą wolą odpadają od widzialnej jedności i od Biskupa rzymskiego, chociaż mu Bóg powierzył straż nad swą winnicą, wykluczeni będą z królestwa niebieskiego".
Nam, wzrastającym od kolebki w otoczeniu katolickim, trudno ocenić przeszkody, na jakie narażają się heretycy i schizmatycy, szukający szczerze prawdy z wykluczeniem wszelkich względów osobistych. Trudu walk wewnętrznych, ujawnionego przez Faberów, Newmanów i Manningów, nigdy nie zdołamy wiernie odczuć. Newman kazał na swym grobowcu wyryć napis: nunquam contra lucem peccavi, czyli że nigdy nie sprzeciwiał się poznanej prawdzie. To znaczy, że już jako protestant duszą był katolikiem. Słowa te stosują niektórzy do większości innowierców przez wzgląd na warunki i okoliczności wśród których wzrastali.
Jest to wspaniałym ujawnieniem ogromu łaski i olbrzymiego nakładu pracy umysłu i silnej woli, jeśli się publicznie za błąd i fałsz uznaje dotychczasowe pojęcia religijne, wpojone niejako z mlekiem matki, utwierdzone w dzieciństwie i młodości, ukochane miłością bezkrytyczną, bo uświęcone czcią przodków i tradycji narodowej. Owe szlachetne przyrodzone uczucia jak miłość rodziny i ojczyzny są niestety głównym nieraz czynnikiem, utwierdzającym miliony innowierców w herezji lub schizmie. Nikt za siebie ręczyć nie może, że wychowany w podobnym środowisku doszukałby się prawdy. Fałsz i błąd - to choroba duchowa, tymi poniekąd rządzona prawami co i choroba fizyczna, przechodząca w dziedziczności z pokolenia jednego na drugie i to w spotęgowanym nieraz stopniu. Okoliczności takie świadczą na korzyść dobrej woli innowierców, tym bardziej, że życiem szczerze chrześcijańskim i usposobieniem głęboko religijnym nieraz nas katolików budują. O nich to wyrzekł ks. kardynał Vaughan: "Znajdują się poza jednością Kościoła, nic w tym nie zawiniwszy... Znajdują się tam, ponieważ są wydziedziczeni, wychowanie otrzymali w atmosferze tradycyjnych przesądów wobec Kościoła rzymskiego." - "Doświadczenie me osobiste o tych, którzy są poza Kościołem", to słowa kardynała Manninga, "jest stwierdzeniem tego, co pisałem w naukach o łasce. Znalem wśród nich dusze żyjące wiarą, nadzieją, miłością i łaską uświęcającą z siedmiu darami Ducha św., w pokorze, w zupełnej czystości i życia i serca".
Słowem, heretykom i schizmatykom materialnym uprzystępnia Bóg w sposób nadprzyrodzony drogę do duszy Kościoła. Schizmatykom w porównaniu z protestantami drogę tę łatwiej przebyć, gdyż posiadają jeszcze hierarchię i sakramenty, dla protestantów zaś jedynym wyjściem z grzechu śmiertelnego jest akt żalu doskonałego.