nie sprzeciwia się zasadzie teoretycznej o możności zbawienia poza Kościołem. Niesłusznym jest twierdzenie Straussa, iż chrystianizm stawszy się państwową religią rzymską zachował się nietolerancyjnie wobec pogan narzucając im siłą swe wyznanie. Jeśli cesarze chrześcijańscy grzeszyli nieraz nietolerancją, trudno winić za to Kościół. W imię zadania swego, zjednania wszystkich ludzi dla chrześcijaństwa, zgadzał się on wprawdzie później na zamykanie i burzenie przez państwo świątyń pogańskich, nigdy jednak nie pochwalał osobistego prześladowania pogan. Zresztą gdyby pogaństwo zdolne było do życia, stawiłoby skuteczny opór i nie ulegałoby naciskowi władzy świeckiej, która nie spowodowała, lecz przyspieszyła jego proces rozkładu. W historii cesarstwa rzymskiego nie zachodzi ani jeden wypadek wyroku śmierci, którym by grożono składającym ofiary pogańskie. Tertulian domaga się od pogan wolności religijnej dla chrześcijan, żąda tej samej wolności i dla innowierców: "niegodnym jest zniewalać ich siłą do pełnienia obowiązku; nie jest to rzeczą religii religię wymuszać; religia powinna być przyjętą swobodnie, nie wskutek przymusu". Nie wolno Kościoła czynić odpowiedzialnym za późniejsze wojny, zwane religijnymi dlatego, że narzucano poganom chrzest, lecz należy je uważać za czysto polityczne działania ówczesnych monarchów. Szczególnie z wojen saskich Karola Wielkiego wyciąga się niesłuszny zarzut nietolerancji Kościoła. Polityka Karola zmierzała do tego, aby przez narzucenie pogańskim Sasom wiary siłą miecza uczynić z nich wiernych poddanych. Takie były zamiary Karola, nie Kościoła i dlatego nie Kościół, lecz cesarz odpowiada przed historią za gwałtowne nadużycie siły. Jakkolwiek skądinąd uznawać można zasługi cesarza, nikt nie będzie pochwalał wszystkiego cokolwiek on kiedykolwiek zdziałał, choćby w najlepszych zamiarach. Kościół, któremu Karol niemało wyświadczył usług, jasno wyraził swój sąd przez usta Alkuina, najuczeńszego i najbogobojniejszego męża owych czasów, a równocześnie nauczyciela i doradcy Karola: "Pamiętaj cesarzu, że wiara według określenia św. Augustyna jest aktem woli, nie gwałtu. Można człowieka ku wierze kierować, lecz nie wolno go do tego zmuszać. Wprawdzie narzucisz chrzest narodom, lecz ani o krok nie zbliżysz ich ku religii. Ci, którzy poganom zwiastują ewangelię, przemawiać winni do ludów słowami pokoju, albowiem Bóg zna serca, których pragnie i otwiera je, aby poznały prawdę" (Epist. 16, ad Carol. Magn.). Taka jest wyniosła, szlachetna i ewangeliczna mowa Kościoła, nie solidaryzującego się z Karolem w myśl zasady o przynależności wielu pogan do duszy Kościoła. Sasi zresztą przy najbliższej sposobności porzucili chrześcijaństwo, które odczuwali jako nienawistne jarzmo, narzucone w celach politycznych przez obcego monarchę.