Że wiara nadprzyrodzona koniecznym jest warunkiem przynależności do duszy Kościoła, to niewzruszona zasada opierającą się na słowach św. Pawła: "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu" (Heb 11:6). Wiara ta dlatego zowie się nadprzyrodzoną, bo początek jej jest w natchnieniu łaski Bożej udzielanej każdemu, aby z nią współpracował; również i przedmiot jej należy do sfery przekraczającej widnokrąg rozumu przyrodzonego. W akcie wiary takiej zawarte jest pokorne, lecz zgodne z prawdą przyznanie się człowieka, że ponad nim bytuje i nim rządzi istota wyższa, której zawdzięcza swe istnienie, która raczyła do niego przemówić i objawić swą najwyższą wolę. Takie pojęcie stosunku do Boga nie może ubliżać godności ludzkiej, skoro w stosunku do równych sobie naturą nieraz przyznaje człowiek, że zakres własnej wiedzy i zdolności umysłowych jest wobec ich zdolności i wiadomości ograniczony. Natomiast ten nikły akt pokory podnosi człowieka do godności najwyższej, bo do błogosławionego oglądania Boga i wiecznego z nim współżycia, do rzeczywistego nadczłowieczeństwa. Przeczenie istnieniu Boga lub objawieniu jest równocześnie odmówieniem posłuszeństwa wobec woli i przykazań Boga. Akt niewiary jest więc buntem przeciw Wszechmocnemu, kiedy każdy atom, każde tętno pulsu, cała harmonia życia w przyrodzie bezustannie powtarza: On nas stworzył.
Cóż uczyniłby człowiek z ułomnym wytworem pracy swej, który by nie chciał się poddać kierunkowi jego woli? W gniewie roztrzaskałby go o ziemię. Wszechmocny nie niszczy buntującego się stworzenia; czeka cierpliwie, choć akt niewiary, zwłaszcza współczesnej, prócz buntu większą mu jeszcze wyrządza zniewagę, bo odznacza się bluźnierstwem. Nie zadziwi nas zdanie św. Grzegorza Wielkiego, że sprawy tych, co odrzucili wiarę, nie potrzeba już roztrząsać w dzień ostateczny; oni zmartwychwstaną na cierpienie a nie na sąd, - ten już się odbył, niewiara jest wyrokiem potępienia. Myśl to wyjęta z słów św. Jana: "Kto nie wierzy, już został potępiony" (Jan 3:18). Prawda ta bezustannie odzywa się w Kościele, publicznie stwierdzona na Soborze Trydenckim: "Bez tej wiary nikt nie został usprawiedliwiony (s. VI c. VII). Ona jest początkiem zbawienia, nasieniem wszelkiego usprawiedliwienia(c. VIII). Jeśli ktokolwiek poważy się twierdzić, że wiara wymagana do zbawienia jest dziełem człowieka i nie pochodzi wcale z natchnienia i pomocy Ducha św., niech będzie wyklęty" (c. III). Wyraźnie tu zaznaczono nieodzowność wiary nadprzyrodzonej, której nic zastąpić nie zdoła, ani pragnienie lub szukanie ideału prawdy, ani szlachetność przyrodzona.
Jasną jest rzeczą, że jeśli cel, do którego zdążamy, jest nadprzyrodzony, to i punkt wyjścia znajdować się musi w sferze nadprzyrodzonej. Cel nasz ostateczny, to błogosławione oglądanie Boga; punkt wyjścia, to poznanie Boga, czyli wiara nadprzyrodzona.
Jakie są prawdy zasadnicze, minimum dogmatów fundamentalnych, bez których uznania i to uznania wyraźnego i szczegółowego wstęp do nieba jest zamknięty?
Ponieważ Bóg jest punktem wyjścia i celem wędrówki ziemskiej, więc trzeba wierzyć co najmniej, że Bóg jest i że Bóg jest sprawiedliwym Sędzią, który po śmierci człowieka za dobre wynagradza, a za złe karze. "Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają" (Heb 11:6). Wiara mająca za motyw powagę Boga, który się objawia i nie może omylić ani siebie ani nas, zawiera pojęcia Boga osobowego, jedynego. Zatem wiara o sile zbawczej wyklucza pojęcie wielobóstwa. Nie jest natomiast przeszkodą do zbawienia niezawiniona lub nie dająca się usunąć nieznajomość przymiotów boskich; nie trudno było i jest nieoświeconemu ludowi w łonie pogaństwa o przyswojeniu sobie błędnych pojęć o duchowości, wiedzy, niezmienności Boga. Niedokładności podobne nie są jeszcze dowodem braku wiary nadprzyrodzonej, zbawczej.
Czy prócz rzeczonych dwóch dogmatów jest nieodzownie konieczną do zbawienia wiara w Chrystusa jako boskiego Zbawiciela?
Od chwili przyjścia swego pozostaje Jezus słońcem świata; cokolwiek kultura nasza posiada, jest czynem jego dobroci, a niewdzięczny nasz wiek promienieje światłem i ciepłem Boga-Człowieka. Każda dążność ku wieczności, wszelkie łaski, każde ukojenie - to jego dzieło. Ktokolwiek poważnie myśli o celu swym ostatecznym, oddaje tym samym (implicite) cześć Chrystusowi, znajduje się wśród wyznawców jego i nie znając go, składa mu hołd i miłość. Rzeczywiście, za dni naszych w akcie wiary zawarty jest akt ufności w Boga-Odkupiciela.
Niektórzy dawni teolodzy twierdzili, że wyraźna (explicite) wiara w tajemnice Wcielenia i Trójcy zawsze była konieczną do zbawienia, lecz zdanie to, może przesadne, nie ma dzisiaj prawie zwolenników.
Nie można odrzucać zdania, że wiara ta w jakikolwiek bądź sposób zawsze była wyznawana, że Kościołowi w Starym Testamencie od początku i bez przerwy nie była ona zupełnie obca.. Jesteśmy przekonani, że w każdej epoce Bóg wybierał ludzi uprzywilejowanych, których wtajemniczał w swe życie wewnętrzne i miłościwe zamiary wobec rodu ludzkiego; już wcześniej ukazywał im Chrystusa, a oni wraz z Abrahamem radowali się na myśl o szczęśliwym dniu: "Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień - ujrzał /go/ i ucieszył się" (Jan 8:56). Również prorocy, królowie i sprawiedliwi, którzy pragnęli widzieć przyjście Zbawiciela: "Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć" (Mt 13, 17), "Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć" (Łk. 10, 24). Objawienia udzielone wybrańcom nie były udziałem ogółu. Ci Święci zostali wybrani na przedstawicieli Kościoła; zatem społeczności wybranej nigdy nie zabrakło wiary wyraźnej w Chrystusa-Zbawiciela; lecz dla ogółu wiernych wystarczała wiara ogólna w przyjście Zbawiciela i ona właśnie, mówi św. Tomasz, była zawarta już w poznaniu Boga "Jeśli niektórzy z pogan zestali zbawieni, to nie bez wiary w Pośrednika; choć nie posiadali wiary wyraźnej, wierzyli w niego pośrednio (implicite) i to z tego powodu, że ufali Opatrzności, wyznając tym samem, że Bóg jest Zbawicielem ludzi w sposób, który za najlepszy uznać raczył". "W Starym Testamencie", dodaje św. Antonin, "wymagano od wszystkich wiary w obie prawdy wyszczególnione przez Apostoła: w istnienie Boga i sprawiedliwość wieczną, to już wystarczało. Wyraźna znajomość dwóch tych prawd zawierała wszystkie artykuły wiary i Bóg nie żądał więcej dla zbawienia".
Gdyby wyraźna wiara w Chrystusa-Zbawiciela nieodzownie potrzebną była do zbawienia wszystkim bez wyjątku, Bóg zapewne nie poskąpiłby środków do poznania prawdy, tajemniczo określanej przez patriarchów i proroków. Zupełnie inaczej przedstawia się ta kwestia dzisiaj - w Nowym Testamencie - gdy ewangelia została rozszerzona na całą kulę ziemską, a z nią niezmierny zasób łask prowadzących przy dobrej woli do uznania bóstwa w Chrystusie. Za dni naszych wyraźna wiara w bóstwo Chrystusa jest nieodzownie konieczna do zbawienia dla ludzi, którzy mieli możność poznania ewangelii w świetle prawdy. Nie potrzeba osobno zaznaczać, że wiara w bóstwo i człowieczeństwo drugiej Osoby jest równocześnie najbliższym szczeblem do poznania dogmatu Trójcy Przenajświętszej.