Rzymskie Martyrologium
Śpiewaj z nami GODZINKI
Z Bogiem - rozmyślania dla świeckich
Wspólnota modlitewna
Po nawróceniu Konstantyna

Wzory również wspaniałe śmierci chrześcijańskiej pozostawili nam ci prawdziwie wielcy mężowie, którzy jaśnieli w Kościele po zakończeniu zapasów z pogaństwem. Przez całe życie trawi ich gorliwość o sprawę Bożą, stąd płynie ta znojna praca dla Chrystusa, stąd to męstwo niezłomne w obronie praw Jego; pod wieczór tego życia, niby lampa dogasająca, jeszcze jaśniejszym wybuchają płomieniem.
Przyszła śmiertelna choroba na św. Ambrożego (+ 397). Życie jego tak cenne nawet dla państwa; proszą go, by jeżeli możliwe, wyjednał sobie u Pana Boga jego przedłużenie. Na to mąż święty: "Za łaską Bożą nie tak wśród was żyłem, bym się miał wstydzić wśród was jeszcze pozostać; jednak i śmierci się nie lękam, bo Pana mamy dobrego". Św. Jana Złotoustego śmierć zabrała (+ 407} wśród bardzo przykrej tułaczki na wygnaniu, dokąd go zesłała zemsta dworu cesarskiego za gorliwe spełnianie pasterskiego obowiązku. Zanim wśród cierpień duch wyrwał się z ciała, jeszcze hołdy oddaje Stwórcy; ostatnie słowa Świętego były: "Chwała Bogu za wszystko". Znamy koniec pracowitego żywota św. Marcina (+ 397). Złamany wiekiem, wycieńczony trudami biskupiego urzędu, wśród ciężkiej choroby wygląda odpoczynku wiecznego. Uczniowie pytają z płaczem: "Czemu nas opuszczasz, Ojcze? Komu nas zostawisz? Przyjdą wilki na trzodę twoją". Z podziwu godną rezygnacją zwraca się mąż Boży z prośbą do Pana: "Panie, jeżeli jest potrzebny ludowi Twemu, nie wymawiam się od pracy; stań się wola Twoja". Kazał się złożyć na popiele i włosiennicy, trzymał oczy i ręce w górę wzniesione i tak, wśród kornej modlitwy, wyczekiwał skinienia woli Bożej. Znów proszą go uczniowie, by na bok się obrócił i w ten sposób ulżył sobie w cierpieniach. Na to odpowiada: "Pozwólcie, najmilsi bracia, bym na niebo patrzał, nie na ziemię; niech duch prosto idzie swą drogą bo Pana". Św. Hieronim ochotnie śmierci wyglądał i tym weselszym się okazywał, im bliższym czuł się celu swojej pielgrzymki, podobnie jak ptaszę, które wesoło sobie pośpiewuje, gdy się kończy niepogoda, bo swobodnie już będzie mogło bujać po przestworzach niebieskich (+ 420). Św. Augustynowi (+ 430) nie dosyć było ostrej pokuty za życia. Gdy wśród klęsk powszechnych nawiedziła go śmiertelna febra, kazał sobie podać siedem psalmów pokutnych. Zajęty ich rozważaniem, zabronił przystępu bo siebie wszystkim, prócz lekarzy i najbliższych domowników. W takiej samotności przez 12 dni pragnął uporządkować rachunki swoje z Najwyższym Sędzią i jeszcze przepraszać Go łzami i pokutą. Pouczał i innych, że "nawet dobrego życia chrześcijanie i kapłani bez szczerej i gruntownej pokuty z tego świata schodzić nie powinni". Podobnie przejęci duchem pokuty, schodzili z tego świata tacy święci mężowie, jak Grzegorz Wielki (+ 604), Efrem (+ 373) i inni. Przy tym wszyscy, jak za życia byli miłośnikami modlitwy, tak szczególnie i gorąco zajęci byli Panem Bogiem przez ostatnie chwile pobytu na ziemi. Ostatnie Sakramenty święte przyjmowali z największą czcią i miłością Boga, a ku zbudowaniu obecnych. ("Niech umrę śmiercią sprawiedliwych! Niechaj taki jak ich będzie mój koniec!" - Liczb. 23, 10).

wstecz | spis treści | dalej