Dowody kosmologiczne.
1. Dowód z faktu istnienia świata. Dowód za istnieniem Boga, jaki rozum wyprowadza z istnienia świata, zwie się dowodem kosmologicznym.
Wszystko, co wokół nas istnieje, nie powstało samo z siebie; każde jestestwo zawdzięcza swój byt drugiemu, a cały wszechświat przedstawia długi szereg skutków, z których każdy zależy od poprzedniego, jako swej przyczyny. Jeśli każda rzecz na świecie musi mieć swoją przyczynę, to tym bardziej niezliczona ilość jestestw, z jakich się wszechświat składa. W końcu musimy dojść do takiej przyczyny, która swego bytu nie zawdzięcza innej przyczynie, ale sama jest z siebie, ł tę ostatnią przyczynę nazywamy Bogiem.
Cały nasz świat widzialny, jak stwierdzają nauki doświadczalne, nie powstał od razu, lecz stopniowo, drogą rozwoju. Na początku był chaos: olbrzymie masy materii w postaci "mgławicy" oraz pyłu kosmicznego rozrzucone były w niezmierzonych przestworzach niebieskich. Te masy materii w pewnym momencie czasu zaczęły odbywać nich, Na mocy prawa ciążenia materia zaczęła się zgęszczać, skupiać w pewnych miejscach i tworzyć jądra. Z drobnych elektronów i atomów powstały wielkie masy materii, które poczęły wirować wokoło własnej osi. Tak powstał dzisiejszy nasz świat jako kosmos, czyli z materii i siły powstały nieprzeliczone ciała niebieskie, pełne piękności i harmonii.
Powstają teraz pytania: Skąd pochodzi pierwotna materia w postaci mgławicy? Kto nadal jej ruch? Kto ożywił pierwszą protoplazmę? Skąd powstały rośliny, zwierzęta, człowiek? Rozum odpowiada na te pytania twierdzeniem, iż musi istnieć Przyczyna rozumna - Bóg, który to wszystko do bytu powołał, nadał każdej rzeczy cel i kierunek, i wzajemnie wszystko zharmonizował.
Materia i ruch:
- Trudno jest sobie wyobrazić sam fakt stwarzania. Rozum ludzki jednak całkiem jasno pojmuje, przyjąwszy istnienie wszechmocnej Istoty Bożej - możliwość powołania do bytu z nicości tych rzeczy, które stworzonymi nazywamy.
Nauka Kościoła głosi, że Bóg stworzył świat z niczego, nie z własnej substancji Bożej, nie z czegoś, co przedtem istniało.
Istnieje potrójna możliwość: albo przyjmuje się wieczność materii, wieczność świata, albo wreszcie stworzenie świata dzięki pomocy Bożej z niczego, productio ex nihilo sui et subiecti, czyli uczynienie, powołanie do bytu bez użycia poprzednio istniejącej materii, uczynienie z niczego, a to nie w tym sensie, jakoby nie było tworzywa, z którego Bóg stworzył świat, lecz w sensie braku jakiejkolwiek materii, uczynił z niczego istniejącą - twórcza to czynność Boża.
Materia jest rozciągła w przestrzeni i podległa najrozmaitszym zmianom - co jest cechą ujemną. Następnie materia sama przez się jest bezwładna, tj. obojętna na ruch i spoczynek, a więc niezdolna do wprawienia się w ruch.
Materia musiała zostać poruszona przez inną siłę zewnętrzną i to niematerialną. A tak musiała istnieć jakaś istota niematerialna, która materię pierwszą w ruch uprawiła i w ten sposób dała początek wszelkim zmianom i zjawiskom na świecie.
- Powstanie ruchu świadczy o istnieniu jego przyczyny. Tą przyczyną jest Wszechmocny Stwórca, który nie tylko stworzył materię, ale nadto nadał jej olbrzymią siłę mechaniczny
2. Dowód z istnienia istot żyjących. Dowód kosmologiczny wyprowadzić można również z istnienia istot żyjących. Żeby się nie powtarzać, wypadnie podkreślić dwa zjawiska, które w świetle badań przyrodniczych zdają się być bezspornym faktem:
- Stan ziemi w początkach jej istnienia. Nasza ziemia, jak nas poucza geologia, znajdowała się ongiś w stanie ognistej masy, której temperatura sięgała kilku tysięcy stopni. Wskutek tej wysokiej temperatury nie tylko istoty żyjące, ale nawet najdrobniejsze zarodki życia nie mogły się utrzymać na ziemi. Owszem, najgłębsze pokłady ziemi nie wykazują najmniejszego śladu życia i dlatego ten okres tworzenia się skorupy ziemskiej nazywa się azoicznym, tj. okresem bez życia.
- Życie powstaje tylko z życia. Z biologii wiemy, że z materii nieżyjącej nie może powstać nigdy coś żyjącego, nawet najmniejsza roślinka. Wchodzi tu w grę tak zwana kwestia samorództwa, że o ile zaistnieją pewne warunki, mogą z materii anorganicznej, martwej, powstać drogą samorództwa istoty żyjące. Tak sądzili niegdyś: Tales z Miletu, św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu, i dziś również teoria ta ma wielu zwolenników.
Wracając do przyrodniczej teorii samorództwa, chociaż ona nie mówi o Bogu Stwórcy i nie zawiera żadnej pozytywnej ciągłości z treścią katolickiego dogmatu o zapoczątkowaniu życia wegetatywnego i zmysłowego, to jednak nie jest sprzeczna z katolickim ujęciem. Dlaczego? Teoria ta zamykając się w sferze rzeczywistości zjawiskowych nie wyklucza tego, iż Bóg jest pośrednim sprawcą życia, roślin i zwierząt, o ile udzielił materii nieożywionej zdolności do wydania tego życia - i dlatego nie godzi w dogmat o stworzeniu przez Boga tego życia.
"Wprawdzie ten, kto przyjmuje przyrodniczą teorię samorództwa, może z racji swych poglądów metafizycznych odrzucać pośrednią stwórczą ingerencję Bożą, ale co innego jest fakt, że ta teoria jako taka, niezależna od wciągnięcia jej w orbitę światopoglądu ateistycznego, nie zawiera pozytywnego wykluczenia idei Boga, jako pośredniego sprawcy życia wegetatywnego i zmysłowego" (Ks. Kazimierz Kłósak - "Teoria samorództwa wobec dogmatu o stworzeniu" T. P. Nr 282).
Do powstania życia prócz pierwiastków materialnych, potrzeba jeszcze pierwiastka życiowego, którego Stwórca użycza martwej materii.
wstecz | spis treści | dalej