Kościół katolicki daje Wam chrześcijańscy małżonkowie, nie tylko najszczytniejsze pojęcie o małżeństwie i miłości, a w swoich sakramentach najskuteczniejszą moc do życia według woli Bożej, ale w Najświętszej Rodzinie ukazuje Wam także najpiękniejszy wzór, jaki stanowi Waszemu przyświecać powinien. Jakkolwiek nie przystało Synowi Bożemu, by obok Swego Ojca niebieskiego miał jeszcze ziemskiego rodzica, i dlatego Matka Jego pozostała dziewicą nienaruszoną, to przecież chciał urodzić się i wychować w cieniu małżeństwa; przykładem swoim chciał dźwignąć i odnowić upadłą i sponiewieraną rodzinę. To, czego nie zdołał dokonać światowładny cesarz rzymskiego imperium, kiedy państwowymi ustawami próbował życie rodzinne ratować od ostatecznej zagłady - tego dokonał Zbawiciel świata nie tylko swą nauką i łaską, ale przede wszystkim cichym przykładem w ubożuchnym domku cieśli w Nazarecie. Niepodobna wyrazić i opisać, ile światła, siły szczęścia i błogosławieństwa spływa przez szeregi wieków na świat z owego niepozornego ogniska rodzinnego w Nazaret. Jego to przykład odrodził świat i stworzył rodzinę chrześcijańską tak pełną pokoju i cichej radości.
Osoby Najśw. Rodziny są najpierw wymownym dowodem, że pociechy ogniska domowego stanowią wielkie szczęście na ziemi. Nigdy ta ziemia nie nosiła istot bardziej od Nich przez Boga umiłowanych. Więc im chyba Bóg nie odmówił owego prawdziwego szczęścia, o ile ono na świecie da się urzeczywistnić. A przecież nie znali innych pociech nad te, które naonczas były dostępne dla biednej rodziny rzemieślniczej, mieszkającej w małej mieścinie, w odległym od świata zakątku. Nie wiedzieli nic o owych tysiącznych przyjemnościach, bez których wielu życie zdawałoby się niemożliwym. A jednak nie możemy sobie inaczej wyobrazić Osób Najśw. Rodziny, jak tylko w niezamąconym nigdy pokoju i zadowoleniu. Ich szczęście było w Ich sercu, nie potrzebowali go tedy szukać gdzie indziej. Słusznie zauważył jeden z myślicieli nowszej doby, że matką wyuzdanej rozpusty nie jest radość, lecz brak radości. Otóż uczciwe szczęście rodzinne należy niezawodnie do najmilszych pociech ziemskich. Serdeczna troskliwość o swoich ujmuje ciężaru pracy ojca. Miłość osładza wszelkie trudy i ofiary; raduje się, że właśnie w ten sposób może okazać, jak bardzo miłuje. Matka również nie znajduje milszego zajęcia nad troskę o męża i dzieci. Wtedy czuje się najszczęśliwszą, gdy w zapomnieniu o sobie żyje tylko dla rodziny. A duszą szczęścia rodzinnego to dziecię. Czyż można pomyśleć coś bardziej rozkosznego, nadobnego i zachwycającego, nad tę małą istotkę z jej czarem niewinności, prostoty, szczerości, bezgranicznej ufności i dobrem serduszkiem? To jasny promyk słońca, niosący ciepło i radość.
Niewątpliwie troskanie się o dzieci pochłania często czas i myśli rodziców prawie całkowicie, ale też serce dobrych rodziców nie zna nic milszego nad te kłopoty. Prawdziwa miłość chce być właśnie nieustannie zajętą swoim przedmiotem, myśleć o nim dzień i noc. Nie może o nim na chwilę zapomnieć i tylko wtedy czuje się szczęśliwą, gdy może o nim myśleć. Pragnie, by mu było dobrze, i szuka sposobów, jakby mu dobra i radości przysporzyć. Nie wydaje się jej nic ku temu celowi zbyt trudnym, zbyt wielkim. Miłość rodzicielska nie zna większej radości nad widok szczęścia swego dziecka, kiedy wzrasta i pomyślnie się rozwija. Bo to przecież ich drugie wspólne "ja", odbicie i przedłużenie ich własnego życia.
Wzniosłem zadaniem rodziców to kształcenie umysłu dziecka. Prawie wszystkie wiadomości, jakie dziecko posiada, zawdzięcza rodzicom. Sposób patrzenia i pojmowania wszczepiany mu w pierwszych latach zachowuje swój wpływ na całe życie. Odpowiadanie mu na jego tysiączne pytania może być czasem męczące, daje jednak nierównie głębsze zadowolenie, niż długie dyskusje przy stole restauracyjnym, lub inne rozrywki. Gdyby zwłaszcza ojcowie wiedzieli zawsze o tym, ile błogiego szczęścia mieszczą w sobie takie chwile, spędzone w kole rodzinnym na swobodnej zabawie i gawędzie z dziećmi, przeplatanej tu i ówdzie poważną rozmówką i pouczeniem - szukaliby częściej tego ukrytego skarbu, zamiast przepłacać twardo zapracowanym groszem owe mdłe przyjemności, których im świat dostarcza.
Pewnie, że ta radość nie jest głośną; nie zdradzają ją wybuchy śmiechu ani hałaśliwe krzyki; - ale się nią serce wypełnia i wzbiera radosnym uniesieniem, błyszczy w oczach i rozpromienia oblicze, choć rzadko w słowach się wypowiada.
Jeśli chcecie zaznać szczęścia rodzinnego, szukać go powinniście w domu, u siebie - a nie poza domem. Niech tedy waszym pierwszym staraniem będzie stworzenie sobie miłego gniazdka domowego. Trzeba, by człowiekowi w domu było najprzyjemniej. Da się to osiągnąć nieraz bez wielkich wydatków, przede wszystkim zaś schludnością. Niech nigdy w mieszkaniu nie braknie kwiatów, które oko i serce rozweselają. Starajcie się koniecznie przywiązać do życia domowego. Uroczystym obchodzeniem świąt religijnych, zabawami w kółku rodzinnym można i trzeba atmosferę życia uczynić jak najmilszą i najbardziej do siebie przykuwającą. Ileż to serdecznej radości przynoszą ze sobą takie okazje, jak imieniny lub "gwiazdka", kiedy to rodzice i dzieci rozważają, jakby jedni drugim upominkiem sprawili miłą niespodziankę.
Nade wszystko trzeba Wam u Najśw. Rodziny uczyć się pogodnego poprzestawania na małym. Można zapewne i trzeba myśleć, jakby los rodziny poprawić lub zabezpieczyć, lecz trzeba za wszelką cenę wystrzegać się ducha niezadowolenia, który mąci i psuje pokój. Wystarczy Wam z wiarą spojrzeć do wnętrza stajenki betlejemskiej, albo domku nazaretańskiego. Lepiej, niż Wam, tym najświętszym Osobom z pewnością nie było. Gdy Wam bieda doczesna dokuczy, pomyślcie o Najśw. Rodzinie. Nie róbcie Bogu wymówek. Nie próbujcie też doli swej poprawiać sposobami z prawem Bożym niezgodnymi. To Was bynajmniej nie uszczęśliwi. Można być zadowolonym przy najzupełniejszym ogołoceniu z wszelakich dóbr i dostatków ziemskich. O tym przede wszystkim poucza Was stajenka betlejemska.
Przykład Najśw. Rodziny to nadto źródło skąd możecie czerpać największą moc, by wieść życie czyste i nienaganne, by stan swój mieć zawsze w wysokim poszanowaniu - i nigdy nie zapominać o dostojeństwie obowiązków rodzicielskich.
Niepokalana czystość Przenajśw. Bogarodzicy, która wzrusza i zachwyca każde serce ludzkie, wskazuje, na czym głównie polega godność niewieścia. Dwukrotnie sprawiła wszechmoc Boża cud niepojęty, by Maryja stając się matką nie utraciła swej nienaruszonej dziewiczości. Ten wzór winien dla każdej dziewicy być pobudką, by czci swej strzegła jak źrenicy oka, by nigdy tego najdroższego swego klejnotu nie poświęcała dla grzesznej namiętności, wymieniła go jedynie za szczytne i święte powołanie chrześcijańskiej małżonki, albo pozostała dziewicą na zawsze. Jakżeby inaczej mogła oczy swe wznieść ku niepokalanej Dziewicy, gdyby tak mało była do Niej podobną?
Jej przeczysty wizerunek winien także serce mężczyzny natchnąć czcią i uszanowaniem wobec oblubienicy i małżonki. Czyż mógłby niezamąconym okiem spoglądać na ten obraz, gdy mu sumienie wyrzuca postępek uwłaszczający czci niewieściej? Czyż oczarowany urokiem powabów, czystości i dostojeństwa tego obrazu nie powinien doznawać wobec każdej panny czy osoby zamężnej uczucia czci i głębokiego szacunku, jako wobec sióstr Najświętszej Dziewicy i Matki? A gdy następnie zwróci oczy na św. Józefa, który w bezprzykładnym wyrzeczeniu się, przez swą czystość staje się stróżem dziewictwa Maryi, czy nie postanowi sobie wówczas bronić czci i godności swej oblubienicy czy małżonki przed własną pożądliwością i nigdy nie domagać się czegoś z tą czcią niezgodnego?
Wreszcie wzrok Wasz pada na Boskie Dziecię Jezus. Na pozór takie dziecko, jak każde inne. Ale wiemy, że w nim cała pełnia Bóstwa mieszka. Z bezgranicznym podziwem patrzą nań Maryja i Józef. Wtedy i Wam świta myśl, że w każdym dziecku kryje się jakieś wielkie, tajemnicze dostojeństwo. Wszak dusza jego to tchnienie Boga samego. Po chrzcie św., to królewskie dziecko Boże. Dlatego też wielką i świętą jest chwila, w której taka istota ludzka żyć poczyna. Wszak w tym momencie musi współdziałać Bóg wszechmocny, który dla tej istoty stwarza duszę. Godność rodzicielska jest niejako uczestnictwem w twórczej wszechmocy Bożej. Więc musicie mieć we czci i poszanowaniu godność waszą ojcowską czy macierzyńską i to wszystko, co z nią się łączy. Czystość to nic innego, tylko wysokie poszanowanie ciała ludzkiego, które je chroni przed hańbiącym obniżaniem jego dostojeństwa do roli narzędzia zwierzęcej chuci, a poświęca wyłącznie na usługi stwórczej woli Bożej. A jak Bóg przy tajemnicy Wcielenia Syna Swego nie dopuścił niczego, co by Jego dostojeństwu nie odpowiadało, tak i wy, chcąc brać na siebie obowiązki ojca i matki winniście unikać tego wszystkiego, co by ubliżało dostojeństwu człowieka, byście kiedyś z czystym upodobaniem spoglądać mogli na wasze dziecię, bez skrytych wyrzutów sumienia.
Jedynym zdarzeniem z życia Najśw. Rodziny w Nazaret, o którym donosi nam Ewangelia, jest jej pobożna pielgrzymka do Jeruzalem, kiedy Jezus miał lat dwanaście. Nie można też sobie inaczej tego życia przedstawić, jak tylko przy najsumienniejszym spełnianiu wszystkich religijnych przepisów i obowiązków, owianym duchem szczerej, głębokiej pobożności. Niechże i w tym względzie przyświeca wam przykład Najśw. Rodziny.
Nie chciejcie zapominać, że dla waszego szczęścia Bóg jest nieodzowny. Wszystko zależy od Jego błogosławieństwa. Jeśli się mają spełnić wasze nadzieje, musi was Bóg mieć w Swej opiece, zachowywać i chronić przed tysiącznymi niebezpieczeństwami, oddalać choroby, klęski, kierować i prostować ścieżki waszego życia aż do szczęśliwego końca, bo "jeśli Pan nie zbuduje domu, próżno pracowali którzy go budują" (Ps. 126, 1).
Tylko bojaźń Boża uzdolni Was do zachowania waszego stanu w czystości. Namiętność będzie może usiłowała wziąć górę, by dogodzić wszystkim swoim zachciankom. Ludzie będą wam grzech doradzali w imię, roztropności i rozumnej przezorności, a życie zgodne z wolą Bożą przedstawiali jako niedorzeczność. Najrozmaitsze obawy i troski będą Was skłaniać, by sobie za przykładem wielu innych z przykazań Boskich nie robić zbytnich skrupułów. Jeśli się przed tymi wpływami chcecie zabezpieczyć, starajcie się przejąć na wskroś pojęciami chrześcijańskimi o małżeństwie. Czytajcie w tym celu raz po raz wspólnie odpowiednie rozdziały tej książeczki, by sobie przyswoić zupełnie zasadnicze myśli w nich zawarte. Pielęgnujcie w sobie gruntowną pobożność, by świadome i dobrowolne naruszenie zasad moralnych przejmowało Was coraz większą odrazą.
W samym sobie człowiek nie znajdzie dość sił, by oprzeć się wszystkim pokusom, by nigdy z drogi Bożej nie zboczyć. Moc ku temu trzeba wyprosić pilną modlitwą i częstym przystępowaniem do Sakramentów św. Trzeba, aby prawdziwa i głęboka pobożność przenikała całe życie rodzinne. Przepiękny to zwyczaj, jeśli w rodzinie chrześcijańskiej często odprawia się wspólne modły według wskazówki Zbawiciela: "Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w imię moje, tam ja jestem pośród nich" (Mat. 19, 20).
Wiadomo wam zapewne, że papież Leon XIII założył ku czci Najśw. Rodziny z Nazaretu związek rodzin chrześcijańskich i pragnął, by w mieszkaniu każdej rodziny widniał obraz Najśw. Rodziny i skupiał przynajmniej raz w dzień koło siebie wszystkich członków rodziny na modlitwie, by się w te najwznioślejsze wzory wpatrywali i ich opiece się polecali.
Jeszcze inny pobożny zwyczaj znalazł w ostatnich czasach silny oddźwięk w społeczeństwie chrześcijańskim: poświęcenie rodzin Najświętszemu Sercu naszego Zbawcy. Ma ono być wyrazem postanowienia, oparcia i urządzenia życia w naszych rodzinach na chrześcijańskich zasadach. Ma być uznaniem i umocnieniem rządów królewskich Zbawiciela nad naszymi rodzinami. Przyświeca mu obietnica Boskiego Mistrza, dana św. Małgorzacie Marii Alacoque: "Będę błogosławił domom, w których umieszczony i czczony będzie obraz mego Najświętszego Serca". A bogate doświadczenie poucza, że to nabożeństwo sprowadza nader obfity deszcz łask i cudów miłosierdzia Bożego.
Jak z jednej strony dla świętości i uczciwości małżeństwa dzielną stanowi podporę ustawodawstwo państwowe, stojące na gruncie chrześcijańskim i chroniące wskutek tego jedności i nierozerwalności małżeństwa - tak z drugiej strony ustawodawstwo schodzące z tego stanowiska i wprowadzające cywilne małżeństwa i rozwody, wstrząsa jedną z zasadniczych podwalin moralności nie tylko chrześcijańskiej, - ale ogólnoludzkiej - niesie ze sobą jedną z najzgubniejszych klęsk dla jednostek i społeczeństwa. A ponieważ nie brak i w naszej ojczyźnie partii społecznych, które raz po raz domagają się zmiany w naszym ustawodawstwie państwowym w tym kierunku, i niebezpieczeństwo także naszemu społeczeństwu ustawicznie zagraża, dlatego przy końcu tego pouczenia o świętości małżeństwa, niech do was przemówią jeszcze wszyscy biskupi polscy ostatnim ustępem swego arcypasterskiego orędzia o małżeństwie, które skierowali wspólnie do całego narodu polskiego w r. 1921.
Gdyby w Sejmie gotowano się mimo wszystkich przywiedzionych tu powodów do wprowadzenia w nasze ustawodawstwo ślubów czysto cywilnych i cywilnych rozwodów, wołajcie z miliona piersi, mężczyźni i niewiasty, młodzieńcy i dziewice, wołajcie na całą Polskę: "Nie wolno tykać świętej arki małżeństwa chrześcijańskiego; małżeństwo musi nadal zostać w Kościele, gdzie je sam Bóg umieścił!" Nie wierzcie, gdy wam głosić będą, że cały naród chce ślubów i rozwodów cywilnych, że śluby świeckie i rozwody są postępem kultury, że inne cywilizowane narody już je wprowadziły w swoje ustawodawstwo. Ludzie, co takie u nas roznoszą hasła, to nie prawdziwi oświeciciele narodu, ale prorocy fałszywi w rodzaju tych, przed którymi prorok prawdziwy przestrzega swoich rodaków: "Mój ludu, którzy ci schlebiają i mówią, że chcą cię uszczęśliwić, ci okłamują cię, rozkopują drogi pochodu twego, prowadzą cię w przepaść." [Izaj. 3, 72]. Nie cały naród chce ślubów świeckich i rozwodów, lecz mała jego cząstka, a do tego jeszcze po części w błąd wprowadzona przez nielicznych, ale świadomych celów swoich przywódców, pragnących swym zmysłom zapewnić całkowite wyzwolenie z pod prawa Bożego, zwierzęcą wolność. Śluby i rozwody cywilne postępem są w tym chyba tylko znaczeniu, co i lichwa, że wychodzi na korzyść pewnej części osobników zwyrodniałych. Prawda, że niektóre narody wprowadziły u siebie śluby i rozwody cywilne, ale też prawda, że one na nich źle wychodzą. Nauczeni ich doświadczeniem, naśladujmy je w dobrem a nie w złem, bo łatwiej zarazy nie wpuścić, niż ją później wykorzenić.
Przeciwnie, domagajcie się od swoich przedstawicieli w sejmie, ażeby ustawodawstwo państwowe starali się zestroić we wszystkim zgodnie z prawem kościelnym, ażeby sprawy sporne między chrześcijanami, dotyczące węzła małżeńskiego, były sądzone wyłącznie według zasad Kościoła.
Aby zaś ani na chwilę nie zagrażało katolikom w Polsce niebezpieczeństwo uchwalenia ustaw małżeńskich przeciwnych prawom Kościoła, wybierajcie na posłów do sejmu tylko takich ludzi, którzy publicznie przed wyborami złożą wam przyrzeczenie, że do wprowadzenia ślubów świeckich i rozwodów nie dopuszczą. Nie wahajcie się żądań waszych stawiać jasno i stanowczo. Nie strachajcie się, ale uważajcie sobie za największy zaszczyt, gdy was nieprzyjaciele Boga nazywać będą zacofańcami dlatego, że wiarę katolicką uznajecie za bezwzględną prawdę, za najczystsze źródło siły, moralnego zdrowia narodu. "Czuwajcie, trwajcie mocno w wierze, bądźcie mężni i umacniajcie się" [I. Kor. 16, 13].
A co wówczas, gdyby wbrew waszej woli i z podeptaniem waszego sumienia katolickiego uchwalą w sejmie przeciwne prawu Bożemu ustawy małżeńskie?
Kościół katolicki takich ustaw nie uzna, choćby parlamenty, sejmy całego świata jednomyślnie je uchwaliły. Będzie on wciąż przypominał wszystkim, którzy zasłaniają się prawami świeckimi, pozwalającymi na rozwody, że "w dniu sądu Bóg nie będzie sądził wedle ustaw świeckich, ale wedle prawa, które sam ustanowił" [Św. Jan Chryzostom].
Wy też wszyscy wtórujcie Kościołowi: Boga więcej słuchać należy, niż ludzi!
Pana Boga więcej słuchać będziemy, niż niegodziwych ustaw ludzkich. Sprzecznych z przykazaniem Bożym ustaw nie wpuścimy w nasze rodziny. Narzucone narodowi wyprzemy z Kodeksu ojczystego. Zawołaniem naszym zostanie na całą przyszłość:
"Małżeństwo sakramentem wielkim jest w Chrystusie i w Kościele. Co Bóg złączył, ludziom rozwiązać nie wolno!"