Rzymskie Martyrologium
Śpiewaj z nami GODZINKI
Z Bogiem - rozmyślania dla świeckich
Wspólnota modlitewna
Szlachetna miłość.

"Mężowie miłujcie żony wasze, jako Chrystus miłował Kościół". (Efez. 5, 25).
My, ludzie, mozolimy się nieraz długo i daremnie, by znaleźć odpowiedni środek do urzeczywistnienia pewnego celu i trzeba nam nieraz dobierać wiele i różnych środków, by choć w części zamiar wykonać. Jakże wspaniale objawia się tu właśnie nieograniczona mądrość Boska, kiedy przy pomocy jednego tylko środka, łatwego i prostego, równocześnie dosięga różnorakich doniosłych celów. Mamy tego przykład na małżeństwie. W pierwszym rzędzie ma ono służyć utrzymaniu i krzewieniu rodu ludzkiego. Wyprowadzenie i wychowanie potomstwa jest jego głównym zadaniem. Ale nadto ma ono jeszcze inne cele. Na razie zajmijmy się jednym z nich, a mianowicie tym, że małżeństwo ma między małżonkami wytworzyć najwierniejszą przyjaźń i najmilsze współżycie. W miłości wzajemnej mają oni znaleźć swe szczęście, o ile ono tu na ziemi da się osiągnąć, a zarazem przez tę miłość zasłużyć sobie na niebo.
Człowiek z istoty swej najgłębszej stworzony i powołany jest do miłości. Jest przecież obrazem i podobieństwem Boga, a Bóg jest miłością. Podobnie, jak nieskończone szczęście Boga wynika z wzajemnej miłości trzech Osób Boskich, tak w rodzinie wzajemna miłość jej członków ma być dla człowieka źródłem najczystszego, najprawdziwszego szczęścia.
Czymże tedy jest miłość? Przede wszystkim jest to pewien pociąg, jakaś skłonność. Lecz nie każda skłonność jest już miłością, bo wtedy miłością trzeba by nazwać to, co kieruje zwierzęciem drapieżnym, które z iskrzącym wzrokiem czatuje na swą zdobycz. Owa skłonność nie powinna tedy szukać jedynie swojej korzyści lub zadowolenia, lecz winna mieć za podstawę szacunek i poważanie, a objawiać się w życzliwości i czynieniu dobrze.
Istnieje wprawdzie miłość powszechna, do której obowiązani jesteśmy względem wszystkich ludzi. Zgodnie jednak z wolą Bożą winniśmy szczególniejszą miłością otaczać tych, którzy są nam bliscy. Ta szczególniejsza miłość jest nieraz tak głęboką i mocną, że zabiera niejako człowiekowi serce a oddaje je umiłowanemu. Z trudnością wówczas zdoła człowiek opanować potęgę takiej miłości i zapomnieć kiedykolwiek o tym, którego raz umiłował. Myśli tylko o nim, dla niego zapomina o wszystkim innym. Wszystkie dowody miłości zdają się nie odpowiadać jej sile i potędze; wymyśla coraz to nowe, ale żadne nie potrafią go w zupełności zadowolić. Nie wystarczy mu darować to lub owo, - więc daruje wszystko. Lecz i tego mu za mało, więc daruje siebie, oddając się cały na usługi umiłowanego. Dla niego chce żyć, a już nie dla siebie; dla niego chce pracować, zabiegać, poświęcać się i cierpieć. A kiedy już niczego nie posiada, co by mógł swoim nazwać, kiedy już rozdał wszystko i nawet sam do siebie nie należy, - wówczas nie smuci się, nie narzeka - lecz owszem raduje się i weseli, że go miłość tak daleko uniosła. Oto prawdziwa, czysta miłość, jak ją w najwyższej doskonałości widzimy w Bogu - jak nam się widzialnie, a tak wzruszająco objawia w Synu Bożym! A tak, jak każda prawdziwa miłość, tak też i miłość małżeńska winna być odbiciem owej najczystszej miłości Bożej, i im podobniejsza do niej tym jest szlachetniejsza; tym bardziej zdoła człowieka uszczęśliwić.

* * *

W miłości małżeńskiej ponadto dołącza się jeszcze inny moment. W przedziwnej mądrości swojej urządził Bóg naturę ludzką tak, że człowiek sam, jako jednostka, nie tworzy całości pod każdym względem zupełnej i zharmonizowanej. Cała jego fizyczna i duchowa organizacja jest tego rodzaju, że do jej dopełnienia i rozwoju na-zewnątrz trzeba mu kogoś drugiego, z którym by się złączył w najściślejszy związek życia i uczuć. Tę potrzebę wyraził Bóg słowami : "Nie dobrze jest człowiekowi samemu; stwórzmy mu towarzyszkę". Mężczyzna i niewiasta mają się wzajemnie uzupełniać; jedno drugiemu ma być tym i dawać to czego tamtemu niedostaje, a czego potrzebuje.
Mężczyzna posiada nad niewiastą fizyczną i duchową przewagę. Niewiasta chce w nim widzieć dzielność i siłę, którą by szanowała i poważała, która jej daje dowody opieki i miłości, o którą może się oprzeć i do niej się przytulić, której z całą ufnością może siebie i wszystko swoje powierzyć. - Mężczyzna odczuwa potrzebę łagodnego, pieszczotliwego i rozweselającego wpływu istoty kobiecej, pragnie towarzyszki życia, która by miała pieczę o dom i dzieci, która by go krzepiła i cieszyła w chwilach pochmurnych, dzieliła jego radości i swą słoneczną pogodą opromieniła mu życie.
W tym celu zarządziła mądrość Boża, że w dojrzałym człowieku odzywa się potrzeba towarzyszki życia. Jakiś niepokój go ogarnia. Czuje pustkę naokoło siebie i poznaje, że mu czegoś niedostaje, jakby poczynał sam rozumieć, że "nie dobrze mu jest samemu". Gdy wreszcie napotka osobę, która mu odpowiada, która, jak sądzi, posiada wszystko, za czym on tęskni, wówczas serce jego skłania się ku niej, pragnienie posiadania jej nabiera ogromnej siły i wtedy według słów Bożych. "Opuszcza człowiek ojca i matkę, a idzie za żoną. I stają się dwoje w jednym ciele". Wystarczają sobie. Za wszystko co opuścili znajdują we wzajemnym posiadaniu siebie sowite wynagrodzenie. Taka jest wola Boża.
Według praw Bożych ogół ludzi zatem powołany jest do małżeństwa. Dlatego ci, którzy z przyczyn naturalnych w związki małżeńskie nie wstępują lub wstąpić nie mogą, będą zawsze odczuwali pustkę w życiu, chyba że ją zapełnią ofiarą i poświęceniem dla drugich lub dla ogółu. Istnieją też powołania tak szczytne, że wymagają, by im się człowiek oddał zupełnie i niepodzielnie. Takim jest przede wszystkim powołanie kapłańskie i zakonne. Wprawdzie stan bezżenny żąda wyrzeczenia się naturalnych rozkoszy i przyjemności, za to jednak wyzwala cały szereg szlachetnych stron i zdolności duszy, które Bóg związał z powołaniem małżeńskim i rodzicielskim, jak np. ofiarną miłość, troskliwość ojcowską i macierzyńską, które to uczucia mogą być wówczas zużyte dla celów jeszcze wyższych, tak że stąd nie pustka w życiu, ale rodzi się przeobfitość jeszcze szlachetniejszych pociech i radości. Dlatego dziewictwo obrane z miłości ku Bogu i duszom ludzkim góruje nad małżeństwem.

* * *

Miłość tedy małżeńska zgodna z wolą Bożą musi być oparta i ugruntowana na uczuciach szacunku i wysokiego poważania. Trzeba w tym, którego serce wybrało, widzieć przede wszystkim obraz i dziecko Boga. Jego wielkość i wartość tkwi w duszy nieśmiertelnej, cenniejszej niż pałace po przodkach lub krociowy majątek. Jego zadaniem najważniejszym i najkonieczniejszym jest zasłużenie przez życie ziemskie nieba. Powodem szczególniejszej skłonności winne być przedmioty szlachetne, cnoty. Miłość winna wypływać z głębokiego namysłu i postanowienia żyć i należeć odtąd nie do siebie, lecz do tego drugiego, wspólnie z nim przez życie zdążać ku niebieskiej ojczyźnie. Wówczas staje się możliwym, że małżonkowie im dłużej, tym ściślej należą do siebie, coraz więcej odkrywają w sobie przymiotów miłych, szlachetnych i kochania godnych, i coraz lepiej oceniają to szczęście, że się w życiu spotkali i znaleźli.
Takie uczucie niechybnie przeradza się w ustawiczne pragnienie i staranie się, by ukochanemu było dobrze. A ponieważ Bóg rozdzielił zdolności i przymioty, więc każde z małżonków będzie chciało stać się drugiemu tym, czego tamto oczekuje. Każde powinno być tak usposobione, jak ów człowiek, który niedługo po ślubie zapytał księdza, przyjaciela: "Co by tu robić, bym żonę moją mógł jak najbardziej uszczęśliwić?" - Miłość bowiem to nie samo uczucie, to silna wola i ta wola musi być często, codziennie i co chwilę odnawiana i bez względu na trudności i przeszkody wykonywana. Prawdziwa, szczera miłość jest więc już częścią tego zadania, którego spełnienie zasługuje małżonkom nagrodę wiekuistą.
Już za czasu narzeczeństwa okazuje się czy tych dwoje zbliża do siebie miłość prawdziwa, która oparta na głębokim szacunku objawia się w chęci uszczęśliwienia drugiego, - czy też najzwyklejsza namiętność. Prawdziwa miłość nauczy ich pilnie unikać wszystkiego co by ich mogło osłabić i grzechem splamić. Prawdziwa miłość umie być nieugiętą i ofiarną, gdy tego potrzeba wymaga. Niejedno małżeństwo dlatego jest nieszczęśliwe, bo tam niema wzajemnego szacunku. Nie mogą się szanować z powodu grzechów przed ślubem popełnionych. Nie umieli utrzymać się na wyżynie szlachetnej, głębokiej miłości, która jedynie dać może rzetelne szczęście małżeńskie.
Wzajemna miłość małżonków znajduje swój wyraz w obcowaniu małżeńskim. Takie jest ustanowienie Boże, i jako takie musi być szlachetne i dobre, trzeba je tylko tak pojmować, jak je Bóg pojmuje i dla człowieka przeznacza.
Każda miłość pragnie najściślejszego zjednoczenia. Widzimy to w miłości macierzyńskiej. Matka przyciska dziecię do siebie, całuje i pieści, - a dziecię tuli i ciśnie się do matki - a w tych objęciach i pieszczotach, których im nigdy nie dosyć, odczuwają błogie szczęście i radość. Taka już natura ludzka od Boga stworzona. Podobnie też - jak matkę i jej dziecię - miłość, upodobanie i uczucie szczęścia z wzajemnego posiadania siebie skłania małżonków do jak najściślejszego ze sobą zjednoczenia. Pragnęliby niejako rozpłynąć się jedno w drugim i być już tylko jedno. Więc dziecię ma być pomnikiem ich miłości - wieczystym dowodem, że się szczerze i gorąco kochali.
To prawda, że Bóg dla ważnych powodów to obcowanie złączył z silną rozkoszą zmysłową, której człowiek namiętnie pożąda. Ta jednak sama nigdy nie powinna być istotą i celem małżeństwa. Czyżby na to miał człowiek otrzymać od Boga wzniosły swój umysł, rozum wznoszący go ku niebu, by w małżeństwie nie dostrzegał nic wzniosłego, by dla świętej godności ojcostwa i małżeństwa nie miał żadnego zrozumienia, lecz szukał w nich jedynie zaspokojenia niskich, zwierzęcych popędów? Miałżeby Bóg na to obdarzyć go duszą nieśmiertelną, i w łaskę Swoją tak ją przyozdobić, że człowiek raczej Bogu podobnym się staje niż stworzeniu - by ta dusza nie widziała dla siebie ważniejszego zadania, jak tylko starać się o przyjemność cielesną? Tu właśnie winien człowiek działać jako istota rozumna, jako władca i pan swoich zmysłów! Nie wolno mu iść za popędami nierozumnego bydlęcia, które nie wie, co to panowanie nad sobą - i ślepo folguje np. popędowi odżywiania się. Ten sam popęd może człowiek miarkować i opanować, i w ten sposób branie pokarmu może u człowieka być czymś pięknem i miłym w kole rodziny lub przyjaciół serdecznych. Podobnie też i popęd płciowy nie powinien nim kierować, jak ślepy instynkt, lecz człowiek winien go podnieść i uszlachetnić przez głębokie poszanowanie godności rodzicielskiej i miłość prawdziwą.
Wtedy i tylko wtedy, kiedy duch szlachetny wszystkim włada i wszystkim kieruje, zaznają małżonkowie tego szczęścia, które Bóg dla nich przysposobił. Pożądliwość sama jest karą za grzech pierworodny i dlatego nie może być źródłem rozkoszy, która by uszczęśliwiała. Tylko wówczas kosztuje człowiek wewnętrznego pokoju i szczęścia, kiedy wedle możności przywraca w sobie stan rajskiej doskonałości, kiedy się wyzwala z pod mocy ślepych popędów i nie daje się niemi powodować. Płomień miłości prawdziwej winien oczyszczać żar namiętności i swej władzy podporządkowywać. Małżeństwo winno być kwitnącym, wonnym ogrodem, uprawianym troskliwie i pilnie strzeżonym, - a nie dziką puszczą, gdzie w bujnej, ale bezładnej plątaninie gąszczu czai się krwiożerczy instynkt drapieżnych bestii.
Tę prawdę chce św. Paweł stawić przed oczy chrześcijańskim małżonkom, kiedy upomina mężów: "Miłujcie żony wasze, jak Chrystus Kościół umiłował i za niego wydał samego siebie". Winna to być prawdziwa i szczera miłość przyjaźni, która z poszanowaniem i czcią traktuje małżonkę jako równouprawnioną współobywatelkę Królestwa Bożego, a nie jako igraszkę zmysłów.
Jedynie prawdziwa szlachetna miłość potrafi się ostać - nigdy zaś powierzchowna skłonność - ani nawet ta, która się nieraz nazywa najgorętszą miłością. Bo namiętność mija - a miłość trwa - oczywiście ta, pełna szacunku i życzliwości, zapominająca o sobie a ofiarnie troskliwa, by drugiego uradować, drugiego uzacnić, być mu pomocą, pociechą zachętą i pokrzepieniem; - oczywiście ta, która grzeje, obdarza, uszczęśliwia, która nieustannie wywołuje w duszy i na ustach obojga modlitwę dziękczynną, że im Bóg w dobroci swej znaleźć się i posiąść pozwolił.

wstecz | spis treści | dalej