,,Czyńmy pokutę i nawróćmy się z niewiedzy ku poznaniu, z głupoty ku mądrości, z rozwiązłości ku opanowaniu, z niesprawiedliwości ku sprawiedliwości, z bezbożności ku Bogu. Piękna to odwaga być zbiegiem ku Bogu." — Klemens Aleksandryjski.
Sprawa sumienia, to sprawa higieny, to sprawa zdrowia duszy. Określił to dosadnie Mickiewicz w liście do Kajsiewicza: ,,Jeżeli rachunki sumienia źle stoją, pewnie wtenczas i w głowie zamęt. Sumienie jest to żołądek duszy." Walki wewnętrzne, jak to w obrazie wypowiedział Mickiewicz, szukają sobie wyrazu zewnętrznego, decydują o pewnym kierunku w człowieku, albo poprostu łamią go psychicznie. Dusza to nie zimne lustro, które odbijając sto obrazów nie zmienia się, jest ona jak gdyby masą plastyczną, która zachowuje na sobie ślady doznań psychicznych. Doznania te niekiedy wywołują zatamowania, silne napięcia psychiczne, dążące do wyrównania. Koleiny te mogą być tak subtelne, że człowiek nie uświadamia sobie ich istnienia. A jednak istnieją one i działają w podświadomości. Zaniechana, a może zapomniana praca, jakiś odłożony list nie dają nam spokoju. Niezadowolenie może trwać, jak długo nie przypomnimy sobie i nie usuniemy jego przyczyny. O wiele żywiej dokuczają zwykle zdławione przeżycia na tle wykroczeń przeciw porządkowi etycznemu. Uchybienie — zda się — zapadło w niepamięć, ale ciężar jakiś przytłacza człowieka, odbierając mu spokój i swobodę.
Ślady przeżyć psychicznych nietylko mają znaczenie pojedynczego faktu, doraźne, lecz w jednym kierunku sumowane, mogą zadecydować o kierunku całego życia i to zarówno w znaczeniu ujemnem, jak i dodatniem. Przesuwają one bowiem lub zmieniają ustosunkowanie się sił duszy w jednym kierunku. Im więcej przeżyć jednego rodzaju pogrąża się w podświadomość, w tym większym stopniu odpowiednia im skłonność wzmaga się, a przeciwna słabnie. W ten sposób w podświadomości dojrzewają nieraz potęgi, które w danej chwili wyłamią się przez próg świadomości i wypowiedzą walkę dotychczasowemu nastawieniu człowieka, albo jego pozór jednym zamachem odrzucą.
Nietzsche podpatrzył to narastanie sił podświadomych i określił je lapidarnie: ,,Pustynia rośnie: biada w kim się kryje." A Lew Tołstoj w swojej ,,Spowiedzi" dał żywy przykład, jak jedno napomknienie wyzwoliło całą pustynię sił ukrytych. Brat jego Sergiej ,,miał lat dwadzieścia sześć, gdy podczas polowania, stanąwszy noclegiem w gospodzie, zwyczajem lat dziecięcych ukląkł wieczorem do pacierza. Przyglądał się temu starszy jego brat, który towarzyszył mu w polowaniu. Skoro Sergiej skończył i zabierał się do snu, odezwał się brat: «A więc ty zawsze jeszcze uprawiasz te rzeczy?» I nie mówili do siebie już słowa. Od tego dnia Sergiej przestał modlić się i chodzić do kościoła... I to nie dlatego, że znał przekonania brata i je sobie przyswoił, ani też dlatego, że tak w duszy swej postanowił, lecz jedynie, że słowo brała działało, jakgdyby ktoś palcem pchnął ścianę, która silą własnego ciężaru chyliła się do upadku; słowo uświadomiło mu tylko, że w nim, gdzie, jak mniemał, mieszkała wiara, już dawno była pustka..."
Tak człowiek, który karmi swą duszę tylko negacją wiary i życia religijnego, chociażby pozornie uważał się za dobrego chrześcijanina i zwyczajowo bezdusznie spełniał praktyki, pewnego dnia może odrzuci skorupę zewnętrznej tylko religijności i stanie się tem, czem oddawna karmił swą duszę. Słusznie mówi Nietzsche: ,,Trzeba być morzem, aby brudne strumienie w siebie przyjmować i samemu się nie zakalać."
I przeżycia dodatnie mogą powoli narastać przygotowując duszę do ostatecznego choć może gwałtownego zerwania więzów krępujących ją w drodze do Boga. Żywym przykładem to walka i wyzwolenie św. Augustyna. ,,Jakiemiż biczami myśli" — powiada — ,,smagałem moją duszę, by szła za mną, gdy ja usiłuję iść, w Twoje ślady!.. A ona opierała mi się, odmawiała posłuszeństwa, ale nie usiłowała się usprawiedliwiać. (Wyzn. VIII 7)... I czemuż to? ...Rozkazuje duch, aby duch chciał czegoś, i choć to on sam jest, jednak nie czyni tego ...Lecz nie z całej duszy chce, nie z całej więc rozkazuje (VIII 9)... walczyłem ze sobą i rozdwajałem się niejako (VIII 10). A jednak opóźniały mnie one (głęboko zakorzenione nałogi) w mej drodze i zwlekałem z ich odtrąceniem i otrząśnięciem się z nich i opóźniałem chwilę, kiedy jednym skokiem znaleźć się miałem tam, dokąd mnie wzywano; bo przemożna siła przyzwyczajenia wciąż się odzywała: «I ty sądzisz, że potrafisz żyć bez nich?» (VIII 11)... kiedy tak głębsze rozważania z najtajniejszych zakątków mej duszy wydobyły i przed oczyma mego serca postawiły całą moją nędzę, rozpętała się wtedy wielka burza, niosąca ze sobą rzęsisty deszcz łez... zerwałem się z miejsca... ległem bez pamięci pod jakiemś drzewem figowem i pozwoliłem swobodnie płynąć łzom." (VIII 12). Wśród walki słyszy Augustyn głos, który każe mu czytać Pismo św. Znalazłszy i odczytawszy odnośny werset (Rzym. 13, 13) ,,zdawało mi się, jakoby światło ufności wpłynęło w moje serce, i oto rozproszyło ono wszystkie ciemności wahania" (VIII 12). Walka skończona, przemiana za łaską Bożą dokonana, siły dobre, nurtujące od dłuższego czasu świadomie i nieświadomie w duszy, wśród silnych wstrząsów psychofizycznych doszły wreszcie do panowania. Augustyn zdobył jednolity kierunek swojego ja i harmonję duszy.
Postulatem więc higieny duszy jest unikanie doznań etycznie ujemnych t.j. grzechów i obojętności religijnej, a z drugiej strony zdobywanie przeciwwagi w pełni życia religijnego. Tak zabezpieczymy sobie przynajmniej zasadniczą linje życia, zmagania bowiem duszy trwać będą do końca naszych dni. Walka ta jest wedle św. Pawła udziałem wszystkich, zarówno chrześcijan, jak i niechrześcijan: ,,... w członkach moich widzę prawo inne, które się sprzeciwia prawu umysłu mojego, i poddaje mnie w niewolę pod prawo grzechu, które jest w członkach moich." (Rzym. 7, 23) ,,Poświadcza to samo i ich (pogan) sumienie przez myśli, spierające się ze sobą, z których jedne ich skarżą, a drugie biorą w obronę." (Rzym. 2,15)
Walka ta może przybrać tragiczne formy, jeżeli zawikłania psychiczne nie znajdą rozwiązania. Głos winy, zdławiony przez człowieka, działając podświadomie, wywołuje niepokój, a przy dużem nasileniu i długiem trwaniu konfliktu nietylko zniszczy wewnętrzną harmonję, lecz może prowadzić do schorzeń psychicznych np. rozszczepienia jaźni etc.
Taki szarpiący niepokój duszy maluje Szekspir w Makbecie, przedstawiając z wnikliwą intuicją walkę między ambicją a sumieniem. Postać lady Makbet jest plastyczną ilustracją tego konfliktu.
Makbet wzdryga się przed królobójstwem, ulega jednak w końcu namowom żony. Dokonana zbrodnia jednakże tak nim wstrząsa, że zapomina podrzucić sztylety pijanym dworzanom króla i pomazać ich krwią, by zatrzeć ślady zbrodni. Woła zrozpaczony:
,,Mogłżeby cały ocean
Te krwawe ślady spłukać z mojej ręki?
Nie nigdy! raczej by ta moja ręka
Zdołała wszystkich mórz wody zrumienić
I ich zieloność w purpurę zamienić." (II 2)
Lady Makbet spokojnie nurza swe białe ręce w krwi króla-trupa i bryzga nią na twarze dworzan. Wróciwszy mówi:
,,Mam teraz ręce podobne do twoich
...kilka kropel wody
Oczyści nas wnet z plamy tego czynu". (II 2)
Czyn ten jest pierwszem ogniwem w łańcuchu zbrodni, które mają zabezpieczyć tron Makbetów. Lady Makbet, zdławiwszy w sobie wszelką reakcję sumienia i uczuć ludzkich, z lodowatym spokojem podtrzymuje energję małżonka, lecz z chwilą jego odjazdu załamuje się psychicznie. Wyrzuty sumienia, trzymane na uwięzi pod progiem świadomości, w śnie rzucają się na jej umysł i powodują czyny poniewolne. Lady Makbet w śnie lunatycznym trze myjąc ręce, jęczy i pisze listy, pieczętuje je. Skarży się głośno. Wezwany lekarz spotyka ją właśnie wychodzącą z sypialni.
,,...oczy ma otwarte
...ale ma zawartą ich władzę." (V 1),
W obecności lekarza powtarza symboliczne mycie. Nie mogąc zmyć plam krwi jęczy: ,,Jeszcze jedna plama... ktoby się był spodziewał tyle krwi w tym starcu! Ciągle ten zapach krwi..." (V 1). Lekarz domyśla się wszystkiego:
,,...Zły to stan. Czyny przeciwne naturze
Rodzą przeciwny naturze niepokój;
Skrycie dręczone sumienie powierza
Nieraz poduszce tajemnice duszy.
Jej potrzebniejszy ksiądz niż lekarz." (V 1).
Oto wzruszająca analiza duszy. Człowiek, chcąc wyróść ponad siebie, brutalnie usunął wszystkie przeszkody, stojące na drodze do celu, zdławił w sobie wszelkie etyczne skrupuły i naturalne uczucia. Ale zdławienie jeszcze nie jest równoznaczne z usunięciem lub zniszczeniem. Przeżycia bowiem psychiczne są w swojej dziedzinie rzeczywistościami, jak rzeczy nas otaczające. Zdławione szukają drogi ujścia zakłócając równowagę psychofizyczną. Przeżycia, zepchnięte w podświadomość, nurtują dalej, i w chwili, kiedy świadomość nie czuwa, wydobywają się w śnie jako czyny poniewolne: mycia, pieczętowania, jęku, słowa.
Całe zachowanie się lady Makbet w śnie lunatycznym jest jednem wołaniem duszy za wyzwoleniem z pod straszliwego ciężaru. Plamy krwi, które zmyć pragnie, to plamy nie na rękach, lecz na duszy. Spisuje swą winę, bo pragnie wyrzucić ją poza siebie, pragnie spowiedzi, pragnie wyznać winę tylko człowiekowi o ustach zapieczętowanych tajemnicą, dlatego pieczętuje swoje listy.
Dalszym więc postulatem higieny duszy — a w życiu chrześcijańskiem nie ostatnim — jest oczyszczenie jej z nalotów grzechu. Nawołuje do oczyszczenia Bóg, pragnie go dusza ludzka. Chrystus w tym celu ustanowił sakrament pokuty, oraz darował miłość - żal, który wkluczając zamiar spowiedzi, także poza sakramentem odpuszcza grzechy. Tym więc, którzy mają ,,odwagę być zbiegami ku Bogu", Pan w miłosierdziu Swojem podaje ową deskę ratunku. Jednak zanim ją uchwycimy w sakramencie, żąda przygotowania duszy przez zbadanie jej, żal i postanowienie poprawy.
Pierwszym etapem na drodze oczyszczenia, to dokładny wgląd w sprawy duszy, zwany rachunkiem sumienia. Ma on swą analogję w analizie psychoanalityków. która dąży do uświadomienia zdławionych doznań psychicznych, będących przyczyną schorzeń duszy, by w silnem odnowionem przeżyciu umożliwić choremu zajęcie stanowiska wobec tych doznań i uwolnienia się od ich ciężaru. Główną rolę odgrywa tu uświadomienie czyli odżycie dawnych szkodliwych doznań. W dziedzinie doznań etycznych, o które nam tu wyłącznie chodzi, nie wystarczy sokratyczne tylko uświadomienie, gdyż nie jest ono jeszcze odmianą życia ku lepszemu, tu trzeba zogniskować i poruszyć całą przez łaskę Bożą rozpłomienioną energję człowieka, by spowodować zwrot na jego drodze. Stąd też rachunek sumienia już jest początkiem żalu.
Towarzyszy mu jako kardynalny warunek szczerości względem samego siebie gotowość żalu, wydobywając z zakamarków duszy wiele rzeczy, których byśmy bez tej gotowości sobie nie przypomnieli. Na drodze bowiem szczerości względem siebie stoi pycha, która zdławią w człowieku wszystko, co jej nie odpowiada. Odosabnia ona człowieka od rzeczywistości życia, ogniskując wszystko dookoła jego ja i chwili, w której żyje. Zatwardziałość i zakamieniałość z pychy jest tem większa, im głębiej tkwi wina, im bardziej stała się niejako składnikiem jaźni. Nie wyznanie, lecz upokorzenie swojego ja przychodzi zatwiardziałemu z taką trudnością. Stąd pojęcie gotowości obejmuje pokorę, rodzącą się z świadomości dystansu pomiędzy nami a ideą absolutnego dobra, do której nie dorastamy. Jedynie siła pokory potrafi usunąć dążenia dławiące i wypierające pychy, wydobyć jaźń z jej izolacji i włączyć z powrotem w ogólny prąd życia. Pokorny żal przełamuje ów próg pychy, który pozwala wydobywać się z naszej przeszłości tylko temu, ćo dogadza pysze i ją usprawiedliwia.
Szczerości potrzeba tem bardziej, że w rachunku sumienia nie chodzi tylko o pamięciowe przypomnienie sobie jakiegoś oderwanego faktu, lecz o głębszy osąd duszy: w pamięci ma odżyć ówczesne nasze ustosunkowanie się do świata, ówczesny kierunek myśli, woli, miłości, nienawiści. Grzechy bowiem pojedyncze nie są faktami oderwanymi, lecz mają głębokie korzenie w krainie winy, są jak gdyby wierzchołkami drzew, których korzeni oko nie dostrzega.
Akt żalu wkracza głęboko w strukturę duszy, a zarazem jako akt religijny mocą łaski ją odradza.
W pierwszem znaczeniu jest jakgdyby psychicznym zabiegiem operatywnym, który od wewnątrz przestawia zwrotnicę życia. Każde przeżycie, a więc także przeżycie grzechu, ma swoją teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, to znaczy jest w nas jako przeżycie aktualne, jako przypomnienie i jako oddziaływanie na przyszłe akty psychiczne. Wprawdzie sam czyn (grzech), jako rzeczywistość naturalna, należy do przeszłości i jest niezmienny, ale wartość jego i sens pozostaje i jest w naszej mocy. W ten sposób w każdem przeżyciu tkwi struktura i idea całości naszego życia i naszej osoby. Przeżycie minione może oddziaływać na przeżycie przyszłe, jest bowiem, jeżeli chodzi o pełny jego sens i wartość w związku życiowym, niewykończone, jak długo nie spełniło wszystkich mu możliwych oddziaływań, to znaczy aż do śmierci. Przed śmiercią więc zarówno sens jak i sposób oddziaływania każdej części naszej przeszłości na sens naszego życia, zależy od nas. Możemy wycisnąć na wartości i znaczeniu czynu nowe piętno — grzech w chwili dokonywania go stanowił dla nas wartość, obecnie uznając winę potępiamy go, odwracamy się od niego i w ten sposób uszeregowujemy go w innem nowem znaczeniu w całości życia.
W żalu pochyla się niejako człowiek nad fragmentem minionego życia nadając mu nowe znaczenie. Ową bezwartość grzechu w nowy sposób i z nowym kierunkiem oddziaływania ujmuje w ramach życia. Celem tego poruszenia duszy jest emocjonalna negacja i zniszczenie dalszego oddziaływania winy. Żal to tajemniczy wysiłek, by wyrzucić winę z jądra osobowości. Reakcja ciśnienia winy, która początkowo w akcie żalu się wzmaga, powoduje ból żalu. Psychiczny ten ból wzmaga się na skutek nieustępliwości winy, która jest tem większa, im głębiej tkwi w osobowości.
Żal wyzwala nas od porywającej energji winy i zła łamiąc żelazny pierścień jej oddziaływania, na mocy którego wina rodzi winę, potęgując swój wpływ. Nie wina, za którą żałujemy, lecz wina, do której się przywiązujemy, ma determinującą moc dla przyszłości życia. Żal zabija nerw życiowy winy, przez który ona nadal oddziaływa, wyrzuca czyn wraz z jego korzeniem - motywem z ośrodka życiowego osobowości, umożliwiając jej dziewiczy początek nowego szeregu aktów życiowych. Jesteśmy u źródeł etycznego odrodzenia duszy. Śpią w niej młode, wolne od winy energje, które są zdławione przez wzrastające w ciągu życia chwasty winy.
O ile potrafimy wyrwać chwasty, siły te samorzutnie się wydobędą. Im głębiej jednak brniemy, idąc z dawnym prądem, tem bardziej uzależniamy się i krępujemy chwastami dawnych win, oddalając chwilę wyzwolenia.
Żal, jak go rozważaliśmy, poza odciążeniem winy i wyzwoleniem nowych energij, ma jednak dopiero wtedy pełen sens, o ile jest nadprzyrodzony; o ile nietylko godzi w zło jako takie, lecz w to, co jest złem w obliczu Boga, w grzech. Wyglądając w swojetn odwróceniu się od zła pomocy Bożej, zaczyna dusza rozumieć, że pokój i odrodzenie, płynące z żalu, to ów tajemniczy proces, zwany ,,grzechów odpuszczeniem", to wlanie nowej siły z ośrodka wszechrzeczy. A siłą tą łaska Boża.
Znamy dwa rodzaje żalu. Doskonały wypływa z motywu doskonałej miłości. Gardzimy grzechem jako obrazą Boga, którego miłujemy nadewszystko ze względu na Niego samego. W żalu niedoskonałym żałujemy ze względu na brzydotę grzechu i winę, obciążającą duszę, lub ze względu na karę, której się spodziewamy. Żal doskonały w połączeniu z pragnieniem sakramentu udziela łaski uświęcającej już przed przyjęciem sakramentu, ma więc doniosłe znaczenie w codziennem życiu chrześcijańskiem, szczególnie w chwilach, kiedy spowiedź nie jest dostępna; nie jest jednak konieczny do przyjęcia sakramentu pokuty, wystarczy tu żal niedoskonały.
Dobre postanowienie jest obliczem żalu, zwróconem w przyszłość. Już sama dynamika żalu, którego składnikami są odraza i odwrócenie się od zła, dąży ku dobremu i zawiera pewne zdecydowanie, a więc postanowienie na przyszłość. Im mniej żałujący zezuje w kierunku powstającego lepszego ja — czyniąc przez to żal przedmiotem swej próżności czy ukrytej chwały przed sobą lub Bogiem — im boleśniej zatraca się w głębinach swej winy: tem wyżej niepostrzeżenie wznosi się jego dusza z przyziemnego pyłu, który ją pozbawia oddechu. Niema głębokiego żalu, któryby już od początku nie zawierał w sobie planu budowy ,,nowego serca". Żal zabija, by tworzyć.
Postanowienie powinno być konkretnie obmyślane, powinno przewidzieć w szczegółach przyszłe postępowanie i łączyć się z poczuciem siły i zdolności do jego wykonania. Trzeba zastanowić się, dlaczego w przyszłości tak właśnie zamierzamy postępować, a więc przygotować i. żywo uświadomić sobie motyw postępowania. Gdzie niema motywu, niema siły woli. Natomiast gdzie motyw jest żywy w świadomości i stanowi dla nas wielką wartość, tam i wykonanie postanowienia jest pewne. Przygotowanie postępowania w przyszłości jest bardzo ważne, gdyż droga ku wzgardzie samego siebie i poczuciu niedowartości wiedzie często poprzez niewykonane postanowienia.
Napięcia psychiczne walk wewnętrznych szukają ujścia w wypowiedzeniu się. Jest to stara prawda, na której ślady napotykamy w dawnych religjach, a współczesna psychoanaliza zbudowała na niej cały system leczniczy. Tę potrzebę duszy uwzględnił także Chrystus ustanawiając spowiedź sakramentalną.
Przedmiotem obowiązkowym wyznania są grzechy śmiertelne ilościowo i jakościowo. Wypada więc zastanowić się nad owym zatorem, stającym między Bogiem a człowiekiem, którego mroków potrafimy domyśleć się dopiero w blasku świętości i sprawiedliwości Bożej. Istota grzechu polega na decyzji, zwróconej przeciw porządkowi stworzenia, ustalonemu przez Boga, przeciw Jego woli. Grzech śmiertelny jest zupełnem odwróceniem się od Boga, jako celu ostatecznego, i bezwględnem oddaniem się stworzeniu; jest to przesunięcie punktu ciężkości naszego życia z celu absolutnego na cel doczesny. Kto narusza pierwotny porządek celów, nie potrafi go już własnemi siłami przywrócić. Zdoła to uczynić jedynie moc - łaska Boża, błądzącego bowiem jedynie cel może skierować na właściwą drogę. Jeżeli człowiek wytrwale dąży do celu ostatecznego, dopuszczając pewien tylko nieporządek w środkach do celu, popełnia grzech powszedni. Między pierwszym a drugim zachodzi różnica istotna. Słusznie przyrównują grzech ciężki do śmierci, podobnie bowiem jak śmierć niszczy samą zasadę życia czyli w naszem zagadnieniu łączność z Bogiem; a grzech powszedni do przejściowej choroby, bo ta nie niszczy pierwiastka życiowego, lecz stanowi tylko przeszkodę na drodze jego rozwoju.
Stąd rozpoznanie grzechu ciężkiego jest rzeczą niezmiernie ważną. Teologja podaje tu szereg znamion. Pierwszy takim znamieniem jest ważność rzeczy, lub ważność przykazania. Wielkość grzechu zależy od znaczenia, jakie ma dla życia religijno-moralnego.
Drugiem znamieniem jest pełna świadomość ze strony człowieka. Niejasność lub ograniczoność rozpoznania wyklucza grzech śmiertelny, tak samo jak niezawiniona niewiedza wyklucza winę osobistą. Upośledzenie umysłowe, ograniczające normalne używanie rozumu, a bardziej jeszcze zaburzenia natury patologicznej t. zw. niedostatki intelektualne, jak np. idjotyżm, głuptactwo, ograniczoność, nie pozwalają na tak jasny stopień rozpoznania, jakiego potrzeba do działania z pełną odpowiedzialnością. W rozpoznaniu więc musi człowiek uświadomić sobie jasno i niedwuznacznie grzeszność zamierzonego czynu i zarazem stopień tej grzeszności. Kto z niezawinionej nieświadomości uważa coś za grzech powszedni, popełnia tylko grzech powszedni, i na odwrót, kto uważa grzech powszedni za ciężki, ten subjektywnie grzeszy ciężko. Mamy bowiem obowiązek bezględnie postępować za głosem sumienia.
Trzeciem znamieniem jest pełna zgoda. Źródłem grzechu jest osobista decyzja człowieka, który na skutek wolnej woli może opowiedzieć się przeciw normie etycznej i pójść za dobrem pozornem. Gdzie jednak decyzja czy to z przyczyn wewnętrznych, czy też na skutek zewnętrznych okoliczności nie jest wolna, niema grzechu ciężkiego; czyn taki mimo ważności rzeczy lub przykazania należy uważać za grzech powszedni. Gdzie natomiast wolność decyzji jest trwale lub przejściowo zniesiona, nie chodzi już o czyn ludzki, lecz o odruch instynktu, nie będzie więc grzechu. Wolność decyzji głównie zależy od jasnego rozpoznania. Bez jasnego uświadomienia sobie grzechu niema wolności decyzji. Odnosi się to także do czynów spełnionych raczej automatycznie wskutek nieuwagi lub w półśnie. Istnieją prócz tego schorzenia woli np. chorobliwe osłabienie woli i bezwola, które wpływają na zmniejszenie odpowiedzialności. Ale nawet chwilowe niedopisanie aktywności woli, ewentualnie pod wpływem wielkiego strachu lub innych afektów, zależnie od ich nasilenia, albo znosi wolną decyzję zupełnie, albo też zmniejsza ją do tego stopnia, że trudno byłoby mówić o grzechu śmiertelnym.
Grzech więc śmiertelny może być popełniony tylko, o ile jego przedmiotem jest rzecz ważna, a popełniający jasno poznaje czyn i nań się zgadza. Jeżeli natomiast brakuje jednego z tych znamion, to, o ile wogóle będzie grzech, będzie to tylko grzech powszedni. Ale i grzech powszedni jest obrazą Boga, za którą trzeba żałować; Chrystus kazał nam modlić się o jego odpuszczenie w ,,Ojcze nasz": ,,...odpuść nam nasze winy".