Zakończenie.
Przejrzeliśmy w krótkim zarysie dzieje naszej świętej religii, i poznaliśmy błogą jej działalność od pierwszego naszego rodzica Adama, aż do Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, potem od Chrystusa boskiego Założyciela i Głowy naszego kościoła, aż do teraźniejszego zastępcy Jego, Piusa XI. Jakże piękna i wspaniała jest religia, którą wyznajemy! I treść jej i wszystko, co się odnosi do niej, przekonywa nas, że ona jest dziełem Boga samego.
- Religii naszej nie wymyślili ludzie; Bóg sam nauczył nas jej i przykazał ją zachowywać. Objawił ją w starym zakonie przez mężów świętych, w nowym zaś zakonie przyszedł na ziemię według przepowiedni starego zakonu sam Syn Jego wieczny, jednorodzony, i zatwierdził boską naukę swoją nieprzeliczonymi cudami, szczególnie zmartwychwstaniem swoim. Sam Bóg przemówił, a na jego słowa nie wolno nikomu być obojętnym; kto by zaś gardził tym słowem Bożym, albo je odrzucił, zgubiłby sam siebie na wieki.
- Nawet najbardziej zawzięci naszej wiary wrogowie, żydzi, dają świadectwo o jej prawdziwości. Przechowują bowiem starannie spisane w swych księgach świętych wszystkie fakty i proroctwa starego zakonu, na które my powołujemy się jako na dowody boskości chrześcijaństwa, tak że niepodobna przypuścić, aby chrześcijanie mogli te księgi święte sfałszować albo podsunąć.
- Niepodobna też zaprzeczyć, że tylko możną pomocą Boga rozszerzyła się religia chrześcijańska po całym obszarze ziemi; bo ci którzy głosili ewangelię, nie byliby zdołali sami skłonić świat do jej przyjęcia. Apostołowie, pierwsi tej religii głosiciele, byli to ludzie prości, ubodzy, bez znaczenia, wymowy i naukowego wykształcenia. Głoszona przez nich, a pełna niezbadanych tajemnic nauka o krzyżu, o pokucie, pokorze, umartwieniu, nie mogła podobać się pysznym i rozwiązłym poganom, którzy w bezwstydnych baśniach o swoich bogach szukali wymówki, nawet usprawiedliwienia własnych występków. Bogaci i pyszni spoglądali ze wzgardą na ubogich rybaków, szydzili z nich dowcipnisie i uczeni, a możni tej ziemi pastwili się nad nimi ogniem i mieczem, jak to poświadczają sami pogańscy pisarze. Przez trzysta lat ponosili chrześcijanie prześladowanie i męczeńską śmierć. A jednak widzieliśmy, że nauka ubogich rybaków odniosła zwycięstwo, i przez to stwierdziła swą boskość. A krzewiła się tak szybko, że Tertulian w swej Apologii (około r. 198) odzywa się do pogan rzymskich : "Jesteśmy zaledwie od wczoraj, a już napełniamy wasze miasta, wyspy, obozy, pałace, senat i forum; zostawiliśmy wam tylko świątynie (Apol. 38)". Któż inny prócz Wszechmogącego mógł zdziałać ten niewytłumaczony cud? Słusznie przeto mówi św. Augustyn: "Kto by chciał zaprzeczyć cudom przez Apostołów zdziałanym, musiałby przypuścić ten największy cud, że świat uwierzył bez cudów".
- Kościół chrześcijańsko-katolicki, który tę religię wyznaje i głosi, nie tylko zbudowany jest cudami; sama jego trwałość jest dalszym nieustannie trwającym cudem. Królestwa i cesarstwa, mimo swej potęgi upadają z czasem; tylko królestwo Chrystusa, kościół, przetrwał je wszystkie i szerzy się ustawicznie. Jeśli się umniejszy w jednej części ziemi, rozrasta się tym bardziej w drugiej. Od początku uderzają nań nieprzeliczeni nieprzyjaciele wewnętrzni i zewnętrzni, groźni przemagającą siłą i nieprzejednaną nienawiścią; a kościół nie ma wojsk, aby się obronił napadom, ani miecza, aby odpierał dziką przemoc. Gdyby go tedy nie wspierało ramię Boże, byłby już dawno musiał ulec przeważającej sile i chytrości nieprzyjaciół.
- W blasku jeszcze wspanialszym przedstawi nam się nasz Kościół, gdy spojrzymy na dobrodziejstwa i błogosławieństwa, którymi w każdym czasie hojnie ludy obdzielał. On to ułagodził dzikie obyczaje, zniósł niewolę i ofiary z ludzi, a krzewił razem z nauką Chrystusa dobrobyt w rodzinie i państwie. On ustanowił liczne zakłady dobroczynne dla pielęgnowania chorych i cierpiących, ulepszał prawa, uczył jedności i miłości, szerzył wiedzę i prawdziwą oświatę. To też całkiem słusznie może być przyrównany drzewu żywota, które Bóg zaszczepił w tym celu, aby wszyscy ludzie zażywali spokoju w jego cieniu, i posilali się jego owocami. Nieszczęśliwe są jednostki, rodziny i narody, które nie garną się do tego drzewa żywota, lub które je porzucają; bo popadną w nędzę. Wszak wiemy, co się stało z ludami Azji i Afryki, niegdyś tak błogosławionymi, i co za owoc przyniosła w Europie "niechrześcijańska wolnomyślność".
Ponieważ "drzewo poznaje się z owoców", więc łatwo zrozumieć, że wiara chrześcijańsko-katolicka, przynosząca tylko szczęście i błogosławieństwo, jest najcenniejszym darem Boga, a niedowiarstwo dziełem szatana, ponieważ tylko do zguby wiedzie.
- Otóż tym kościołem, który Wszechmocny zbudował na cudach, którego samo trwanie jest ustawicznym cudem, tym kościołem, który bez przestanku, całą ziemię obdarza najobfitszymi dobrodziejstwami, jest kościół rzymsko-katolicki. On tylko jeden według świadectwa dziejów jest owym zgromadzeniem wiernych, założonym przez Chrystusa, w którym biskupi, jako następcy Apostołów, pod przewodnictwem Papieża, następcy Piotra, wykonują w następstwie nieprzerwanym urząd nauczycielski, kapłański i królewski. Żadna sekta jakiejkolwiek nazwy, nie może być kościołem założonym przez Chrystusa; bo o każdej da się udowodnić, że powstała dopiero po Chrystusie, przez odpadnięcie i oderwanie się od prawdziwego kościoła Chrystusowego. Na każdej z tych sekt, spełniają się prędzej lub później słowa Chrystusowe: "Każda roślina, której nie sadził mój Ojciec niebieski, będzie wyrwana" (Mat. XV. 13.).
Trwałości one nie mają. Pojawiwszy się, narobią wrzawy, zamącą spokój, wywołają klęski, i niszcząc wszystko, same w końcu ulegają zniszczeniu.
Nie tak kościół katolicki. Tysiące lat mijają, on ani się zmienia, ani starzeje; bo do niego tylko odnosi się obietnica Pana naszego: "Na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą" (Mat. XVI. 18.).
wstecz | spis treści | dalej