Pozostaje nam jeszcze przytoczyć zdarzenia, przejmujące zgrozą, od których odwraca się ze wstrętem myśl i uczucie ludzkie. Chętnie zbylibyśmy je milczeniem, gdyby nie były dla nas wielce pouczające. Stało się z nauką Lutra, co się dzieje z wszystkimi rzeczami ludzkimi: zużyła się, odmieniła i przekształciła. Sekty nowe pojawiały się jedna po drugiej: Nowochrzczeńcy, Prezbiterianie, Episkopalni, Kwakrzy, Metodyści, Herrenhutowie i t. d. Każda rościła sobie prawo do poprawy wiary za przewodem Lutra. Wreszcie posunęli się do ostateczności bezczelni i bezbożni wolnomyśliciele najpierw w Anglii, potem we Francji, i powzięli piekielny zamiar zupełnego zniesienia religii i zniszczenia wiary w Chrystusa. Pod pozorem oświecenia ludu zalali ziemię powodzią pism ulotnych, w których szydzili ze wszystkiego co święte, rzucali najczarniejsze potwarze na papieża i duchowieństwo, a najohydniejszą swawolę głosili bez sromu. Ich nauki, pisane pięknym stylem, połyskujące dowcipem, znalazły aż nadto łatwy wstęp do możnych i niskich; to też szerzył się duch przewrotnej bezbożności z przerażającą szybkością. Gdy tak zepsuli umysły ludzkie, przeciwnicy Boga czuli się dość silnymi do uskutecznienia przebrzydłych zamiarów swoich. Więc uderzyli najpierw na duchowieństwo, aby poraziwszy pasterzy, łacniej wygubić trzodę.
Pod koniec XVIII, stulecia zabrano i rozsprzedano we Francji dobra kościelne, rozpędzono zakonników i zakonnice z ich ustroni spokojnych, a klasztory zrabowano lub zburzono. Wnet wyszedł krwawy rozkaz przeciwko wszystkim kapłanom, powołaniu swemu wiernym. Gdziekolwiek wyśledzono którego z nich, wrzucano go do więzienia lub wieszano na najbliższym słupie latarnianym. Odrzucono chrześcijański kalendarz, zniesiono święcenie niedzieli i uroczystości, znieważano i pustoszono świątynie. Cokolwiek przypominało chrześcijaństwo, ulegało zniszczeniu. Szaleństwo ludzi doszło do tego stopnia, że obwołano rozum jako bóstwo, a bezwstydną niewiastę, przedstawicielkę tego bóstwa, wprowadzono na wozie tryumfalnym do głównego kościoła w Paryżu i umieściwszy ją w miejscu Ukrzyżowanego na ołtarzu, śpiewano ku jej czci pieśni.
Z religią zniknął porządek, dobrobyt i bezpieczeństwo publiczne; runął też i tron. Pobożny, lecz nadto dobroduszny i miękki król Ludwik XVI. został ścięty (w r. 1793), po nim jego żona i siostra. Przez dwa lata była Francja widownią najstraszliwszych zbrodni, których przykładu nie znają dzieje. Krew lała się strumieniami. Ani wiek, ani płeć nie chroniły od wściekłości potworów. W Wandei rozstrzelano gromadnie 500 dzieci, z których najstarsze miało lat 14, za to jedynie, że ich ojcowie pozostali wiernymi Bogu i królowi. Liczbę pomordowanych w tym okropnym czasie podają na dwa miliony. A działo się to wszystko pod pozorem dobra ludzkości. Oświata była hasłem, gdy religią znoszono; wolność i równość były godłem, gdy lud tysiącami mordowano. Wreszcie władcy, krwi chciwi, poczęli się lękać o własne życie; więc aby położyć koniec bezprawiom, kazali ogłosić uroczyście, że naród ma znowu wierzyć w Boga i w nieśmiertelność duszy.
W roku 1799 ujął władzę naczelną Napoleon jako pierwszy Konsul, lecz nie odważył się rządzić narodem pozbawionym religii. Dlatego przywrócił chrześcijańską służbę Bożą i zawarł z papieżem uroczystą ugodę w roku 1801. Lecz niedługo cieszył się kościół tym spokojem. Napoleon zaślepiony szczęściem, stawiał papieżowi takie żądania, na które tenże, jako głowa kościoła, nie mógł zezwolić. Francuskie wojska zajęły Rzym, a papież Pius VII. został jako więzień uprowadzony (w r. 1809). Lecz jak 10 lat przedtem, gdy papież Pius VI. umarł w niewoli francuskiej, Bóg opiekował się widocznie swym kościołem, tak i teraz nie odmówił mu swej łaski. Napoleon, pokonany przez mocarstwa sprzymierzone, musiał zrzec się panowania, a papież wrócił z tryumfem do Rzymu (1814). Po nim nastąpił Leon XII., Pius VIII., Grzegorz XVI., Pius IX., Leon XIII., Pius X i Benedykt XV, w szeregu papieży po Piotrze św. dwóchsetny sześćdziesiąty i czwarty.
Przez rewolucję francuską chciała Opatrzność Boska pokazać światu, do jakiej nędzy doprowadza odstępstwo od Boga i od wiary chrześcijańskiej. Nie wszyscy, niestety! zważali na tę przestrogę; to też tak zwana oświata francuskich wolnomyślicieli znalazła wstęp i do innych krajów. Zniesiono i tutaj wiele zbawiennych, szanownych wiekiem zakładów, wiele klasztorów i szkół duchownych, osłabiono powagę i wpływ kościoła, uszczuplano jego prawa, zapoznawano jego dobrodziejstwa i błogosławieństwa, a wychowanie młodego pokolenia poruczono płytkiemu niedowiarstwu i jego zgubnym zasadom.
I tak w Austrii józefinizm, w Niemczech t. zw. walka o kulturę ("Kulturkampf"), we Francji nowe spoganienie szkół, rozprószenie zgromadzeń zakonnych, zagrabienie funduszów kościelnych, a na końcu rozdział kościoła od państwa, we Włoszech prawie to samo, a nadto zabór państwa kościelnego, w Rosji tępienie katolicyzmu a zwłaszcza unitów, w krajach protestanckich północnej Europy wyjęcie katolików z pod opieki prawa, w krajach pogańskich masowe mordowanie chrześcijan, zwłaszcza w Japonii i w Chinach - prócz ciągłych napaści na kościół za pomocą kłamstw drukowanych pod formą naukową - oto czyściec, jaki przechodził kościół katolicki w XIX. wieku.
Szczególnie Polska, od czasu rozbiorów, ucierpiała wiele od rządów zaborczych za mężne wyznawanie wiary katolickiej i za uległość względem papieża, biskupów i kapłanów swoich. Dwudziestu kilku biskupów polskich ze wszystkich trzech zaborów zostało skazanych na wygnanie lub więzienie i tysiące kapłanów świeckich i zakonnych. Wielu z nich przypłaciło śmiercią swoją stałość w wierze, nie mówiąc o milionach wiernych, których gwałtem zmuszano do schizmy i najsurowiej dręczono, że wiary katolickiej wyprzeć się nie chcieli.
Nie przestawał jednak Bóg wszechmocny bronić kościoła i nowego dodawał mu blasku niezaprzeczalnymi cudami. Największym zaś z nich jest cudowna trwałość i nieustanne rozszerzanie się kościoła we wszystkich częściach świata mimo tylu przeszkód.
Widać to najlepiej w Stanach zjednoczonych północnej Ameryki, w Anglii i w Australii. W Stanach zjednoczonych powstało w ciągu XIX. w. kilkadziesiąt diecezji katolickich, wyposażonych w liczne zakłady naukowe wszelkich stopni, bez pomocy rządu, dzięki jedynie ofiarności katolików. W roku 1889 założono uniwersytet katolicki w Waszyngtonie.
W Anglii po 300 latach strasznego prześladowania przywrócono biskupstwa katolickie dla milionów katolików, przeważnie konwertytów, których liczba wzrasta z każdym rokiem, głównie w sferach oświeconych.
W Australii wzrosła liczba katolików w ciągu XIX. wieku do półtora miliona i powstało kilkanaście stolic biskupich.
Także na dawnych ziemiach polskich okazał się tryumf kościoła. Kiedy bowiem rząd rosyjski ogłosił w roku 1905 po raz pierwszy, że wolno przechodzić z religii schizmatyckiej na katolicką, zgłosiło się w ciągu kilku miesięcy kilkaset tysięcy wyznawców. Byli to przeważnie dawni unici podlascy, którzy choć od r. 1875 pozbawieni byli księży i kościołów i okrutnie dręczeni, przecie wytrwali we wierze świętej.
W krajach protestanckich doczekali się katolicy w XIX. w. nareszcie wolności i równouprawnienia.
I tak w roku 1828 uchwalono w Londynie bil o równouprawnieniu katolików z resztą obywateli. W Danii wywalczyli katolicy w r. 1847 dla siebie wolność publicznego odprawiania nabożeństwa. W Szwecji w r. 1873, w Holandii w r. 1853.
Wolność nauczania czyli zakładania szkół katolickich prywatnych otrzymali katolicy w Belgii w r. 1831, we Francji w r. 1850.
Niemniej trzeba podziwiać pracę misjonarzy katolickich w krajach pogańskich.
Chociaż materialnie mają się gorzej niż misjonarze niekatoliccy, nie brak im ani zapału, ani owoców pracy. Przeszło czterdzieści tysięcy misjonarzy i misjonarek stoi pod sztandarem papieża rzymskiego, a w ciągu wieku XIX. pozyskali oni dla katolicyzmu dwadzieścia milionów dusz. Za Papieża Leona XIII. przybyło 218 nowych stolic biskupich.
Także na polu naukowym dokonał kościół katolicki w najnowszych czasach wielkich zdobyczy.
Protestantyzm chełpił się kłamliwie, że przywrócił chrześcijaństwu pierwotną formę i odrzucał tradycję kościelną jako nic nieznaczącą. Tymczasem odkrycia katakumbowe poparły znakomicie siłę dowodową podania ustnego. Znaleziono w katakumbach obrazy Matki Bożej z II wieku, ślady prawie wszystkich 7-miu Sakramentów, żywe wyobrażenie ofiary Eucharystycznej. Kamienie przemówiły, głosząc z niezrównaną jasnością rzeczywistą obecność P. Jezusa w Najśw. Sakramencie, prymat papieża i konieczność modlitwy za zmarłych. Nie można już dzisiaj wątpić o takich faktach dawniej gołosłownie zaprzeczanych przez protestantów jak autentyczność 7-miu listów św. Ignacego, lub przybycie Piotra św. do Rzymu.
Nawet pozbawienie Papieża władzy świeckiej i ogołocenie Kościoła z dóbr doczesnych, choć samo w sobie zbrodnicze - nie pozostały bez pewnych dodatnich następstw. Ludy katolickie, widząc ucisk i poniżenie Głowy Kościoła, otoczyły ją jeszcze większą czcią i zaufaniem. Jedność Biskupów z Papieżem także się spotęgowała i nigdy może nie była tak wielką jak obecnie, a dokoła każdego biskupa stanęły zastępy pełnych dla niego szacunku i oddanych mu kapłanów.
Ogół duchowieństwa katolickiego, tworząc tak wspaniałą i silną spójnię moralną, okazuje się godnym swego stanowiska i zadania.
Sama długowieczność ostatnich papieży była dla kościoła dobrodziejstwem wielkim i znakiem opieki Bożej.
Pius VII. rządził kościołem lat 23, Grzegorz XVI. lat 15, Pius IX. lat 32, Leon XIII. lat 25, Pius X. lat 11, Benedykt XV. lat 8. Byli to mężowie niezwykle dzielni. Choć różnili się między sobą charakterem i umysłowością, potrafili do tego stopnia przywiązać do siebie ludy katolickie, że po ich śmierci wyobrażano sobie powszechnie, iż nikt ich zastąpić nie zdoła.
Nie da się zaprzeczyć, że obok tych jasnych stron w życiu kościoła w ostatnich czasach, nie brakło także i ciemnych. W różnych krajach, szczególnie po większych miastach, zaznaczyła się oziębłość i upadek wiary wskutek propagandy bezbożnej i socjalistycznej. Ale właśnie te smutne zjawiska skłoniły duchowieństwo do podwojenia gorliwości i wyszukania nowych środków i sposobów działania, mianowicie w zakresie pracy społecznej.
Więc zwraca się kler do organizowania ludzi wszelkich stanów w związki katolickie. Zakłada przytułki i ochronki dla sierot i bezdomnych, przeróżne spółki i kasy oszczędności, pożyczkowe i wzajemnej pomocy. Zajmuje się szczególnie młodzieżą i robotnikami, idąc za zachętą Papieża Leona XIII. w encyklice Rerum novarum. Tworzy czasopisma i dzienniki katolickie, zakłada biblioteki, organizuje zjazdy katolickie dla poszczególnych zawodów, narodów i państw, a nadto zjazdy międzynarodowe, czyli światowe kongresy katolickie. Z pośród tych ostatnich zasługują na uwagę kongresy międzynarodowe Mariańskie i Eucharystyczne.
Mariańskie mają na celu rozbudzenie i zadokumentowanie nabożeństwa do Najśw. Panny Marii, które ogromnie wzrosło od czasu ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia M. B. w r. 1854 i objawień w Lourdes w r. 1858. Eucharystyczne poświęcone są uczczeniu Przen. Sakramentu. Eucharystycznych odbyło się już 26 w różnych krajach i częściach świata; ostatni w Rzymie w r. 1922. Rozrosły się one do olbrzymich rozmiarów i przyczyniły się potężnie do rozbudzenia życia religijnego, zwłaszcza częstej Komunii św., której apostołem był szczególnie papież Pius X.
Niedawna wojna światowa, będąca owocem polityki bez Boga, zwłaszcza protestanckiego prusko-niemieckiego rządu, groziła znów zniszczeniem kulturze chrześcijańskiej, którą tyle wieków szczepił z trudem kościół katolicki. Ale choć przyczyniła się dużo, do zdziczenia obyczajów, ostatecznie i ona w ręku Opatrzności posłużyła do tryumfu krzyża i ewangelii Chrystusowej.
Oto twórców tej wojny, ufnych w swe bagnety i armaty, dosięgła sprawiedliwość Boża: Niemcy w 2/3 protestanckie, zostały upokorzone i ukarane za swe barbarzyństwa odebraniem kilku najbogatszych prowincji i wszystkich kolonii, zagrabionych niegdyś i wynarodowionych w nieludzki sposób. Rosja schizmatycka okazała się kolosem na glinianych nogach i nie tylko straciła liczne kraje, gwałtem ongi zabrane i moskwiczone przez długie lata w sposób barbarzyński, ale stoczyła się w przepaść rewolucji najkrwawszej w dziejach i od lat kilku pławi się we krwi własnej. Austria ze swym dwulicowym katolicyzmem, uciskająca przez długie lata liczne mniejsze narodowości a będąca rajem dla żydostwa, rozpadła się w strzępy i zeszła do roli niedużego księstwa. Natomiast z pośród wielu narodów ujarzmionych i prześladowanych zrosła się cudem Polska katolicka w jedno duże niepodległe państwo; południowi Słowianie katolicy Chorwaci i Słoweńcy doczekali się upragnionej wolności. Czesi odzyskali niezawisłość, a wraz z nimi nieduży lud słowacki, który zdawał się już być przeznaczony na rozpłynięcie się beznadziejne w morzu nie przebierającej w środkach węgierszczyzny. Nadto w związku z tą wojną światową odzyskała nareszcie niezawisłość męczeńska, katolicka Irlandia, po tylu wiekach strasznego ucisku religijnego i narodowego.
Prawda, że w wielu tych oswobodzonych krajach widać u steru rządu żywioły niechętne kościołowi katolickiemu, a nawet męty społeczne, ale to smutne zjawisko towarzyszy w dziejach często przewrotom i wstrząśnieniom politycznym, zwłaszcza po długich latach niewoli. Ufajmy, że instynkt samozachowawczy weźmie rychło górę w tych ludach katolickich, tym bardziej, że religia nasza była dla nich główną ostoją w czasach ucisku i prześladowania, choć wróg używał jej tu i ówdzie jako narzędzia do wynarodowienia.
Po papieżu Benedykcie XV (+ 1922), który swoją działalnością filantropijną i pokojową w ciężkim czasie wojny światowej zyskał sobie powszechną wdzięczność, także u innowierców, nawet w Turcji, wstąpił na tron papieski kardynał Achilles Ratti, niedawny pierwszy nuncjusz papieski w odrodzonej Polsce, którego niezwykłe przymioty osobiste wróżą jak najpomyślniejszą przyszłość dla Kościoła, a Polsce zapewniają szczególną opiekę Stolicy apostolskiej. "Fides intrepida" (wiara nieustraszona), godło, jakie Piusowi XI. przypada według proroctwa Malachiaszowego, acz tylko prywatnego, sprawdzi się na nim łatwo.
W ten sposób kościół katolicki mimo prześladowań i przeszkód, przepowiedzianych zresztą przez swego Założyciela, kroczy zwycięsko naprzód wśród ludzkości, niesie jej "dobrą nowinę", a z nią prawdziwą oświatę i moralność. I sprawdza na sobie ciągłe słowa Ap. Pawła św. "Jesteśmy jako niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu" (2. Kor. 6,10).