Rzymskie Martyrologium
Śpiewaj z nami GODZINKI
Z Bogiem - rozmyślania dla świeckich
Wspólnota modlitewna
Od wniebowstąpienia Chrystusa do nawrócenia Konstantyna.

Po wniebowstąpieniu Pańskim, trwali Jego uczniowie w Jerozolimie na modlitwie i oczekiwali przyrzeczonego Ducha Świętego. Dziesiątego dnia, w Zielone Świątki, powstał nagle szum, jakby wichru gwałtownego i napełnił cały dom, w którym byli zgromadzeni. Nad każdym z nich okazały się oddzielne języki ogniste. Napełnieni Duchem Świętym, poczęli wszyscy mówić rozmaitymi językami i wielbić Boga. Piotr, książę Apostołów, wyszedłszy do żydów, którzy tłumnie zgromadzili się około domu, mówił im, że ten Jezus właśnie, którego do krzyża przybili i którego Bóg wskrzesił z martwych, jest ich Panem i Zbawcą i zawezwał ich, aby uwierzyli w Niego. Mowa jego była tak skuteczną, że od razu trzy tysiące ludzi dało się ochrzcić. Wnet potem szedł Piotr i Jan do kościoła. A chromy pewien, siedząc u bramy kościoła, prosił o jałmużnę. Tedy rzekł mu Piotr: "W imię Jezusa Nazareńskiego, wstań i chodź". Natychmiast wstał chromy, wszedł do kościoła i wielbił Boga. Na widok tego cudu zażądało Chrztu pięć tysięcy żydów.
Z wielką mocą ogłaszali Apostołowie zmartwychwstanie Chrystusa Pana naszego, czyniąc wiele cudownych znaków. Ich znaczenie u ludu tak się wzmogło, że wynoszono chorych na ulicę, aby ich uzdrowił cień przechodzącego Piotra. Wywołało to zapalczywy gniew w kapłanach i ich zwolennikach. Pojmawszy Apostołów, kazali ich ubiczować i zabronili im nauczać w imię Jezusa; podburzyli lud, aby ukamienował świętego Szczepana i dopuszczali się wielu innych bezprawi. Lecz żadna siła ludzka nie zdołała przeszkodzić szerzeniu się nauki Jezusa. Apostołowie nie ustawali ani w kościele, ani w domach opowiadać Jezusa ukrzyżowanego, a liczba tych, którzy dali się ochrzcić, wzrastała z dniem każdym w sposób zdumiewający. Szaweł, nazwany później Pawłem, najsroższy wróg i prześladowca chrześcijan, stał się za łaską Bożą Apostołem Chrystusa i najgorliwszym krzewicielem Ewangelii.
Z nowo nawróconych w Jerozolimie i w okolicy, powstała pierwsza gmina chrześcijańska czyli kościół. Życie ich było czyste i bez nagany; z radością i w prostocie ducha służyli Bogu. Wszyscy żyli w najzupełniejszej zgodzie, jakby jedno mając serce i jedną duszę. Nie było pomiędzy nimi ubogich, bo dla wspomożenia potrzebujących, sprzedawali bogatsi dobrowolnie role i domy, bez których mogli się obejść, składając pieniądze u stóp Apostołów, aby je rozdzielali. Wedle ustanowienia Chrystusowego, byli Apostołowie ich przełożonymi: oni to nauczali, chrzcili, udzielali innych Sakramentów św., kierowali sprawami kościelnymi i zarządzali gminą chrześcijańską. Wielu żydów przyjęło wprawdzie naukę Jezusa, lecz znacznie większa część trwała w zatwardziałości i z narodu wybranego stała się narodem odrzuconym. Przeto spadła na nich z dopuszczenia Bożego zagrożona kara. W roku 70 po narodzeniu Chrystusa zburzyli Rzymianie Jerozolimę i spalili świątynię. Milion sto tysięcy żydów utraciło przy tym życie; ci którzy pozostali, wygnani z ojczyzny, rozprószyli się po całej ziemi, jako żywi świadkowie Bożego gniewu. Upór żydów i wyraźny rozkaz Boga były przyczyną, że Apostołowie zwrócili się do narodów pogańskich. W ubóstwie i prześladowaniu, wśród tysiącznych niebezpieczeństw i przykrości, opowiadali Ewangelię.
Za to błogosławił Bóg widocznie ich usiłowaniom. Zaledwie minęło 30 lat od zesłania Ducha świętego, a już istniały we wszystkich znanych podówczas częściach ziemi gminy chrześcijańskie. Przełożonymi tych gmin naznaczali Apostołowie biskupów, którym wśród modlitwy i wkładania rąk przekazywali władzę od Chrystusa Pana otrzymaną, czyniąc ich swoimi następcami i zastępcami. Wszystkie gminy chrześcijańskie zostawały ze sobą w najściślejszym związku i stanowiły pod zarządem św. Piotra, jako najwyższego zwierzchnika, jeden, powszechny czyli katolicki kościół. Piotr umarł śmiercią męczeńską r. 67 po Chr. w Rzymie, gdzie przez lat 25 był biskupem, nie rezydując jednak stale w wiecznym mieście.
Po nim odziedziczyli najwyższą władzę w kościele biskupi rzymscy czyli Papieże.
Z przerażeniem spostrzegli poganie szybki wzrost chrześcijańskiej religii, która potępiała głośno ich występne życie i plugawe bałwochwalstwo. Postanowili tedy wytępić chrześcijaństwo. Jego wyznawcy mieli albo wyrzec się wiary swojej, albo umrzeć w najsroższych mękach. Biczowano tedy chrześcijan i rozszarpywano, porzucano dzikim zwierzętom, rozdzierano im boki żelaznymi hakami, albo pieczono ich pochodniami. Smażeni w oleju, kaleczeni, piłowani, krzyżowani, polewani smołą i zapalani, służyli poganom za pochodnie wśród nocnych uczt i zabaw. Całą ziemię zbroczyła ich krew; tysiące i krocie tysięcy wyznawców Chrystusa wszelkiego wieku, płci i stanu kończyło życie w niesłychanych mękach, Rzym szczególnie, to główne miasto pogańskiego świata i ognisko wszystkiej bezbożności bałwochwalczej, pławił się we krwi chrześcijan. Niepoliczone mnóstwo chrześcijan poniosło tu śmierć męczeńską, jak świadczą dotąd ich kości, przez chrześcijan w owych wiekach prześladowań pogrzebane w podziemiach czyli katakumbach rzymskich, a z czasem przeniesione stamtąd do kościołów na ołtarze.
Przez trzysta lat, z małymi przerwami, trwało to straszliwe prześladowanie. Gdyby chrześcijaństwo było dziełem ludzi, zaprawdę musiałoby było ulec ślepej wściekłości swych wrogów. Lecz nauka Syna Bożego, Jezusa Chrystusa zakorzeniała się coraz głębiej i szerzyła się coraz dalej. Znaki i cudu, czynione przez wyznawców Chrystusa, przede wszystkiem pogodny spokój i radość, z jaką znosili najokrutniejsze męczarnie i najboleśniejszą śmierć, przekonały pogan, że tylko Bóg chrześcijan jest prawdziwym Bogiem. Zdarzało się często w cyrkach, że na widok najokropniejszych męczarni chrześcijan liczni widzowie pogańscy wołali: "I my chrześcijanami jesteśmy, zabijcie nas z nimi". W samej rzeczy krew męczenników była płodnym nasieniem, z którego wzrastał coraz bujniejszy plon chrześcijaństwa. "Sanguis martyrum semen christianorum" (Tertulian).
A tak okazał Bóg dostatecznie, że kościół jest Jego dziełem i że wszystkie potęgi świata nic przeciw niemu nie podołają.
Po krwawych prześladowaniach obdarzył Bóg kościół swój nareszcie pokojem, powołując Konstantyna na obrońcę chrześcijaństwa. Cesarz Konstantyn, będąc jeszcze poganinem, wyruszył w pole przeciw nieprzyjacielowi swemu Maksencjuszowi. Wojsko nieprzyjacielskie było o wiele silniejsze. Wówczas modlił się Konstantyn gorąco o pomoc do prawdziwego Boga, a oto ukazał się na niebie jemu i całemu wojsku krzyż jaśniejący z napisem: "W tym znaku zwyciężysz". Na kształt tego krzyża rozkazał Konstantyn zrobić chorągiew i nieść ją na czele do boju. Natarł mężnie na silniejszego nieprzyjaciela i pobił go. Od tego czasu (312 r. po Chr.) był Konstantyn obrońcą i opiekunem chrześcijaństwa.

wstecz | spis treści | dalej